Młody, tokijski taksówkarz przemierza ciemne zakamarki miasta, krząta się bez celu, nie ma pomysłu na spędzenie wolnego czasu, prowokuje grupę napotkanych motocyklistów. Jak się kończy spotkanie z nimi? Zostaje brutalnie pobity, do nieprzytomności. Sam się o to prosił.
Wkrótce dowiaduje się, że jego ojciec jeszcze żyje. Został porzucony przez rodziców, wychowywany był w rodzinach zastępczych. Przeżywał tam piekło, był bity, poniewierany, znęcano się nad psychicznie i fizycznie.
„Kiedy człowiek chce użyć przemocy, wybiera słabszych od siebie. Wie, że ze słabszym może wygrać, dlatego. Ludzie to tchórze”.
Zaczyna rozmyślać, zastanawia się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby dostał szansę dorastania w normalnej rodzinie. Czy dane byłoby mu cieszyć się rodziną, czy realizowałby się zawodowo? Stawia pytania o sens życia, o wartość ludzkiej egzystencji, konieczność istnienia w tym ponurym i ogarniętym złem świecie. Pytania są ponadczasowe, zadawane w każdej szerokości geograficznej, przyprawiają o palpitacje serce, prowokują do zmierzenia się z ponurą i – często - tragiczną przeszłością.
Ta pozornie prosta historia opowiedziana przez bezimiennego narratora daje nam obraz młodego japońskiego społeczeństwa, często pozbawionego złudzeń i szans na lepsze życie. Traumatyczne przeżycia z przeszłości mają niesamowity wpływ na dalsze losy bohatera, pozostawiają rysę na jego psychice. Cierpienia, których doznawał od przybranych rodziców, pozbawiły go możliwości okazywania uczuć, nie nauczyły miłości i zrozumienia, a wręcz przeciwnie – nastawiły go wrogo do świata. Stał się nieufny, obcy, unikał ludzi i jakichkolwiek bliższych związków z nimi, stał się wyobcowany. Bohater toczył nieustanną walkę z samym sobą, zadawał sobie setki egzystencjalnych pytań, na które oczywiście nie znał odpowiedzi. Jego śmierć na nikim nie wywarłaby wrażenia, nikt po nim by nie płakał – smutne, ale prawdziwe.
„Mogłem tylko iść bez celu. Szedłem przed siebie i myślałem o śmierci. Wyobraziłem sobie, co by się stało, gdybym teraz umarł”. „Świat umieścił mnie pośród tej przestrzeni bez większego sensu. Byłem całkowicie bezsilny; nie mógłbym odcisnąć na rzeczywistości choćby słabego śladu, nawet gdybym poświęcił całego siebie. Świat istniał, nie zwracając na mnie uwagi, rozszerzał się, potężny i nieludzki. Powinienem umrzeć. Gdybym umarł, świata by to nie obeszło. Waga śmierci nie przewyższała żadnego innego zdarzenia; w tej ogromnej przestrzeni moje odejście nie miałoby większego znaczenia”.
Dziecko z ziemi to obraz niespokojnej, targanej skrajnymi emocjami psychiki młodego człowieka, pozbawionego złudzeń, marzeń i nadziei na lepsze jutro. Człowieka bez celu, pozbawionego szans na szczęśliwe życie. Liczy się to, co jest tu i teraz, przyszłość to odległa i nieosiągalna mrzonka. Ta powieść to wizja świata zepsutego, ogarniętego złem, zniszczonego przez ludzi, którzy sami są źródłem tego zła. Alkoholizm, przemoc, bezsilność, bezsens życia wyzwalają w ludziach najgorsze z możliwych instynktów, ogarnia ich niemoc i bezsilność, które stanowią rodzaj buntu przeciwko ponurej rzeczywistości.
Do przeczytania tej powieści trzeba dorosnąć. Nie da się jej szybko przeczytać i odłożyć na półkę. Refleksja przychodzi po kilku dniach od jej przeczytania. Ta lektura prowokuje nas, zmusza do refleksji nad sensem istnienia. Sami staramy się odpowiedzieć sobie na pytania, z którymi zmierza się bohater; pytania są trudne, a odpowiedzi często bywają zaskakujące.
Nie ma w tej opowieści zbędnych sytuacji, opisów czy bohaterów. Każda szczegół jest niezbędny do zrozumienia przekazu tej powieści. Przekazu ponurego i pozbawionego optymizmu.
Polecam, Dziecko z ziemi, to lektura wskazana dla każdego, szczególnie w tych trudnych i zabieganych czasach, gdzie człowiek nie ma czasu na nic, nie mówiąc już o zwróceniu uwagi na drugiego człowieka, na poświęcenie mu choćby kilku minut. Jak często słyszy się odpowiedź „nie mam czasu”, „za chwilę”. Zmieńmy to, to od nas zależy, jaki będzie ten świat.