Eliza Orzeszkowa do grona moich ulubionych pisarzy zalicza się nie od dziś. Powiecie, co takiego można odnaleźć w utworach pisanych ponad wiek temu, trudnych językowo, pełnych archaizmów? Powiecie, po co zgłębiać dziś ideały epoki, która zapewne nie na darmo odeszła w zapomnienie, owiana mrokami dziejów? A jednak zaczytujemy się w klasykach, sięgamy po siostry Bronte, Dickensa i innych zagranicznych XIX-wiecznych twórców. Czemuż więc nie sięgnąć po Orzeszkową, której powieść "Dwa bieguny", wydana niegdyś także pt. "Dzika" niczym nie ustępuje powieściom autorstwa utalentowanych sióstr z plebanii w Haworth.
"Dwa bieguny" to niedoceniony, a bardzo wartościowy utwór. Przyznaję, pisany niełatwym językiem, pełnym wtrętów z francuszczyzny. Poznajemy oto przemyślenia znajdującego się u kresu życia Zdzisława Gronowskiego - przedstawiciela najwyższej klasy społecznej, bywalca salonów, dawniej młodziana przystojnego i zapewne utalentowanego, acz utracjusza i bawidamka. Podczas jednego z licznych przyjęć u uroczej kuzynki Idalii, Zdzisław zauważa w salonie nietuzinkową osobę, gościa niepasującego zupełnie do towarzyskiej śmietanki, acz z pewnością ustosunkowanego i posiadającego coś, czego na pierwszy rzut oka nie widać, skoro został zaproszony, a nawet przedstawia się go w towarzystwie. Tym gościem jest panna Seweryna Zdrojowska - młoda i nawet ładna, lecz niesłychanie niewspółczesna kuzynka zarówno Idalii, jak i Zdzisława. Dziewczyna na co dzień mieszka w majątku znajdującym się daleko od świateł wielkiego miasta, na skraju Puszczy. Jest jego jedyną spadkobierczynią po śmierci brata, który jak można wywnioskować, zginął w powstaniu. Okazuje się, że Seweryna przyjechała z wizytą, by dowiedzieć się jak najwięcej o tym, w jaki sposób można pomóc społeczności zamieszkującej jej zaścianek i wsie do niego należące. Łaknie rozmów ze światłymi ludźmi, których spodziewa się znaleźć w gościnnym salonie kuzynki. Ku swemu zdumieniu odkrywa jednak głęboką powierzchowność wyższych sfer, której kompletnie nie rozumie. Podobnie jak większość dobrze urodzonych widzi w dziewczynie niewiele więcej poza znacznym majątkiem i "dzikim" obejściem.
We wspomnieniach Zdzisława Seweryna zajmuje bardzo wiele miejsca, mimo iż zetknęli się ze sobą tylko jednej zimy. Połączyło ich uczucie, lecz rozdzieliły różnice nie do przeskoczenia. Byli jak tytułowe dwa bieguny magnesu odpychające jedno od drugiego. Chociaż pisarka nie szczędzi krytyki dla uprzywilejowanej warstwy ówczesnego społeczeństwa, to również chwilami może nawet za mocno, podkreśla heroiczność i czystość czynów urodzonej pozytywistki Seweryny. Jednak należy to zrzucić na karb wymogów epoki.
Lekturę powieści szczerze polecam.