Historie o miłości i romanse zazwyczaj kojarzą się z ckliwymi i naiwnymi opowieściami, w których główni bohaterowie, mimo wielu perypetii i zbiegów okoliczności w końcu i tak są razem. Gdy sięgałam po Dobrego człowieka autorstwa Andrew Nicoll też tak myślałam i obawiałam się, że nie będzie to porywająca lektura. Jednak jakież było moje zdziwienie, gdy już po kilku stronach zorientowałam się, że to coś więcej. Ta powieść sprawiła, że od tej pory na książki opatrywane hasłami miłość i romantyczna będę patrzyła pod zupełnie innym kątem, bo przegapienie tej byłoby niewybaczalnym błędem.
Dobry człowiek to powieść, której bohaterem jest dobry burmistrz miasta o tajemniczej nazwie Kropka – Tibo Krovic. Jej motyw przewodni to miłość, tego lubianego przez wszystkich mężczyzny do swej sekretarki Agathe Stopak. Niestety, kobieta choć samotna, nieszczęśliwa i potrzebująca uczucia, wciąż jest zamężna. Naszemu burmistrzowi pozostaje więc snucie marzeń, upajanie się zapachem jej perfum i potajemne wielbienie olśniewającej urody. Ten stan rzeczy utrzymuje się, aż do dnia, gdy przez przypadek lunch pani Agathe wpada do fontanny. Czy ten zdawałoby się nic nieznaczący incydent zbliży do siebie oboje ludzi, tak desperacko potrzebujących miłości? Czy patronka miasta – święta Walpurnia, spojrzy na nich łaskawym okiem ze swej katedry i da szansę rozkwitającemu właśnie uczuciu?
Narrator powieści ujawnia się po kilku stronach, a jest nim nikt inny, jak święta Walpurnia – opiekunka Kropki i jej mieszkańców. Niegdyś piękna mniszka, która na swą własną prośbę została oszpecona i obdarzona przez bogów bujną brodą, teraz zazwyczaj biernie obserwuje poczynania swych wyznawców i opowiada ich historię. Jest wszędzie i wie wszystko, co dzieje się w mieście, potrafi również zaglądać do ich serc, dzięki czemu możemy się dowiedzieć o czym myślą i co czują. Często zwraca się do Czytelnika, by na przykład wyjaśnić z jakich powodów pewne zdarzenia opisuje rozlegle, innym poświęcając mniej czasu. To bardzo ciekawy i trafny zabieg, by narrator wszechwiedzący nie był kimś tajemniczym i odległym.
Bohaterowie są ludźmi z krwi i kości – popełniają błędy, targają nimi znane nam uczucia i namiętności. Bez problemu można się wczuć w ich role, dzięki czemu stają się nam bliżsi. Mają w sobie coś, co sprawia, że nie da się ich nie lubić. Nawet potężny prawnik – Yamke Guillaume, który z początku wydaje się być podejrzanym i aroganckim typem, w końcu zyskuje sobie zaufanie. Największe wrażenie wywiera tytułowy dobry człowiek – burmistrz Tibo Krovic. Poznajemy go ,gdy cielęcym wzrokiem podąża za swą ukochaną, jest sprawiedliwy, miły i uprzejmy dla wszystkich, lecz także trochę ciapowaty, przez co patrzy się na niego z przymrużeniem oka. Jednak w kluczowych momentach okazuje się, że to człowiek niezwykle silny, potrafiący walczyć o swoje, który wie, czym jest prawdziwa miłość i nie zawaha się przed niczym w imię szczęścia swej wybranki.
Cała powieść przepełniona jest tajemniczością i wszechobecną magią. Już same nazwy miast typu Kropka, Myślnik czy Umlaut sprawiają, że czujemy się jak w jakiejś bajkowej krainie, choć z drugiej strony mamy Londyn i Amerykę, które przecież jak najbardziej należą do realnego świata. Poza tym nieznany nikomu nawiedzony teatr, widziana przez nielicznych grupa cyrkowców i kobieta zmieniająca się w dalmatyńczyka, to tylko niektóre elementy nasuwające pytania o swe znaczenie i zachęcające do głębszych przemyśleń.
Dobry człowiek to piękna powieść o miłości i ludzkich wyborach. Odrobinę senny i magiczny klimat tej książki nastraja melancholijnie i marzycielsko. Jest godna polecenia zarówno osobom, które lubią historie z gatunku love story, jak i tym, którzy nigdy wcześniej po nie nie sięgali. Jest to idealny wybór dla każdego, kto chciałby oderwać się od rzeczywistości, przeczytać coś lekkiego, ciepłego i nietuzinkowego. Bo taka właśnie jest ta pozycja. Ja jestem zachwycona, mimo że romanse nigdy mnie nie porywały. Z tego powodu gorąco zachęcam do jej lektury.