W życiu przychodzi taki moment, kiedy trzeba się z nim rozliczyć. Nieraz decyzja jest podejmowana samodzielnie, a czasem pomaga w tym los. Myślę o tym, co przydażyło się Dolores Claiborne i wydaje mi się, że jej wyznanie musiało ujrzeć światło dzienne. Pewne rzeczy muszą zostać wypowiedziane na głos. Spowiedź Dolores stała się przestrogą nie tylko dla słuchających jej, ale też dla czytelników. Kim jest Dolores Claiborne i co ma do powiedzenia, zastanawiacie się ?
Zaczynając czytać kolejną książkę Stephena Kinga wydawało mi się, że mam do czynienia z komedią w jego wydaniu. Oto kobieta w wieku 66 oskarżona jest o zabicie swojej nieco starszej, schorowanej pracodawczyni, Very Donovan. Nie to jest komiczne. Dolores jest pełna werwy, jej cięty język i ostre porównania powodują rozbawienie. To taka baba przekupa, wydaje się. Wie wszystko o wszystkich, nie boi się komuś dopiec i ma swoje zdanie na każdy temat. Taka w stylu 'pozjadałam wszystkie rozumy', a prawdy, które głosi, są raczej uniwersalne, choć babka myśli,że odkryła Amerykę.
„Usuniesz później moją łacinę, prawda, Nancy? Jestem po prostu starą babą z niewyparzoną gębą i parszywym charakterem, ale tak już jest, kiedy się wiodło pieskie życie.” (s 11)
Wyznanie Dolores zaczyna się na przesłuchaniu na okoliczność zabójstwa i jak wspomniałam, chce się śmiać. Claiborne ma zamiar opowiedzieć długą historię, by idealnie wytłumaczyć swoje ewentualne pobudki. Zaczyna od relacji z Verą. Pracodawczyni głównej bohaterki miała swoje żelazne zasady, według Dolores niepoważne, a za nieprzestrzeganie ich od razu wyrzucała z pracy. 6 spinaczy, Dolores, ma być 6, pamiętaj!
Bohaterka opowiada szczegółowo, jakie numery odstawiała jej Vera na starość. Otóż przez kilka stron Claiborne serwuje opowieść o tym, jak to Vera wstrzymywała kał przez kilka dni, by pewnego dnia, gdy Dolores zajmie się sprzątaniem, pozbyć się tego, co jej w jelitach zalega i przy okazji upaćkać siebie i pół domu. Obrzydliwe, wiem. A przy okazji kabaret. Claiborne celowo włączała odkurzacz, ustawiała się na schodach, po odczekaniu chwili biegła na górę, by unieszkodliwić plan Very. Pani Donovan lubiła w ten sposób robić na złość swojej opiekunce, te potyczki zamieniły się w prawdziwą wojnę. Naprawdę, interesujący wątek, którego chyba nigdzie nie spotkacie.
Dolores opowiada też o swoim domu w przeszłości i szczególnie ważne są tu zdania o córce. Selena pewnego dnia zmieniła się i to ogromnie. Z wesołej, pracowitej dziewczyny została pozapinaną po samą szyję smutaska z tłustymi włosami. Po śledztwie matki dziewczyna przyznała się, że jej niezbyt ogarnięty życiowo ojciec molestuje ją. Dolores prawie dostała szału, ale powstrzymała się ze względu na dziecko. Rozprawiła się ze swoim mężem, przysięgając, że odejdzie od niego w każdej chwili. Chciała poświęcić pieniądze na studia trójki pociech, gdy okazało się, że ta kreatura, jej mąż, zabrał pieniądze, chcąc ją przechytrzyć. Co na to Dolores? Już wiecie, jaka ona jest.
„Po prostu czasem musimy być okrutni, żeby okazać dobroć – jak lekarz, który robi dziecku zastrzyk, choć wie, że będzie ono płakało, nie rozumiejąc, że to dla jego własnego dobra.Spojrzałam w głąb siebie i zobaczyłam, że mogę być okrutna” (s 81)
W tamtych dniach Dolores była bardzo przybita. Przypadkowo dowiedziała się o tym Vera, zazwyczaj niechętna służbie, tym razem chętnie wysłuchała panią Claiborne. Jeszcze zdrowa pani domu nie współczuła jakoś szczególnie swojej pracownicy. Zdradziła jej przepis na załatwienie całej sprawy. Dolores wiedziała, że to tkwiło gdzieś w jej środku, że znała to rozwiązanie od początku.
„Słałam łóżko, myśląc o tym, co mi powiedziała...że nieszczęśliwy wypadek, w którym zginie zły człowiek, może być całkiem przyjemnym zbiegiem okoliczności. Zaczęłam wreszcie dostrzegać to, co cały czas miałam przed nosem, a co ujrzałabym znacznie wcześniej, gdyby moje myśli nie szamotały się panicznie niczym wróbel, który nie potrafi wyplątać się z matni” (s 128)
Czytelnicy zazwyczaj mówią, że nie chcą czytać Kinga, bo nie lubią horrorów. To książka, która będzie dla takich osób ideałem. Otóż mamy tu do czynienia z dreszczowcem psychologicznym. Autor daje nam chwilę się pośmiać, żeby zaraz uśmiech zszedł z naszych twarzy, a zastąpiło go coraz większe przerażenie. Dolores była gotowa zakończyć sprawę raz na zawsze. Domyślała się, że nie tylko ona będzie cierpieć – największą krzywdę poniesie jej córka, z wiecznym pytaniem w oczach „czy to moja wina mamo? Zrobiłaś to przeze mnie?” To straszne, że musiało do tego dojść. Co więcej, skąd Vera miała takie doświadczenia? Przecież taka myśl nie tkwi w nas naturalnie, od tak. Musiała kiedyś zostać sprowokowana do tego gorzkiego wniosku...
„Dolores Claiborne” to monolog bohaterki, który nie zawiera ani grama potworów, tylko prawdę o ludzkiej naturze. Autor znowu przeraża człowiekiem i doskonale wczuwa się w rolę pokrzywdzonych, pełnych determinacji kobiet. Ta książka przerazi bardziej niż najstraszniejszy z horrorów. Niektóre oblicza człowieka sprawiają, że trzeba się bać o wiele bardziej niż wyimaginowanych strachów. Tak jest też w tym przypadku. Gdy nadeszło zaćmienie słońca, takie, które się widzi raz na kilkaset lat, Dolores rozprawiła się z Joem. Jej mąż na pewno na to zasłużył. Książka to historia kobiet, które musiały dokonać wyboru, a jak wiadomo, za wybory się płaci. Albo spojrzeniem pełnym wyrzutu albo duchami w postaci kotów kurzu...
„Słuchajcie; nawet jeśli nie uwierzyliście w każde moje słowo, uwierzcie, kiedy mówię, że wszystko, co robiłam, robiłam z miłości....z miłości, jaką matka darzy swoje dzieci. To najsilniejsza miłość na świecie i najbardziej niebezpieczna. Największą jędzą na ziemi jest matka przerażona o swoje potomstwo” (s 251).