Laura w tym roku broni pracy magisterskiej na kierunku Historia sztuki. Kiedy udaje jej się wszystko zaliczyć, postanawia wyjechać na wymianę międzynarodową, a konkretniej na wolontariat do Norwegii. Pakuje więc walizki, pod pachę zabiera swojego psa Leona Zawodowca, żegna swoje dwie najlepsze przyjaciółki i jedzie na przygodę życia. Pech jednak chciał, że kilka dni wcześniej zaginął Remek, chłopak poznany przez przypadek w kawiarni, który prawdopodobnie zaginął w okolicach jej wycieczki, gdy poszukiwał odpowiedzi na temat samobójców skaczących z klifu i istot nadprzyrodzonych. Nic jej jednak nie powstrzymuje przez wyjazdem, w końcu będzie tylko rzut beretem od stolicy. Nikt nie podejrzewa jednak, że przy wpisywaniu miejscowości nastąpiła pomyłka i tak naprawdę będzie mieszkać i prowadzić renowację jednej z sal zamku na wyspie, która ma ograniczony dostęp do ludzkich zasobów, gdzie świat nie zagląda i gdzie tajemnica jest tematem przewodnim. Dlatego też nie jest zaskoczeniem, kiedy to na przystanek podjeżdża po nią tajemniczy i bardzo przystojny Gabriel, mężczyzna, którego widziała we śnie, gdy skakał ze wspomnianego klifu. Ten wyjazd odkryje wszystkie karty. I nie tylko karty.
Jest to debiut polskiej autorki, Adeliny Tulińskiej. Choć nie czytam takich gatunków, postanowiłam spróbować z tą książką, ponieważ od początku, już po samym opisie poczułam w niej potencjał. Moje przypuszczenia sprawdziły się, choć przy pierwszych już kartkach miałam co do tego wątpliwości. Całe szczęście z każdym następnym rozdziałem coraz bardziej się wkręcałam i gdyby nie to, że lekturę czytałam podczas choroby i wymęczenia organizmu- przeczytałabym od razu. Jest to lekka pozycja, którą czyta się błyskawicznie. Krótkie rozdziały gwarantują nam tą dynamiczność, a bohaterowie i ich ciekawie skonstruowane charaktery zapewniają nam, że nie oderwiemy się, póki nie skończymy. Tym, co mi przeszkadzało w pierwszej chwili były uczucia, jakie towarzyszyły Laurze zaraz po zapoznaniu się z Gabrielem. Tak bardzo mnie to irytowało, że przekreśliłam powieść grubą krechą. Dobrze jednak, że dałam jej drugą szansę, bo to, co mnie wcześniej denerwowało, sprawiło, że tonęłam w rozczuleniu. Nie mogłam przestać się uśmiechać, kiedy Ci dwoje byli obok i nie mogłam przestać się bać o tą dwójkę kiedy niebezpieczeństwo czyhało za rogiem. Nie chcę zdradzać za dużo szczegółów, odkrywać tajemnic historii, dlatego powiem tylko, że bardzo, ale to bardzo spodobał mi się dobór istot do książki. Niespodziewane, nietypowe, rzadko spotykane. Charaktery przedstawione w powieści tak doskonale pasują do tejże opowieści, że z innymi bohaterami nie potrafiłabym sobie jej wyobrazić. Jestem ucieszona, że miałam okazję przeczytać coś początkującego i jednocześnie dobrego, dlatego polecam, szczerze polecam na lekkie dni. Banalna historia, choć opowiedziana w ciekawy i tajemniczy sposób.
Recenzja znajduje się również na
www.zksiazkadolozka.blogspot.com