„Żeby odnieść sukces, musisz wiedzieć jedno, nie trać czasu na poznawanie wszystkiego. Satysfakcja płynąca z erudycji zastrzeżona jest dla przegranych. Im więcej ktoś wie, tym bardziej nie powiodło mu się w życiu.”
Współcześnie media przeszły rewolucję. Dawniej kojarzono je z rzetelnymi informacjami, szanowano. Nie można tego o nich powiedzieć dzisiaj. Na co dzień każdy z nas jest bombardowany bilionem informacji o różnej treści. Uznajemy je podświadomie za prawdę, bo przecież uzyskujemy wszystko od ludzi wykształconych. Czy w świecie przepełnionym wolnością jest jeszcze miejsce na szczerość i wiarygodność? Może to my jesteśmy zniewoleni przez media?
Pan Colonna jest życiowym nieudacznikiem, mężczyzną w średnim wieku. Jako dziennikarz zostaje zatrudniony w jednej z redakcji. Jego zadaniem jest napisanie książki dokumentującej powstanie dziennika „Jutro”. Gazeta ta - w pierwotnym założeniu pomysłodawcy - ma głosić szczerą prawdę i tylko prawdę. W istocie jednak jest to fikcja, którą pewien wpływowy biznesmen ma zamiar wykorzystać tylko do swoich celów. Simei angażuje Colonnę w eksperyment, który potrwa rok. Oprócz dwójki głównych bohaterów udział w nim bierze także niczego nieświadoma grupka dziennikarzy. Colonna i Simei rozpoczynają pracę nad gazetą. Zastanawiają się, jakie treści powinna zawierać, jakim językiem należy ją napisać, do kogo ją skierować i - przede wszystkim - jaki powinna nosić tytuł. Poza tymi rozważaniami, w fabule powieści odnajdziemy również pewną aferę, na której trop wpada jeden z dziennikarzy. Do czego to wszystko doprowadzi?
„To nie wiadomości czynią gazetę, to gazeta czyni wiadomości. Składając umiejętnie cztery wiadomości, proponuje się czytelnikowi wiadomość piątą.”
W swojej, niestety, przedostatniej powieści Umberto Eco przedstawia przerażającą wizję świata kreowaną przez „wolne media”. Tak naprawdę one wcale nie zaznały wolności. Wszystko musi być uproszczone, krótkie a treściwe. Dopasowane do współczesnego czytelnika. Jaki on jest? Niezbyt wymagający. Nie czyta długich artykułów, łatwo nim sterować. Woli tanią sensację z pierwszych stron magazynów dla celebrytów niż rzetelne, istotne informacje. Pojawia się kolejny problem - brak możliwości weryfikacji wiarygodności treści. Nie da się tego dokonać. Musimy uwierzyć na słowo w serwowane nam kąski. W ten sposób można łatwo manipulować społeczeństwem. Ta „piąta wiadomość” nie musi być faktem, ale zlepkiem czterech poprzednich informacji, prawda?
Tematem tej książki są media, mogłoby się wydawać - niekoniecznie. Już w samej fabule widnieje ironia i groteska. Jeśli wszystko trzeba dopasować, to po co się wysilać i pracować nad tekstem? Dziennik ma się nigdy nie ukazać, a mimo tego trwają przygotowania kolejnych numerów. Nikt ich nie przeczyta. Podstawowym narzędziem językowym wykorzystywanym przez autora stało się ironizowanie, tak naprawdę, z nas wszystkich.
W tym skromnym dziele widnieje również smutny, niestety prawdziwy, obraz nas samych. Informacja dostarczana nam z mediów bazuje na sensacji i chwilowych emocjach. Niewiele wnosi do życia człowieka i wkrótce zostaje zapomniana, traktowana jako epizod. Nie dostarcza żadnej użytecznej wiedzy. Jest zalążkiem rodzących się emocji, które rozchodzą się reakcją łańcuchową. My, jako odbiorcy, również nie jesteśmy bez winy. Współczesnego czytelnika nie interesuje wiedza, która mogłaby poszerzyć jego światopogląd. To człowiek zbyt leniwy, skłonny podporządkować się masom, które w zamian oferują mu pustą, niejednokrotnie niepotwierdzoną, informację. Jest ona istotna teraz, tu, w konkretnym momencie. Znaczenie długoterminowe odchodzi w zapomnienie. Czy my naprawdę chcemy tak żyć? W zaślepieniu? Każdy z nas ma swój rozum. Czy wobec tego lepiej marnować czas i zaśmiecać umysł doniesieniami, które niczego nie wnoszą do naszego życia? Czy chcecie być ubezwłasnowolnionymi umysłowo marionetkami? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
„Temat na pierwszą stronę” Umberto Eco to rzeczywisty obraz degradacji społeczeństwa pod wpływem mediów. Czarny humor, wyśmianie wszystkiego i wszystkich: mediów przyzwalających na fałsz, wydawców skupionych na zwiększeniu nakładu swoich książek, i nas, odbiorców tego nieporozumienia. Co więcej, autor również padł jego ofiarą. Całość doprawił czarnym humorem, którego nie szczędził. To apel człowieka oszukanego przez masy. Wykrzyczana między wierszami prośba o to, abyśmy zastanowili się, czego właściwie oczekujemy od mediów, dziennikarzy, wydawców i innych osób czy instytucji. Rzeczywistość nie ma wiele wspólnego z prawdą, bo tak zakłamują ją środki masowego przekazu. Czy chcemy tak żyć teraz i w przyszłości? Uważajmy, by nie wpaść w sidła absurdu. Co ciekawe, ta książka przez wiele osób uważana jest za złą i, co jeszcze śmieszniejsze, świadomie źle napisaną. Czy to możliwe, aby światowej sławy pisarz, wybitny semiolog i wielokrotny kandydat do literackiej Nagrody Nobla, popełnił błąd? Ta powieść to szpila wbita we współczesność, która pozwala żyć w zakłamaniu. Próba otwarcia oczu zaślepionym zbiorowościom. To, czy się ona powiedzie, zależy wyłącznie od nas.