Jestem dość skonsternowana, bo zupełnie nie wiem, co mam napisać o książce Łukasza Piotrowskiego „Demony Dominiki”. Przede wszystkim dlatego, że należy ona do gatunku literackiego kompletnie mi obcego i z pewnością nie sięgnęłabym po nią, gdyby gdziekolwiek na okładce pojawiła się informacja, że jest to horror psychologiczny. No ale stało się, wzięłam i przeczytałam, co też nie zajęło mi wiele czasu, bo zaledwie kilka godzin.
Po pierwsze, zastanawiam się bardzo głęboko i nie wiem, po co pisze się takie książki. Czy one coś mówią o człowieku? Czy one mają za zadanie wzbudzać jakieś emocje, nawet ten strach, którego oczekuje się od horrorów? Te same pytania zadaje sobie myśląc o filmach z tego gatunku i też nie odnajduję odpowiedzi, może uda mi się wywołać dyskusję na ten temat.
Ale do rzeczy. Mamy zatem w naszej powieści Dominikę – młodą kobietę, która żyje w miarę szczęśliwie, ma kochającego męża, który jednak nie do końca spełnia jej oczekiwania, ma też kochanka, z którym dla odmiany dogaduje się bez słów, ma też dobrą pracę, w której raz jest lepiej, raz gorzej, generalnie jednak jest doceniana, choć kosztuje ją to wiele stresu, ma też szczerych przyjaciół wokół siebie. Pewnego jednak dnia w jej snach pojawia się tajemnicza, upiorna kobieta, którą wkrótce spotyka również w prawdziwym życiu. Zaczynają jej towarzyszyć okropne wydarzenia: widowiskowa i makabryczna śmierć znienawidzonej szefowej, zmartwychwstanie nastoletniej przyjaciółki, która dawno temu popełniła samobójstwo, wreszcie choroba psychiczna oddanej koleżanki. Kto stoi za tymi wydarzeniami, kim jest tajemnicza kobieta ze snów, czy jest jakiś sposób, aby uwolnić się od jej wszechmocy? Czy demony z przeszłości chcą zniszczyć wszystko, co kocha Dominika, a na końcu również ją? Czy to ona sama je stworzyła poprzez swoje kłamstwa, oszustwa, niezdecydowanie? Czy to wszystko dzieje się naprawdę, czy jest tylko snem? Tego już zdradzić nie mogę.
Dla mnie ta cała historia po prostu nie ma sensu. Nie rozumiem, czemu demon pojawił się w życiu Dominiki i umknęło mi, co sprawiło, że udało się go pokonać. Dominika wcale nie walczyła z demonami, błędy z jej przeszłości nie miały żadnego wpływu na jej obecne decyzje, nie zatruwały jej życia, dopóki nie pojawiły się w tak fizycznej postaci, czy też bardziej wywołując fizyczne skutki, makabryczne śmierci wielu osób. Konwencja horroru kompletnie mnie nie przekonała, nie trafiła do mnie.
Jednakże nie zamierzam nikogo zniechęcać do zapoznania się z tą lekturą. Ze swojego punktu widzenia doceniam całkiem przyzwoitą biegłość autora w pisaniu, bo pod tym względem nie mam nic do zarzucenia. Językowo nie jest to może majstersztyk, ale dość sprawnie napisana powieść. Autor potrafił zbudować odpowiedni nastrój, jaki towarzyszyć może spotkaniom z istotami z zaświatów, wszystkimi tymi niewytłumaczalnymi wydarzeniami, z którymi mamy do czynienia na kartach książki. Jego styl nie należy do wybitnych, ale jest dość sugestywny i obrazowy. Akcja też dzieje się w dobrym tempie, nie ma tu żadnych dłużyzn, a bieżące wydarzenia przerywane są tylko retrospekcjami, dzięki którym dowiadujemy się, jaka rolę w życiu Dominiki odegrała jej nastoletnia przyjaciółka Ida.
Podsumowując, nie mam do książki literackich zastrzeżeń, powiedziałabym nawet, że jest przyzwoita, jednak to kompletnie nie moja bajka, nie mój gatunek, dlatego ocenę pozostawiam czytelnikom, którzy mają większe doświadczenie w przyswajaniu takich historii.