"Bobby Polgar nie odrywał wzroku od kartki, którą trzymał w ręku. Bobby był mężczyzną nieznającym uczucia strachu. Jak dotąd - teraz się bał. (...)Na białej kartce było napisane, co ma teraz zrobić. Ma wrócić na Seaside Avenue 74 i tam czekać na dalsze instrukcje."
Wszyscy mieszkańcy Cedar Cove byli zaskoczeni wydarzeniami ostatnich dni. Najpierw kradzież z sejfu kilku tysięcy, a następnie podpalenie jednej z najlepszych restauracji w mieście - Latarni Morskiej, która należała do Justine i Setha Gundersonów, co skutkuje powolnym rozpadem ich małżeństwa. Podejrzanym staje się Anson, który miał już na swoim koncie kilka podpaleń, a który znika z miasteczka zaraz po pożarze. Młoda Allison sądzi jednak, że to niemożliwe i że jest inny powód zniknięcia ukochanego. Trudne chwile przechodzą także Linette McAfee i Cal Washburn. I choć dziewczyna jest zrozpaczona, wie, że dni jej związku z niewymownie przystojnym i inteligentnym dżentelmenem Calem są już policzone. Mnóstem problemów może pochwalić się także Maryellen - nie dość, że jej ciąża jest zagrożona, to Jon - jej mąż - za żadne skarby nie chce się pogodzić ze swoimi rodzicami. Jak widać problemy z dziećmi nie mają tylko Ellen i Joseph, ale i Charlotte z Benem. David, syn Bena, znów popadł w problemy finansowe, a Will, syn Charlotte, rozwodzi się ze swoją żoną i wraca do Cedar Cove, co staje się wyzwaniem dla Grace - matki Maryellen - która niegdyś z nim romansowała. Niepewna swoich uczuć jest także Rachel, która kocha Nate'a, ale nie chce odchodzić od małej Jolane, która wcześniej straciła matkę, a teraz może stracić najlepszą przyjaciółkę. Takie małe miasteczko, a ile problemów!
Cóż to była za fascynująca lektura!
Wiem, że to dziwnie wygląda, kiedy ja - Jennifer Laugh, miłośniczka fantasy, wiedźma na okresie próbnym, kochająca wiedźmy wszelakie, której cała jedna półka należy do Jaguara, a cała reszta do innej fantastyki - piszę, że obyczaj był fascynujący, ale tak po prostu jest! Ale od początku...
Pierwsze co rzuca się w oczy to mnogość postaci! Było ich od groma i bez specjalnej listy, na której wszyscy byliby spisani i opisani, to ani rusz! A że jestem leń, to sobie spis odpuściłam, ale jakimś cudem sobie poradziłam i pod koniec książki wiedziałam już kto, z kim, gdzie i w jakim stopniu są spokrewnieni. Byli jednak oni prości z prostymi myślami i celami, dzięki czemu, po ogarnięciu ich ilości, czytało się o nich przyjemnie. I choć dwóch bohaterów irytowało mnie niewymownie (Justine i Warren), to reszta zdobyła moją sympatię.
Co do fabuły... Prze najróżniejszych wydarzeń było trzy razy więcej niż samych bohaterów, co w sumie daje nam... Dużo. Każdy bohater opowieści ma dużo rzeczy do zrobienia, wiele przeszkód do pokonania. Dzięki wielowątkowości mamy szansę zapoznać się z każdym z nich z bliska, a jednocześnie sprawia, że żaden z bohaterów czy bohaterek nam się nie nudzi i nie mamy szansy lamentować, że "Sabrina to już od czterech rozdziałów użala się nad sobą, bo Bruce nie chce jej zabrać na bal".
Książkę czyta się w zastraszającym tempie. Gdybym się postarała, przeczytałabym ją w jeden dzień. Góra w półtora popołudnia. Język jest prosty, łatwy. Co prawda tłumaczenie czasem irytowało, ze względu na ciągłe powtórzenia, jednak głównie tłumaczka dobrze się spisała.
Podsumowując... Książka jest niesamowita i bardzo dobra. Język prosty, łatwy w odbiorze, bogata fabuła, wyraziści bohaterowie. Nie czytam za wiele powieści obyczajowych, a jeśli już, to młodzieżowe, jednak z pewnością mogę Zatokę Cedrów odłożyć na półkę z ulubionymi. Muszę was jednak ostrzec - jest to literatura prosta, całkowicie niewymagająca, nad którą nie siedzi się godzinami i zastanawia się nad zachowaniem bohaterów. Ba! Dla niektórych może być to książka za "płytka". Ja ją jednak za taką nie uważam i serdecznie polecam wszystkim, którzy chcą sobie zrobić krótką przerwę między innymi gatunkami, a także osobom, które z obyczajem są za pan brat :).