Ostatnio pisałam Wam o jednej z moich ulubionych książek-poradników, pt. „Dlaczego mężczyźni kochają zołzy”. Chociaż lektur z tego gatunku nie mam za sobą zbyt wiele, bo i za nimi nie przepadam, ta książka naprawdę zdobyła moje wielkie zainteresowanie. I chyba ta recenzja właśnie zmobilizowała mnie ostatnio do tego, aby sięgnąć również po kolejną, bardzo podobną do wspomnianej, książkę autorki, „Dlaczego mężczyźni poślubiają zołzy”, poradnik, obok którego do tej pory przechodziłam dość obojętnie, sama nie wiem, dlaczego. Pierwsza jej część przecież zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
„W życiu połowa sukcesu zależy od wyboru soczewek, przez które będziesz na siebie spoglądać. Twoja satysfakcja zależy od tego, czy wybierzesz szkła dodatnie, czy ujemne.”
Być może słyszeliście już nazwisko samej autorki, Sherry Argov, jest ona bowiem autorką licznych artykułów do znanych na całym świecie magazynów, jak np. „Cosmopolitan”, występowała również w wielu programach telewizyjnych. Jej pierwsza książka natomiast, wspomniana przeze mnie wyżej, została przetłumaczona na ponad dwadzieścia języków i sprzedała się, i sprzedaje do tej pory, w ogromnym nakładzie. O popularności tej książki pisać nie będę, bo podjęłam ten temat już przy poprzedniej recenzji, nie ulega jednak wątpliwości, że zdobyła serca rzeszy czytelniczek (bo skierowana jest właśnie do kobiet) na całym świecie. O czymś to świadczy, prawda?
„W miłości nie ma dla mężczyzn nic bardziej atrakcyjnego od kobiety pełnej godności i pewnej siebie.”
Trzeba jednak przypomnieć, kim jest zołza według Sherry Argov. Nie jest to bowiem obłudna, wredna i perfidna kobieta, ale niezależna od nikogo, radząca sobie świetnie sama, a przede wszystkim szczęśliwa, z kimś lub sama – nieważne. Zołza bowiem nie uzależnia swojego szczęścia od mężczyzny ani kogokolwiek innego – jeśli ktoś jej nie akceptuje, nie przejmuje się tym, w końcu jest to opinia tylko jednej osoby, więc nie należy sobie nią zawracać głowy. Zołza jest ponadto miła, nie kłamie, jest w porządku wobec innych i przede wszystkim nie gra. To siebie stawia na pierwszym miejscu i swój komfort osobisty, ma własne życie, własne zainteresowania. I właśnie głównie tym zdobywa szacunek i podziw otoczenia, nie wysila się aby zdobyć uznanie innych osób, ona to po prostu ma, sama z siebie.
„Lepiej, żeby cię lubiano za to, kim jesteś, niż kochano za to, kim nie jesteś.”
Taki obraz zołzy przedstawia nam w swojej książce autorka, zarówno w poprzedniej, jak i tej części. „Dlaczego mężczyźni poślubiają zołzy” nie jest jednak książką, która radzi, jak za wszelką cenę złapać męża, jak skłonić mężczyznę, aby się z nami ożenił, albo przynajmniej kupił ten pierścionek zaręczynowy. O nie! Zołza bowiem nie jest desperatką! Chociaż poradnik bardzo by takim osobom pomógł, zdesperowanym dziewczynom, które myślą, że do szczęścia potrzebne im już tylko i wyłącznie małżeństwo. Ale nie tylko dla takich kobiet przeznaczona jest ta książka – sądzę, że zarówno tę, jak i „Dlaczego mężczyźni kochają zołzy” powinna przeczytać każda kobieta – bez znaczenia, czy posiada już męża czy jeszcze nie, czy ma faceta, czy uzależnia od niego wszystko czy ma własne życie i własne zainteresowania. Na pewno każdej z nas ta książka jest w stanie rozjaśnić trochę w głowie, trochę zrozumieć płeć przeciwną (wbrew pozorom wcale nie jest to takie trudne), trochę pokazać, jaką drogą kroczyć, aby zrealizować cele, nie tylko te małżeńskie.
„Kiedy kobieta skupia się na własnych dążeniach i doskonaleniu się, mężczyzna uzna, że ożenek z nią jest bezpieczny. Nie boi się, że taka kobieta będzie chciała mu coś zabrać.”
Sherry Argov stawia głównie właśnie na niezależność kobiety i to, jak atrakcyjne jest to dla mężczyzn. Facet bowiem nie chce, aby kobieta go tłamsiła, była jego drugą mamusią – chce mieć równorzędną partnerkę – i na tym skupia się ta książka. Autorka podejmuje również takie tematy, jak wspólne mieszkanie przed ślubem, seks, niezależność finansowa – a wszystko to podane w takiej formie, aby czytało nam się niezwykle szybko, aby nie znudziło, a przede wszystkim z ogromnym poczuciem humoru, podejściem z dystansem do ważnych wydawałoby się dla nas spraw, ale śmiałym i zdecydowanym. Podobnie jak poprzedniczka, ta lektura zdobyła już sporo zarówno pozytywnych, jak i negatywnych opinii i zdobędzie ich jeszcze sporo. Na pewno nie należy sobie brać do serca wszystkiego, co radzi autorka, ale najlepiej znaleźć tak zwany „złoty środek” – to jest chyba najlepsze wyjście przy poradnikach tego typu.
„Zołza nie czyni aluzji na temat małżeństwa ani nie pyta: ‘dokąd zmierzamy?’. Zamiast tego sugeruje, że wycofa się ze związku. Słowo ‘ślub’ nie pada ani razu.”
Ja osobiście muszę przyznać, że mnie ta książka, podobnie jak jej pierwsza część, bardzo się podobała. Daję jej niższą ocenę, bo wiele teorii autorka przedstawiła już w „Dlaczego mężczyźni kochają zołzy” i po prostu były mi już znane, do tej pierwszej poza tym mam od dawna ogromny sentyment ze względu na czas, kiedy przeczytałam ją po raz pierwszy. Obie jednak książki są warte przeczytania i uważam, że powinna je poznać każda kobieta, zarówno ta, która już zołzą jest, jak i miła dziewczyna, która po lekturze ma wielką szansę nią zostać, zrozumieć, jak ważna jest niezależność w naszym życiu. Polecam!
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2013/04/dlaczego-mezczyzni-poslubiaja-zozy.html]