„Dziecko zaczęło być świadkiem obrzydliwych scen... Pojawiało się wszystko prócz miłości. Jeśli ktoś kiedyś mi powie, że małe dziecko nie widzi, małe dziecko nie słyszy, małe dziecko nie czuje, małe dziecko nie wie, o co chodzi, to powiem, że jest w wielkim błędzie.
Pamiętam!
Widziałam!
Słyszałam!
Czułam!
Rozumiałam to wszystko...”
Monika Brinkman-Mączka napisała książkę, która jest na poły biografią, ale w głównej mierze, to mapa życia, jaką sama przeszła, i przed którą chciałaby innych przestrzec. To pisemny dziennik oczyszczenia. To pamiętnik, którego pisanie miało terapeutyczne tło. To wnikliwa analiza przeszłości i przywrócenie śmierdzącego bagna, z którego udało się wyjść. Wyjść dzięki sobie. Upartość, głupia nadzieja i pragnienie – to było zawsze i tylko to ratowało. Tylko to...
Mała Monika krzyczy „Rozumiałam to wszystko...”. Krzyki, kłótnie, głód i brak domu. A przecież dziecko nie chce tego doświadczać. To wszystko sprawia ból, dziecko krwawi do środka, płacze do wnętrza. Dziecko umiera zakrywając uszy, chowając się po kątach, chcąc zniknąć z tego świata. Bo ten świat jest czarny, brudny i obcy. Tu nic nie ma. Tu NIKOGO nie ma.
Dziewczynka, która zbyt szybko musiała dorosnąć. Nie było koleżanek, zabaw w piaskownicy, beztroski dorastającego dziecka. Nie było miłości, przytulania, ciepła. Nie było domu.
Zapytasz – co było?
Była nieczuła i pijana mama, był ukochany braciszek Gucio, był alkohol i wiele mężczyzn. I był ból, głód, łzy. Była melina dostępna dla każdego. I była ona, Monika, która widziała za dużo. O wiele za dużo.
Mając 15 lat została mamą trójki rodzeństwa i mamą swojej mamy. A potem... potem stanęła na parapecie okna. Jakby to było – myślała, gdyby zło się skończyło, teraz, za tą szybą, tam na dole. Jakby to było... To, co nieznane pociąga. To co zakazane kusi. Lecz tym razem wybrało życie – zapytasz, czy to dobrze? Choć to nierówna walka – to tak. To bardzo dobrze, że Monika jest. Że żyje. Że mocuje się z gniewem innych, kłamstwami dorosłych i fałszem znienawidzonej mamy. To dzielna istotka, której korzenie stanowią marzenia. Zwłaszcza jedno – fryzjerstwo. To ono stanowi o jej sile i odporności. Ma cel, ma drogę nakreśloną we własnym sercu. Nikt jej tego nie może odebrać.
Marzenie...
Marzenie, które zatrzymało dziewczynkę pośród żywych.
Marzenie, które wyrwało z domowego piekła i pozwoliło mądrze wyrosnąć. Marzenie, dzięki któremu można było dojrzeć, uśmiechać się i poczuć dumę z samej siebie.
Po latach autorka, pani Monika zasłużyła na przytulenie. Nie własnej matki – ta była przeciwna wszystkiemu. Pani Monika zasługuje na przytulenie. Moje. Biorę ją w swoje ramiona. Ściskam Wartą Miliony kobietę, Monikę Brinkman-Mączkę. Mały gest o wielkiej mocy.
Wiara w życie, w jego sens, w w jego mapę, której ścieżkami nas ono prowadzi. Monikę zaprowadziło na szczyt, ale to jeszcze nie koniec. Ścieżka ciągnie się dalej.
Monika – idź...
#agaKUSIczyta