Wszyscy mamy tajemnice, prawda? Sekrety małe i duże, skryte w zakamarkach duszy. Czasem takie, których ujawnienie światu może grozić zniszczeniem naszego życia i w konsekwencji nas samych. Marcel Moss powraca z kolejnym szokującym thrillerem, tym razem utrzymanym w klimacie domestic noir, którego bohaterowie zrobią wszystko, aby ich mroczne sekrety nie wyszły na jaw.
Kilka różnych ludzkich historii, które los postanowił połączyć w najmniej odpowiednim momencie. Dorota żyje pod jednym dachem z potworem. Mąż robi z jej życia piekło i chociaż na zewnątrz wyglądają na szczęśliwą rodzinę, nic w tej rodzinie nie gra. Kobieta ma dość i postanawia ułożyć sobie życie od nowa. Magda to była żona Bogdana, od którego uciekła, zostawiając z nim maleńką córkę. Po wielu latach postanawia odnowić kontakt z osiemnastoletnią już Nadią. Chociaż początkowo dziewczyna jest pełna rezerwy, szybko przyzwyczaja się do obecności biologicznej matki w swoim życiu. Szybko też się do niej przywiązuje. Nie wie jednak, że dopuszczając tę kobietę do życia swojej rodziny, ściąga na nią niebezpieczeństwo. Jakub i Alicja to młode małżeństwo, które na wakacjach poznaje kontrowersyjną parę i wchodzi z nimi w dość nietypowy układ, który na zawsze zmieni ich życie.
Ktoś kiedyś powiedział, że najbardziej boimy się tego, czego nie znamy (…) Wiem, że ludzie nie robią nic bezinteresownie. Żyjemy w czasach ostrej konkurencji i walki o każdy kawałek tortu. Nie możemy liczyć na nic za darmo. Dlatego nie mamy czasu na zawracanie sobie głowy rzeczami, które nie przyniosą nam korzyści.
Bardzo ciężko jest streścić najnowszą książkę Marcela Mossa, nie zdradzając przy tym dużo więcej niż podane zostało w opisie. Bo trzeba przyznać, że tym razem opis nie zdradza zbyt wiele. Bardzo fajną sprawą w powieści jest odkrywanie powiązań między bohaterami. O ile Magda, Nadia, Dorota, Bogdan i Mirek mają od początku jakąś wspólną historię i dość szybko dowiadujemy się o tym, co ich łączy, o tyle Jakub i Alicja wydają się być dołączeni do fabuły zupełnie przypadkowo. Kompletnie nie można ich z nikim połączyć. Czytamy sobie ich burzliwą historię i zastanawiamy się, co to małżeństwo ma wnosić do fabuły. Ich prywatne sprawy, szokujące sekrety, które oboje ukrywają od wyjazdu na pamiętne wczasy, nie za bardzo mają związek z tym, co dzieje się u innych bohaterów. Ale, jak to u autora bywa, nic w książce nie zostało zamieszczone przypadkowo. Wszystkie wątki pod sam koniec pięknie się łączą, dając klarowną i spójną całość.
Autor raczy czytelnika nie tylko przemyślaną i drobiazgowo skonstruowaną intrygą (jeśli mogę tak nazwać to wszystko, co się w książce dzieje), jak zawsze porusza istotne społecznie tematy. Tym razem wziął na celownik temat przemocy domowej, takiej, której na zewnątrz nie widać, a która niszczy człowieka równie skutecznie. Mamy w książce do czynienia z przemocą psychiczną, manipulacją, zależnością od męża, sprowadzeniem kobiety do roli posługaczki, poświęceniem i wreszcie z modelem dysfunkcyjnej rodziny. Autor zdecydowanie ma talent do przedstawiania trudnych i często kontrowersyjnych tematów w przystępny sposób. Lekki nie, bo są to ciężkie sprawy, których zwyczajnie nie da się lekko potraktować ani lekko o tym pisać. Styl autora jest jednak tak przyjemny, że te wszystkie przygnębiające sprawy nie przytłaczają, chociaż potrafią zasmucić. Przede wszystkim jednak autor potrafi skłonić czytelnika do przemyśleń, co nieodmiennie jest ogromną zaletą jego książek.
Akcja powieści pędzi jak Pendolino, albo nawet szybciej. Już sam początek jest mocny. Dowiadujemy się z niego, że ktoś ma wiele na sumieniu, nawet więcej niż jedną osobę. Później cofamy się do przeszłości i dowiadujemy się, jak doszło do szokującego i bardzo zaskakującego finału. Po raz kolejny nie sposób domyślić się, który z bohaterów stoi za czynami wspomnianymi w prologu. Rozwiązanie zagadki zaskakuje tam samo jak wstrząsa czytelnikiem. Istotnym wątkiem poruszanym w powieści jest swinging. Pierwszy raz się z czymś takim w literaturze spotykam i powiem tak: jestem w szoku, co wyprawiają ludzie. Nadal trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek może robić takie rzeczy. No dobra, rozumiem, że każdy ma inne potrzeby, ok, ale już to, co wyprawiali znajomi Jakuba i Alicji z Hiszpanii i przede wszystkim, w jakim ich to świetle stawia w związku z pełnionymi funkcjami, to już w ogóle hit. A najciekawsze jest to, że już na okładce możemy zobaczyć informację, że thriller został zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Autor przyznał, że faktycznie tak jest. Historia Alicji, Jakuba i ich znajomych jest prawdziwa, a klub „Rozpruwacz” naprawdę istnieje, ale pod inną nazwą rzecz jasna. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, byłyby to błędy. Jest ich w tej książce tyle, że można odnieść wrażenie, że książka w ogóle nie przeszła korekty. Literówki, urwane zdania, przestawione wyrazy, czasem jakiegoś brak. No niestety błędy odbierały mi trochę radość z poznawania tej historii. Ale, że twórczość autora bardzo lubię, przymknęłam oko na te drobne i w sumie dość nieistotne w kontekście całości niedociągnięcia.
Ludziom wydaje się, że dzieci mogą być w pełni szczęśliwe tylko wtedy, kiedy rodzice wychowują je razem. Tysiące kobiet decydują się trwać w toksycznych związkach i męczyć się przy gnębiących je partnerach, ponieważ ‚tak należy’. Nie rozumieją, że w ten sposób krzywdzą swoje dzieci, które latami bezradnie przysłuchują się kłótniom rodziców i obrywają rykoszetem, co rujnuje ich psychikę.
„Mroczne sekrety” to kolejna świetna, wciągająca i szokująca pozycja autora. Pełna zawirowań, prawdziwych problemów, nieprzerysowanych bohaterów. Intrygująca, zmuszająca do ruszenia głową. Jeśli chcecie wiedzieć, co się dzieje, kiedy niespodziewanie wszystkie głęboko skrywane sekrety wychodzą na jaw, przeczytajcie. Ja czekam na kolejny równie pokręcony thriller Marcela Mossa, a Wam tę książkę gorąco polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Mroczne sekrety” Marcel Moss – maitiri_books (wordpress.com)