Pewnie nikogo nie zdziwi fakt, że gdy tylko dowiedziałam się o możliwości recenzowania tejże książki biegałam z "bananem na twarzy". Trzeba wiedzieć, że jestem wielką fanką tego serialu, właściwie "Dr House" jest jedynym serialem, który oglądam tak naprawdę. Bo ja to wolę sobie poczytać niż tracić czas na telewizję.
Gregory'ego House nie trzeba przedstawiać, nawet anty fani serialu wiedzą jaki on jest i co robi - tu ci nowina - jest lekarzem. Nie byle jakim lekarzem, bo House działa tam, gdzie nikt inny poradzić sobie nie może. Jako doskonały diagnosta bezbłędnie rozpoznaje nękające jego pacjentów choroby, często robiąc to wbrew ich woli (działając w imię zasady paternalizmu, o czym później). Do dyspozycji ma swój trzyosobowy zespół (zależy od sezonu, raz się zmniejsza, raz zwiększa lub ulega całkowitej wymianie; jednak książka opiera się na czterech sezonach, więc tego będę się trzymać) -Dr Allison Cameron, specjalistka od immunologii, Dr Erica Foremana, specjalistę od neurologii oraz Dr Roberta Chase, specjalistę chirurgii. Wraz z zespołem bohater serialu rozwiązuje zagadkowe choroby, które mówiąc szerze w realnym życiu raczej często się nie zdarzają.
Konstrukcja odcinka jest zawsze taka sama początek przedstawia nam pacjenta, który w najbliższym czasie trafi pod oko House'a, przez cały odcinek lekarze będą zmagać się z chorobą, która w zawrotnym tempie będzie się rozwijać. W każdym odcinku obserwujemy zachowania, charaktery czy relacje bohaterów i na tym skupili się twórcy tej książki. Twórcy, bo każdy artykuł napisała inna osoba. W większości są to zapaleńcy serialu potrafiący przymknąć oko na niebywały spryt i charyzmę naszego bohatera. Bądź co bądź fanom serialu ciężko jest krytykować przypadek Grega. Jakkolwiek ciężki by on nie był. W końcu - House to House, nigdy się nie zmieni. Jest egocentrykiem, za nic ma prawa i poszanowanie pacjentów czy nawet bliskich mu osób, otacza się maską niedostępności, odrzuca ironią i sarkazmem, a przede wszystkim zawstydza wysokim ilorazem inteligencji, sprytem i rozwiązywaniem zagadek, na których nikt nie ma rady.
Bardzo przydała mi się ta książka, bo pozwoliła mi spojrzeć z zupełnie innej perspektywy na postacie w tym serialu. Zawsze wydawało się, że to zespół nie poradzi sobie bez House, a tu jest odwrotnie, to on nie poradzi sobie bez nich. Może i podrzucają mu błędne diagnozy (niecelowo!), a zagadka i tak zawsze zostanie rozwiązana przez niego, to właśnie jego ekipa zmusza go do analizowania choroby raz za razem. Przede wszystkim wszyscy wzajemnie naprowadzają siebie i ściągają z źle obranych ścieżek leczenia. Burza mózgów, która ma miejsce w ich rozmowach nie tylko stymuluje zespół, lecz także samego House'a. Zupełnie jak Sherlock Holmes nie mógł poradzić sobie bez Watsona, tak House nie poradził by sobie bez ekipy.
Co ciekawe w książce następuje porównanie do Sherlocka Holmes i, co może was zdziwić, zbieżność jest bardzo duża, a podobieństwo wręcz znaczące. Nie tylko "podzielają" wspólne aspekty życiowe np. mieszkają pod podobnym adresem, na współpracowników zawsze mówią po nazwisku, czy też mają talent muzyczny. Otóż zarówno jak i Holmes, jak i House mają niebywałe pokłady inteligencji i dedukcji, nie raz, nie dwa widzieliśmy w serialu jak rzucenie okiem na pacjenta dawało odpowiedź na wszystkie dolegliwości (patrz wizyty w poradni), tak samo detektyw wystarczyło rzucenie okiem na człowieka by wiedzieć o nim więcej niż przeciętny przechodzień. Na tym podobieństwa się nie kończą, ważną rolę odrywają przyjaciele obu panów, Watson i Wilson, którzy naprowadzają bohaterów na właściwie ścieżki. Możemy obserwować ich oddanie i pomoc w ważnych momentach, czy wskazanie nowego śladu.
"Temu, kto pozwala światu lub najbliższemu otoczeniu ułożyć plan jego życia za niego, potrzebna jest tylko małpia zdolność naśladowania. Ten, kto sam swój plan układa, rozwija wszystkie swoje zdolności. Musi on obserwować, by wiedzieć, rozumować i sądzić, by przewidywać, działać, by zebrać materiały potrzebne do decyzji, rozróżniać, by móc decydować, a gdy się zdecydowała, zachować stałość i panowanie nad sobą, by trzymać się przemyślanej decyzji. A im częściej kieruje się w swoim postępowaniu własnym sądem i uczuciami, tym więcej tych zalet potrzebuje i silniej je rozwija. Można by go zapewne i bez tego skierować na dobrą drogę i uchronić od szwanku; lecz ile wart będzie jako człowiek?"
Wiele porównań znajdziemy w tej książeczce, jednym z ciekawszych jest paternalizm, którym rzekomo posługuje się House. Mówię rzekomo, chociaż prawdą to to jest. Paternalizm polega na działaniu, które wykonujemy dla czyjegoś dobra. Gregory wie lepiej od swoich pacjentów (którzy przecież są kretynami), co dla nich lepsze. Tutaj zaczęły się duże rozważania, co by było gdyby jednak diagnoza okazała się błędna. Takie właśnie filozoficzne aspekty poruszane są przez autorów, nie ma zbyt dużego wychwalania bohatera, a jedynie próba zrozumienia jego charakteru. Koniec końców okazuje się, że bycie lepszym człowiekiem nie oznacza lepszego lekarza. Patrzmy na Cameron, która jako kobieta ma obniżony próg wytrzymałości, wielokrotnie nie zgadza się z House, czasem prowadząc do komplikacji lub nieprzyjemnych sytuacji. Gdybyśmy my byli pacjentami z zagadką do rozwiązania lepiej byłoby nam wysłuchiwać docinek i być wyleczonym, niż "naprawiać" Gregory'ego.
Bardzo podoba mi się wykonanie książki, praca jaką włożyli w nią autorzy i ciekawostki, jakie za sobą niesie. To książka przede wszystkim dla fanów serialu, choć nie tylko. Nie znajdziecie tutaj wychwalania lekarza, ale bardzo rzetelne porównania, próby odpowiedzi i snucie wniosków, które pewnie nie jednego z nas zastanawiały. Jak dla mnie to naprawdę dobra książka! PS. O Holmesie i paternalizmie tylko wspominam, temat rozbudowany jest szerzej. Książka nie składa się tylko z tych dwóch przykładów.