Na początku książki lekko się znudziłam i już zamierzałam ją porzucić, no bo nieznana i zapomniana, ale po paru stronach okazało się, że pan Pol opisuje swój rejs w momencie dla Polski historycznym i że te jego drobiazgowe opisy zajęć, rozrywek i samopoczucia są ważnym świadectwem czasów. Otóż, rejs przypadł na początek Stanu Wojennego! Więc opisy kłopotów z kontaktami z rodziną w Polsce, braków informacji z kraju nabierają dziś wartości świadectwa historycznego!
Autor obrał metodę, żeby opisywać swoje zdarzenia i przeżycia, więc opisuje jak to zabrał z sobą 50 kg ładunek kamer i różne klisze, jak to miał mało dolarów i nie stać go było na żadną pamiątkę poza pocztówkami, jak to w Belgii pan się pomylił i wbił mu pieczątkę wizową w miejsce Wielkiej Brytanii, jak to z zachwytem kupowali długopisy dla rodziny, jak to w Afryce tu mogli zejść, a tam nie, bo ten kraj jest socjalistyczny, a tamten kapitalistyczny. Wreszcie jak to statek cieszył się, że dysponuje kilkoma rolami filmów i że może je zamienić na inne z innymi statkami.
Powinniśmy się cieszyć z tej drobiazgowości, bo dziś widać jak bardzo się zmienił świat, Polska i cała technika! Kto teraz z młodych wie co to są wizy albo jakim 'bajerem' był fajny długopis zza granicy czy gumy do żucia? Ja pamiętam. Autor z utęsknieniem czeka na list z domu i go dostaje. Dziś mamy emaile,marynarze nie muszą się zamieniać za filmy, tylko na rejs zabierają pamięć przenośną i oglądają co chcą, a sprzęt fotograficzny nie waży już 50 kilogramów.
No więc opis rejsu Zygmuntem Starym (wygooglowałam i wyszło mi, że statek wciąż pływa) zajmuje połowę książki. Reszta to ciekawe opisy wizyt w krajach afrykańskich: Tanzania, Madagaskar, Kenia. To jest bardzo ciekawe, bo autor ze świeżością i bez uprzedzeń opisuje ludzi, których spotkał, ich radości i egzotyczność i opisuje przyrodę.
Można się zapytać po co czytać książki opisujące słonia, skoro mamy tyle filmów. A ja lubię. Uważam, że widzimy wtedy obraz przesączony przez świadomość innego człowieka. No i jakie nastroje przebłyskują z relacji Pola: sympatia do ludzi, ciekawość, tolerancja i zachwyt. A to już na tyle dużo, żeby sięgnąć do książki.
Mamy oczywiście Polaków w Świcie, tu miłe małżeństwo polsko-tanzańskie i bogatą polską studentkę z Salzburga.
Autor się przygotował do książki, bo zebrał wiele materiałów historycznych, opisuje rys historyczny, z którego jasno widać jak wielkie szkody uczynił europejski kolonializm w Afryce! Ale mamy też polski akcent: Beniowskiego, który walczył o wolność Madagaskaru. Mamy też Lepeckiego i opis planów polskich w latach 30-tych XX w., żeby tam osiedlić polskich Żydów. Czytałam już o tym.
A recenzję zakończę cytatem z książki:
'W środku nocy otwieramy szybko okno, wsłuchując się, jak sawanna wygrywa swoją odwieczną melodię. Melodię, której nie zakłóca cywilizacja i jej wszystkie problemy'.