Zamknięty w sobie malarz, który atakuje jeden z obrazów w muzeum. Psychiatra, który chce mu pomóc. Matka, która chce jedynie normalności. Francuzka pochodząca z XIX wieku, piszą listy do jednego z krewnych. Tajemnicza Mary. Co ich łączy? Ból, miłość, poświęcenie, tęsknota.
Autorka podjęła temat łatwy, wydawać by się mogło już oklepany. Psychika artysty/malarza zawsze w świadomości społeczeństwa była dziwna, niezrozumiała niekiedy nawet chora. Kostova sprawiła, że w tej dziwności jest coś urzekającego, trafiającego do wnętrza czytelnika. Razem z doktorem Marlowem chcemy dowiedzieć się, co spowodowało niechęć do rozmów jego pacjenta.
Książka jest podzielona na dwie części. Pierwsza to ta wyżej wspomniana druga zaś jest epistolarna przenosząca czytelnika w świat XIX Francji. W listach oddany jest klimat nie tylko Paryża, ale również tamtejszych obyczajów. Udowodniono, że nie trzeba pokazywać ciała, nie trzeba namiętnych pocałunków by oddać uczucie niepewności, miłości, zauroczenia, podniecenia. Dzięki temu też rozumie się, że miłość nie ma granic wieku, czasu, konkretnego miejsca.
Pisarka dużo miejsca poświęca impresjonizmowi. Można śmiało powiedzieć, że Ona sama jest przedstawicielką tego kierunku w literaturze. Każde zdanie to jedna plamka zrobiona przez malarza na obrazie. Plamka z pozoru nieistotna a jednak bez niej to nie byłby ten sam obraz. Barwny i bogaty język, jakim posługuje się Elizabeth Kostova pozwala odczuwać wrażenia nie tylko duchowe, ale również i zmysłowe. „Czujemy” zapach farb, jesteśmy wrażliwi na grę światła. Czytelnik bez najmniejszego problemu może wczuć się w rolę malarza będącego w trakcie ekstazy twórczej lub też opadającego z sił, gdy obraz jest skończony.
„Łabędź i złodzieje” to bardzo dobra powieść obyczajowa. Dużo w niej przemyśleń na temat istoty małżeństwa, starości, przemijania, miłości i wielu, wielu innych kwestii, których nie sposób wymienić jednym tchem. Bez wątpienia każdy z Was znajdzie coś, co odpowiada doświadczeniom oraz etapowi życiowemu, na którym się znajdujecie.
Nie jest to książka, którą można czytać wszędzie i o każdej porze. Wątpię, że czytając ją rano w autobusie pełnym rozmawiających ludzi czytelnik odbierze treść tak samo głęboko jak gdyby czytał wieczorem w ulubionym fotelu pod ciepłym kocem. Tyle ile „włoży się” w nią swojego czasu i skupienia tyle wyniesie się z jej treści. Ta powieść się ciągnie. Ona nie ma wyraźnego początku i środka. Pochłonięci lekturą zauważamy dopiero koniec z powodu braku kolejnej strony do przewrócenia.
Potrzeba Wam więcej wskazówek i zachęt? Dobrze.
Polecam.