Gdy dokładnie przyjrzymy się historii ludzkości, to możemy zauważyć, że przez wieki... Nie, tak naprawdę przez tysiąclecia żyjemy w społeczeństwie hierarchicznym. Bez wątpienia ma to swoje zalety, które pozwalają nam w wielu sprawach działać sprawnie i spójnie, choć właśnie nad spójnością bym się zatrzymała. Wraz z hierarchią idą podziały społeczne: szlachetnie urodzeni - plebs, bogaci - biedni, wpływowi - nic nieznaczący, lepsi - gorsi. To jest wyliczanka, która tak naprawdę nigdy się nie kończy. Kto decyduje, kto jest lepszy, a kto gorszy?
William jest sierotą oddanym na wychowanie do swoich wujów. Mijają lata, młody mężczyzna staje się dorosły i postanawia oderwać się od rodziny. Jego poglądy i poglądy jego wujów są tak odmienne, że William nie jest gotowy rezygnować ze swojej wolności. Dlatego postanawia udać się do brata, z którym od dziesięciu lat się nie widział, by to właśnie u niego zdobyć fach kupca. Co czeka młodego człowieka w świecie biznesu? Jaki jest jego starszy brat? I jak ostatecznie potoczą się losy młodzieńca?
Byłam niesamowicie podekscytowana, gdy sięgałam po tę powieść, ponieważ dotychczas nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki ani też żadnej powieści pozostałych sióstr Brontë. Minęło dwieście lat, a ich historie nadal cieszą się szacunkiem i pozostają systematycznie wznawiane przez wydawnictwa. Miałam nawet poczucie wstydu, że nie znam jeszcze ich twórczości. Szczycę się znajomością literatury klasycznej, gdy tymczasem wiktoriańska epoka okazała się pominięta przeze mnie. I jak moje wrażenia? Niestety "Profesor" okazał się moim olbrzymim rozczarowaniem.
Przede wszystkim już sama koncepcja na całą powieść nie przypadła mi do gustu. Mam poczucie, że już od dawna wykorzystuje się motyw nauczania w literaturze i że jest to na tyle popularne, że w żaden sposób nawet w ówczesnych czasach nie było oryginalne. Oczywiście nie jestem znawcą, więc tego nie wiem na pewno, ale krążą mi pewne pomysły na podobną literaturę, choć to bardziej z polskiej działki. Niemniej motyw sieroty, nauczania i zakazanej miłości nie jest w stanie zyskać mojego uznania poprzez sam pomysł. Potrzeba udowodnić mi, że to coś więcej niż sztampowa opowieść.
Moje początkowe podekscytowanie wynikało też z faktu, że cenię i czerpię niesamowitą rozrywkę z kwiecistych, patetycznych i mocno rozbudowanych stylów pisarskich, a tego właśnie spodziewałam się po "Profesorze". W pewnym sensie dostałam to, czego tak mocno oczekiwałam, ale w tym przypadku zostały przekroczone pewne granice. Tu jest tak dużo słów – słów całkowicie zbędnych, tworzących niepotrzebne zdania, ciągnących się całymi stronami i nie wnoszących nic godnego uwagi do powieści. Tym bardziej że wielu z nich nie znałam. Tutaj ponownie mogłabym na to przymknąć oko, ponieważ archaizmy w tego typu książkach są czymś naturalnym i nie do uniknięcia, ale zmęczyłam się z nimi walcząc. Nie wiem, czy to wynika bezpośrednio z oryginału, czy jednak zadziało się coś na poziomie tłumaczenia.
A to nie koniec wad, które niszczyły mi przyjemność z lektury. Przede wszystkim nie rozumiem rozpoczęcia powieści, a konkretniej co ono miało na celu. Dla mnie nie wprowadziło niczego wartościowego w kontekście całości... Muszę przyznać, że czytając, czułam się niesamowicie znużona. Nie interesowały mnie poczynania głównego bohatera, ani jego przemyślenia, więc nie miałam, o co się zahaczyć w opowieści. Cały czas towarzyszyło mi poczucie, że fabuła jest mocno ograniczona i brakuje jakiekolwiek logicznego rozbudowania jej.
Mimo że bohaterów w "Profesorze" nie brakuje, to jako czytelnicy skupiamy się przede wszystkim nan Williamie. Jego postać traktuję jako olbrzymią zaletę powieści, ponieważ wprowadza mnie w dość nieoczekiwane i ambiwalentne odczucia. Przede wszystkim odchodząc od warstwy kreacji postaci, bardzo nie lubię tego bohatera. Tak wiele cech mnie w nim irytuje. Niemniej ma bardzo głęboką warstwę charakterologiczną zależną od wielu sytuacji, ale zarazem na tyle stałą, by stworzyć wyraźną i mocną osobowość. Dominuje w nim przenikliwość i cierpliwość, które budują perspektywę postrzegania świata w mocno subiektywnej i często niepopularnej opinii.
Tematycznie też czuję się rozczarowana, gdyż doceniam powagę samego tematu, gdzie dostrzegam niesprawiedliwość istnienie warstw społecznych, ale już nie doceniam sposobu, w jakim ten problem został przedstawiony. Pojawiają się tutaj takie wątki jak bezpodstawne ocenianie, przyjaźnie z wyrachowania i pogardzanie innymi ludźmi włącznie dlatego, bo są gorsi... Cokolwiek miałoby to znaczyć w opinii danych jednostek.
Moje rozgoryczenie i znużenie przy lekturze "Profesora" sięgnęło zenitu, ale na szczęście nie zniechęciło, by nadal planować dalsze spotkania z twórczością sióstr Brontë. Byłam ostrzeżona, że to książka, która w porównaniu do pozostałych powieści pisarki, zyskała opinię przeciętnej. Dlatego z nadzieją spoglądam w moją literacką przyszłość i już niedługo powrócę do świata epoki wiktoriańskiej.