Współpraca reklamowa @wydawnictworubynigrum
Z twórczością Klaudii Max miałam okazję zapoznać się tuż przed końcem zeszłego roku, kiedy to miałam okazję przeczytać "Iskierkę". Byłam bardzo ciekawa, czy inne książki jej autorstwa również przypadną mi do gustu, dlatego, kiedy przyszedł czas na zabranie się za publikacje ze współprac, w pierwszej kolejności sięgnęłam po "Uśmiech przeznaczenia".
Główną bohaterką tej historii jest Gaja Nowacka — ambitna i niesamowicie utalentowana architekt wnętrz, która od czasu rozstania z byłym partnerem zaczęła bardzo mocno stąpać po ziemi. Między innymi te wydarzenia z przeszłości pchnęły ją do tego, by jako Tessa Ross zaczęła tworzyć historie o romantycznej miłości, które zawsze dobrze się kończą.
Po pogrzebie swojego adopcyjnego ojca, który był dla niej najważniejszą osobą na ziemi, Gaja zaszywa się na jakiś czas w okolicach Zakopanego, gdzie przez zupełny zbieg okoliczności poznaje pewnego przystojnego biznesmena. Oleg — bo o nim mowa — jest ucieleśnieniem ideału mężczyzny, którego kobieta opisała w jednej ze swoich pierwszych książek. Czy Gaję i Olega połączyło przeznaczenie? Czy coś lub ktoś stanie na drodze do ich szczęścia? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że chociaż historia opisana w "Uśmiechu przeznaczenia" nie zachwyciła mnie tak, jak ta opisana w poprzedniej książce autorki, którą miałam okazję czytać, myślę, że wielbicielom pikantnych historii z pewnością przypadnie do gustu.
Chociaż na co dzień jestem raczej sceptycznie nastawiona do kwestii przeznaczenia i miłości od pierwszego wejrzenia, lubię, kiedy pojawiają się one w książkach, ponieważ traktuje czytanie jako taką swoją odskocznię od rzeczywistości.
"Uśmiech przeznaczenia" jest historią podzieloną na dwie części. W pierwszej para głównych bohaterów dopiero się poznaje, są sobą zauroczeni i właściwie nie mogą utrzymać rąk przy sobie, czego dowodem są liczne sceny zbliżeń. Lubię, kiedy występują one w książkach, szczególnie kiedy są dobrze napisane, jednak uważam, że czasami więcej nie znaczy wcale lepiej, dlatego w pewnym momencie było ich dla mnie po prostu za dużo. Natomiast druga część jest nieco inna. Gaja i Oleg wrócili do Krakowa i właśnie z chwilą powrotu ich sielanka jakby dobiegła końca. Nagle pojawiły się problemy oraz osoby z ich przeszłości, które pragną namieszać w ich relacji. Wyglądało to trochę, jakby wszechświat postanowił poddać ich próbie, co naprawdę zrobiło na mnie wrażenie.
Nie będę oczywiście zdradzać, czy udało im się pokonać wszystkie przeciwności losu, aby nie spoilerować tym, którzy nie mieli jeszcze okazji czytać tej publikacji, ale mogę powiedzieć, że druga część — w moim odczuciu ta bardziej życiowa, była tą, która zdecydowanie skradła moje serce. Szczególnie że w pewnym momencie poczułam, jakby to sama autorka opowiadała nam historię, którą miała okazję przeżyć.
Niemniej jednak podtrzymuje to, co napisałam o autorce przy okazji recenzji "Iskierki" - Klaudia Max jest pisarką, która potrafi przedstawiać emocje w bardzo realistyczny i poruszający sposób, dlatego z pewnością sięgnę po kolejne książki, które wyjdą spod jej pióra.