„Sierociniec” autorstwa Przemysława Kowalewskiego była moją trzecią stycznością z twórczością tego pisarza, którą oceniam bardzo wysoko. Przyznam, że autor zarzucił sobie dużą poprzeczkę, ponieważ z każdą kolejną premierą wymagam od niego coraz więcej i jak na razie nigdy mnie nie zawiódł - mam nadzieję, że będzie tak przez cały czas. Ale wracając do książki... Macie ochotę na kryminał, który na samym początku weźmie Was w swoje okrutne szpony, a na samym końcu brutalnie wypluje? Jeśli tak, mam coś dla Was ;)
Czerwiec 1975 roku. Do Biura Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej zgłasza się Irenka, była podopieczna jednego ze szczecińskich domów dziecka.
Przekonuje, że będąc dzieckiem była świadkiem sprzedaży swojej młodszej siostry. Zgłoszenie trafia do kapitan Barbary Romanowskiej. Milicjantka, która spędziła całe dzieciństwo w sierocińcu, angażuje się w sprawę emocjonalnie. Nie wie, że przekraczając próg Państwowego Domu Dziecka im. Pionierów Szczecina wkroczy w ciemność, która może ją pochłonąć.
Mroczne ścieżki prowadzą na szczyty komunistycznej władzy. Rozwiązać sprawę mogą tylko zaufani śledczy. Romanowska zbiera zespół kryminalnych, którzy wsławili się rozwiązaniem spraw sekty ze Wzgórza Kupały i Bractwa Sprawiedliwych. Śledczy, decydując się na przekroczenie granicy pierwotnego zła, zostaną wystawieni na próbę.
Czy będą gotowi poświęcić wszystko w co wierzą i co kochają, by dotrzeć do prawdy?
Czy brutalna siła przywracająca sprawiedliwość, może być etyczna?
Jak wiecie (bądź też nie), pan Przemysław należy do tych autorów, którym kibicuje od samego początku - każda jego książka zaskakuje mnie coraz bardziej oraz pokazuje, że autor jeszcze nie wystawił na stół wszystkich kart, ponieważ każda kolejna premiera pokazuje jego twórczość od zupełnie innej strony.
Mam wrażenie, że w porównaniu z „Kozłem”, czy „Szóstką”, „Sierociniec” jest o wiele mroczniejszą historią, która dogłębnie ruszyła moje sumienie. Tym razem Kowalewski skupił się na nie intrydze kryminalnej, a na jednym bardzo trudnym temacie - krzywdy dzieci, a dokładnie sierot, których liczba po wojnie drastycznie wzrosła. Słyszeliście kiedykolwiek o „dochowańcach”? Ja osobiście spotkałam się z tym tematem po raz pierwszy, dlatego możecie się domyślić jak bardzo szokowała mnie ta książka z każda kolejną stroną.
„Sierociniec” jest pozycją pełną okrucieństwa i przemocy, przez co zbyt szybko o tej historii nie zapomnę. Nie sądziłam, że najnowsza książka pana Przemysława będzie tak mocną historią, która brutalnie wryje się w mój umysł.
Kowalewski ma dar do tworzenia historii - jego dobór słów, czy też budowanie napięcia jest jednym z atutów jego twórczości. Czemu? Ponieważ „Sierociniec”, tak samo jak „Szóstka”, czy „Kozioł” wciągnął mnie już po kilku pierwszych rozdziałach.
Po raz kolejny jestem godna podziwu za research, który wykonał autor do napisania tej książki. Mało który pisarz poświęca się tak bardzo dla swojego czytelnika - to głównie ten element wyróżnia Kowalewskiego spośród innych autorów tego gatunku.
Czy książkę polecam? Tak, jednak ostrzegam: jest to mocna pozycja, po której niezbędna będzie lektura czegoś „lżejszego”. „Sierociniec” to bardzo dobry kryminał, który powinien poznać każdy fan tego gatunku!