Dostałam niedawno "Drogę ślepców" do recenzji, przeczytałam, poszukałam informacji w sieci, zaintrygowana sięgnęłam po "Drogę"; i tu...
Zastanawiacie się zapewne co ma wspólnego "Droga ślepców" z westernami? Ano ma!
Każda kolejna książka, czy też film w których pojawiały się konie, kowboje i szeryf oraz saloony, to westerny. Było ich wiele... I każdy następny wyglądał podobnie, i cóż z tego? Czy ktoś mówił, że Clint E. jest naśladowcą Johna W. Nie o to, tu chodzi.
Teraz niemożliwym wydaje się napisanie czegoś ciekawego, co by nie było wcześniej, gdzieś zaprezentowane. Zawsze będą podobieństwa: fabuły, treści, czy też stylu. Tak samo często pojawiać się będą różnorodne komentarze na ten temat. Tego nie unikniemy. czy to dobrze? To zależy. Od czego? Od wielu rzeczy.
"Droga" i "Droga ślepców" to dwie różne książki, choć napisane podobnie. Różnic jest w nich tyle samo, co i podobieństw. Są jednak inne...
Zostawmy na chwilę zbieżność miejsca i akcji, skupmy się na samej treści. Różnice:
McCarthy nie daje nam żadnej nadziei, Dryjer takową podkreśla. Droga - jest poza wszystkim o miłości, Droga ślepców - o wspomnianej nadziei. McCarthy niszczy nas swoim obrazem i przesłaniem, Dryjer na swój sposób podbudowuje. Droga - nie ma w ogóle zakończenia, Droga ślepców - posiada nie tylko je ale i wyjaśnia przyczyny. Obydwie książki kończą się całkowicie inaczej, jakby na przeciwnych biegunach. Droga - jest o wędrówce ojca i syna, Droga ślepców o marszu chłopca; czasami towarzyszy mu jakiś obcy, nieznajomy, innym razem są kolejne postacie. McCarthy uznaje ludzi za wymarłych, dobija ich na naszych oczach, Dryjer wręcz przeciwnie, jego bohater dociera wreszcie do granic, gdzie łączą się dwa światy. Droga - jest pełna zła, które otacza bohatera bezustannie, Droga ślepców - od połowy zmienia bieg i pozwala odnaleźć dobro (tam jest wizja ludzi idealnych, prostych u podstaw, ale takich jakimi powinniśmy być - wątek leśnych duchów, czytaj leśnych ludzi; ciekawie napisane. Droga McCarthego to bój skazany na porażkę, Droga ślepców Dryjera to bój a potem odrodzenie, i to zaskakujące. Droga - jest zimna, jak te pękające z zimna kamienie; Droga ślepców - cieplejsza, poszukiwania zaginionego słońca mogą zakończyć się sukcesem. W Drodze nie ma imion, w Drodze ślepców pojawiają się w pewnym momencie; są tam także fragmenty liryczne.
Podsumowując,
Droga - Droga ślepców: podobne tło i być może bohater, kilka zwrotów, reszta całkowicie jednak inna. Styl i język choć podobny,to o niczym nie świadczy (krótkie zdania dość często występują w innych książkach)Droga - to powieść dojrzała, spełniona, choć bez finału. Droga ślepców - to zaledwie debiut, opowiadanie, które na szczęście charakteryzuje się niezłym stylem i daje nadzieję na jeszcze (sama jestem ciekawa kolejnych książek Autora). W Drodze McCarthego dialogi wpisują się w tło narracji, w Drodze ślepców są od myślnika. Myślę, że to dobrze, że taka pozycja pojawiła się na naszym rynku, i że być może nawiązuje do klasyka. Nie jest jednak jego bezduszną kopią, czy też zniekształconym odbiciem z lustra; wnosi coś więcej, okrywa inną sferę (choć i to zapewne ktoś już wcześniej gdzieś opisał), jest dobrze zapowiadającym się debiutem.
Dla mnie absolutnie (po przeczytaniu i interpretacji) obie książki są różne. Ostatecznie gdybym jednak musiała je jakoś ze sobą powiązać, to nakreśliłabym "Drogę ślepców" jako kontynuację "Drogi", choć to zapewne nadużycie. Zmyślnym echem,które mi podpowiada, określiłabym "Drogę ślepców" zakończeniem "Drogi", bo u McCarthego go zwyczajnie brakowało...