Laurie Faria Stolarz jest nieznaną w Polsce autorką, jednak za granicą jej twórczość cieszy się wielką popularnością wśród czytelników. "Dotyk: Śmiertelny Sekret" to pierwsze dzieło pisarki wydane w naszym kraju, czy jednak autorka zdobędzie tutaj swoich fanów i wielką liczbę sprzedanych egzemplarzy? Wydaje mi się, że tak. Wśród ery, kiedy to książki dla młodzieży, podobne do tej, zawierają w sobie wampiry wegetarian i rozchwianych wilkołaków, czytelnikom przyda się coś, co jest inne niż wszystko pozostałe, ale nie do końca. Rozpoczynając czytanie "Śmiertelnego Dotyku", można mieć wrażenie, że to kolejna imitacja popularnej sagi "Zmierzch", jednak autorka bardzo szybko wyciąga nas z tego stwierdzenia. Bierze się ono z powodu tego że główna bohaterka zostaje uratowana przez uroczego, ale tajemniczego nieznajomego, który odpycha ją z pod kół pędzącego auta. Potem chłopak nie chce mieć z nią nic wspólnego i jedynie na lekcjach Chemii udaje im się zamienić ze sobą kilka słów, poza tym nic. Podobne, nieprawdaż? A jednak "Zmierzch" i "Dotyk" mają ze sobą tyle wspólnego co wiatrak do piernika, no może prócz stylu pisania. Obie książki wiąże tylko fakt, że są one pisane jako pamiętnik, czyli niemalże opowiadane przez główną bohaterkę, ale nawet tutaj możemy zauważyć spore różnice. W porównaniu do pióra Stephenie Meyer, pani Laurie Faria Stolarz pisze bardzo zwięźle. Czytając "Zmierzch" często nasuwała mi się myśl "Niech to się skończy" - tak, nie jestem fanką tej książki, tutaj fabuła mijała bardzo szybko, a i ciekawie. W podobnych książkach do tej, zawsze dobijał mnie fakt, że moge przewidzieć, co się zaraz stanie, tu tak nie jest. Autorka postanowiła w swoim dziele umieścić okruszki dobrego kryminału, co powoduje, ze akcja jest zagadkowa, a jednocześnie momentami mroczna, aż ciarki przechodzą. Pisarka podobnie jak Debbie Macomber, czyli jedna z większych autorek, która pisze kryminały dla kobiet i nastolatek, postanawia zostawić to co najciekawsze dopiero na koniec, co oznacza, że jeżeli nie przeczytamy co jest w ostatnich rozdziałach i będziemy szli przez książkę, jak na normalnych moli książkowych przystało, nie domyślimy się, kto jest prześladowcą i po co mu to wszystko. Dodatkową rzeczą, która wzmaga ciekawość i chęć, że książkę chce się przeczytać jednym tchem, nie przerywając nawet gdyby w domu wybuchł pożar, jest fakt, że co kilka rozdziałów możemy przeczytać tekst prześladowcy Camelii. Fragmenty te są krótkie i napisane pochyłą czcionką, więc nie da się ich ominąć. Najpierw można mieć wrażenie, że to wszystko wpisy dotyczące Bena, czyli tajemniczego nowego, sama autorka robi wszystko, abyśmy chcieli tak właśnie myśleć, jednak z czasem zaczyna pojawiać się fakt, że zmieniamy zdanie i każda następna postać, czy sytuacja pokazuje nam jak szybko można wpaść w mylne podejrzenia. "Śmiertelny Sekret" to nie "Zmierzch.". W książce nie musimy czekać na sam koniec, aby coś zaczęło się dziać, gdyż prawdziwa tajemnica rozpoczyna się już po kilku rozdziałach, co na pewno nie nudzi. W niektórych recenzjach lub opiniach czytałam, że główna bohaterka była irytująca, jej przyjaciele zabawni. Cóż, ja nie odczułam takiego wrażenia. Zawsze wyznaje zasadę, że jeżeli chce się kogoś polubić trzeba szanować jego plusy, ale też znosić i musy, może więc to dlatego. Muszę jednak przyznać, że postaci mają humor, a jednocześnie każdy z nich ma inny charakterek, jednym więc będą się podobali wszyscy, innym tylko wybrani, bo nie da się w końcu dogodzić każdemu. Laurie Faria Stolarz w swojej książce pokazuje, jak często osądzamy mylnie kogoś, tylko z powodu tego, że krążą wokół jego osoby plotki i pogłoski, co jest nie do wybaczenia. "Dotyk: Śmiertelny Sekret" to jednocześnie kryminał, romans dla młodzieży i małe fantasy, jednak bez mitycznych stworzeń i miejsc, co na pewno spodoba się nie jednej czytelniczce lub czytelnikowi, jeżeli owy się znajdzie. Mnie książka zadowoliła i to nawet bardzo. Było bardzo mało momentów, kiedy to uśmiech na moich ustach nikł.