Gdy tylko zobaczyłam "Plagę samobójców" w zapowiedziach na wrzesień od Wydawnictwa Feeria Young wiedziałam, że jest to książka wprost stworzona dla mnie. Na początku nie skojarzyłam, iż jest to powieść, o której słyszałam już wcześniej, jeszcze przed polską premierą. Oryginalny tytuł tego dzieła bowiem brzmi "The Program" i ma charakterystyczną, żółtą okładkę. Pamiętam, że już wtedy zaintrygowała mnie ta nowość, ponieważ staram się na bieżąco śledzić nowości książkowe, szczególnie dystopie, które są jednym z moich ulubionych gatunków. Wyobraźcie sobie więc moje zdziwienie i radość, gdy odkryłam, że "Plaga samobójców" to w istocie powieść, którą mam na oku już od długiego czasu. Nie trudno więc się domyślić, że moje oczekiwania były bardzo wysokie i z szerokim uśmiechem na twarzy mogę stwierdzić, że w ogóle się nie rozczarowałam.
Wybuchła fala licznych samobójstw popełnianych przez nastolatków. Nie minęło wiele czasu, gdy zaczęto określać to epidemią. Władze zostały zmuszone, aby poradzić sobie z tym problemem i w ten oto sposób powstał Program, do którego trafiają chorzy i który ma za zadanie ich wyleczyć. Wszystko z pozoru wydaje się naprawdę świetnie zorganizowane. Osoby, które tam trafiają naprawdę zdrowieją i nie mają więcej samobójczych myśli. Jest tylko jeden mankament... Pacjenci Programu tracą większość swoich wspomnień, a w efekcie zapominają i nie wiedzą, kim w ogóle są.
Siedemnastoletnia Sloane wraz ze swoim chłopakiem Jamesem nie mogą doczekać się ukończenia osiemnastu lat, ponieważ wtedy nie będą oni objęci zasięgiem Programu. Główna bohaterka pragnie jedynie uchronić siebie oraz miłość swojego życia przed utratą wszystkich wspomnień. Niestety, okazuje się, że w świecie, gdzie panuje epidemia samobójstw wcale nie jest tak łatwo pozostać zdrowym...
Dystopie mają to do siebie, że dosyć ciężko tutaj o oryginalność. Wiele motywów i pomysłów zostało już najzwyczajniej w świecie przerobionych. Jednak Suzanne Young udowodniła, że owszem, jest możliwe, aby wyrwać się z okrutnych szpon sztampowości i nudy. Stworzona przez nią historia jest nie tylko ciekawa, ale także skonstruowana w naprawdę sprytny i intrygujący sposób. Autorka nie podała wszystkiego swoim czytelnikom na tacy. W pierwszej części serii Program koncepcja młodych osób masowo popełniających samobójstwa została wręcz jedynie lekko zarysowana, a w zasadzie nie dowiedziałam się, jaki powód stoi za tą epidemią. I choć w innym przypadku czułabym niedosyt i złość, to w tej konkretnej książce okazało się to strzałem w dziesiątkę. Rozbudziło to jedynie moją ciekawość. Ciekawość, która rosła wraz z każdą, kolejną przeczytaną stroną.
Dawno nie czytałam tak wciągającej powieści, jaką jest "Plaga samobójców". Akcja jest niezwykle dynamiczna, wciąga praktycznie już od samego początku. Charakteryzuje ją wartkość i stopniowe budowanie napięcia przez autorkę. Warsztat pisarski Suzanne Young jest lekki, ciekawy, absorbujący, po prostu idealny do tego rodzaju książkach. Właśnie w głównej mierze dzięki niemu nie mogłam oderwać się od czytania. Nie wiedziałam też, czego się spodziewać. Jedno trzeba oddać pisarce - wie ona, jak porządnie zaskoczyć, a nawet zaszokować czytelnika. Przygotujcie się więc na niezapomniane emocje!
Mogę pisać o klimacie, o barwnej fabule, o wciągającej treści, ale przecież nie mogę zapomnieć o wątku miłosnym. Związek Sloana i Jamesa jest tak prawdziwy, tak genialnie przedstawiony, że wciąż się nie mogę temu nadziwić. Suzanne Young idealnie udało się ukazać zażyłość relacji pomiędzy tym dwojgiem. Ich uczucie rodziło się wolno, przyjaźń stopniowo przekształcała się w piękną i dojrzałą miłość, która totalnie mnie urzekła. Dialogi pomiędzy nimi miały w sobie jakąś iskrę i realność, w ogóle nie były sztuczne, często wywoływały we mnie szeroki uśmiech. Autorki książek skierowanych głównie do młodzieży często przesadzają, czynią wątki miłosne zbyt przesadzonymi, zbyt słodkimi i zbyt uroczymi. Suzanne Young perfekcyjnie udało się tego uniknąć. Od tej pory Sloane i James będą jedną z moich ulubionych par literackich, a uwierzcie, że ciężko znaleźć się na tej liście. Ach ten James... Naprawdę ciężko jest go NIE pokochać.
Zdecydowanie to, co cenię w dystopiach to ich nietypowy klimat. Tego rodzaju powieści bardzo często są wręcz naładowane mrocznym klimatem, wyczuwa się w nich niesprawiedliwość tamtejszego świata przedstawionego. Nie inaczej jest właśnie w "Pladze samobójców". Czytając o czyhających na uczniów w szkole agentach, ryzyku oznaczenia i trafienia do Programu, czułam autentyczny strach. Jednak to, co wzbudziło we mnie największe przerażenie to fakt, iż pacjencji Programu zostawali pozbawiani większości swoich wspomnień (tych, które w mniemaniu władz spowodowały u nich chorobę).
"Plaga samobójców" to pierwszy tom serii Program, która wciągnie Was do swojego świata i na długo z niego nie wypuści. Powiedzenie, że ta powieść wciąga, byłoby naprawdę dużym niedopowiedzeniem, ona wręcz wsysa! Autorka całkowicie urzekła mnie tym, że wyrwała się ze szponów sztampowości i stworzyła dzieło, w czasie lektury którego ani razu nie odniosłam wrażenia: "to już było".
Zawsze sobie mówię, że dobrą książkę poznaję po tym, gdy zostaje ona ze mną na długo po jej skończeniu. Tak właśnie jest z "Plagą samobójców". Przeczytałam ją, po czym wcale jej nie odłożyłam po to, aby zacząć nową przygodę. Nie, ja nie mogłam przestać o niej myśleć. Analizować przeczytanej historii. Zastanawiać się, jak potoczy się ona dalej. I myśleć, kiedy zostanie wydana kontynuacja, ponieważ wprost nie mogę się jej doczekać. Jak zapewne się domyśliliście, prequel Programu ogromnie przypadł mi do gustu. Coś czuję, że wrócę do niego jeszcze nieraz w niecierpliwym oczekiwaniu na sequel... Jeśli lubicie dystopie naładowane emocjami - nie wahajcie się sięgnąć po tą lekturę. A nawet jeśli myślicie, że za nimi nie przepadacie, to gwarantuję, że "Plaga samobójców" to zmieni. Gorąco polecam!