Strachy na lachy. Potwory zamieszkujące wnętrza naszych szaf i wymykające się z nich nocą, aby straszyć niewinne istotki. Koszmary schowane pod łóżkiem, wyczekujące tylko na to, aż odważymy się pod nie spojrzeć, aby mogły nas dopaść. Czarownice gotujące w kotłach malutkie dzieci. Złośliwe duchy dokuczające na każdym kroku żyjącym, zamieszkujące starodawne domostwa, nad którymi przez długie lata unosi się fama, że są one nawiedzone i biada tym, którzy zdecydują się w nich zamieszkać wraz ze swoimi rodzinami. Mity, legendy i ludowe podania. Czy to wszystko aby na pewno są wytwory ludzkiej wyobraźni? A co jeśli te wszystkie potwory, które wymieniłam i te, o których nie wspomniałam, rzeczywiście istnieją? Czy mogą czegoś od nas chcieć? Czy faktycznie powinniśmy się ich bać?
"Oni tu są i nie odejdą. Mają gdzieś to, czy wierzycie w nich, czy nie (...) Aha, tak przy okazji: oni są z nas bardzo niezadowoleni." [1]
Nakładem wydawnictwa G+J ukazała się niedawno antologia "Zaułek potworów", będąca zbiorem opowieści grozy napisanych przez wielu światowej sławy autorów (m.in. Heather Graham, Kelley Armstrong, Kevina J. Andersona,Chelsea Cain i wielu innych). Powstała ona pod redakcją Christophera Goldena, który od najmłodszych lat fascynuje się wszelkimi potworami. Postanowił on przekonać do swego projektu znanych światowych pisarzy, co jak widać mu się udało. Przyznam szczerze, że nie przepadam za zbiorówkami opowiadań i praktycznie po nie nie sięgam. W tym wypadku postanowiłam jednak, drogą wyjątku, sięgnąć po tę książkę, gdyż zainteresowała mnie oprawa graficzna, sam tytuł oraz zachęcający opis.
"to, jak odbieramy potwory, wynika ze zbiorowego przyzwolenia" [2]
I tak oto rozpoczęłam lekturę książki, na którą składa się dziewiętnaście opowieści grozy. Spytacie, czym wyróżnia się ta książka spośród innych tego typu antologii? Otóż historie, które znajdziemy w książce, zostały opowiedziane z punktu widzenia samych potworów! Dzięki temu dane nam jest poznać ich losy tak, jak one to widziały, a nie jak opowiadali o tym ludzie w swych ludowych podaniach. I czego tu nie ma! Są czarownice, ghule, Frankenstein, mityczne i legendarne stwory, krwiożercze rośliny i wiele, wiele innych. Ich dzieje poznajemy dzięki narracji pierwszoosobowej, bądź też trzecioosobowej. Jak to w antologiach bywa, część opowiadań jest lepsza, a inna gorsza. Spodobało mi się np. opowiadanie "Zerwane szwy, rozbite szkło" Kevina J. Andersona, gdzie Frankenstein pokazuje nam zupełnie inne oblicze, o które z pewnością nigdy byście go nie podejrzewali. Totalną porażką w moim odczuciu było zaś opowiadanie "Uległy" Johna McIlveena, w którym demoniczna kobieta prowadzi monolog, pastwiąc się nad uwięzionym mężczyzną.
"Można pokusić się o stwierdzenie, że większość tego, co zostało o nich napisane, w rzeczywistości pokazuje tylko, jak postrzegamy samych siebie i czego tak naprawdę boimy się w sobie i w innych. Pragniemy zrozumieć własne zachowanie, brzydotę lub odmienność którą naszym zdaniem nosimy w sobie." [3]
Celem tej antologii jest ukazanie nam, że "potwór" niekoniecznie musi być zły. One również mają uczucia, są wrażliwe, a to, w jaki sposób postępują jest najczęściej wynikiem nieświadomości, że robią coś niewłaściwie. Zostały powołane do życia, jednak nikt nie wytłumaczył im, co jest dobre, a co złe. Poza tym potworem nie musi być przerażająco wyglądający stwór, gdyż tak naprawdę każdy z nas może nim być. Ilu ludzi wyrządza krzywdę innym? Wyglądają i zachowują się jak my, jednakże zdolni są dokonywać okrutnych czynów. I to są prawdziwe potwory! Nie te, które pod względem chociażby wyglądu odbiegają od przyjętych standardów, ale Ci, którzy potrafią dotkliwie wyrządzać krzywdy są prawdziwymi potworami. I o tym powinniśmy zawsze pamiętać, zanim kogoś odgórnie osądzimy, nazywając go potworem.
"Taka jest ludzka natura, że wynajdujemy to, co inne i odróżniające się od reszty, by winę za wszystkie nieszczęścia złożyć na karb takiego odmieńca." [4]
Biorąc do ręki "Zaułek potworów" spodziewałam się, że oto mam w ręku zbiór naprawdę interesujących opowieści grozy. Miałam nadzieję na lekturę czegoś, co będę mogła później opowiadać innym, chociażby przy spotkaniu przy ognisku, gdzie nocną porą opowiada się mrożące krew w żyłach historie. Niestety prawda okazała się inna. W antologii spotkałam się ze stanowczo za dużą ilością opowieści, które zwyczajnie mnie nudziły, nie wywoływały oczekiwanych dreszczy, ani nie zapadały na dłużej w pamięci. Odkładając książkę i zabierając się za inne czynności, z mojej głowy ulatywały ledwo co przeczytane historie. Tych dobrych, bądź bardzo dobrych, doszukałam się tak mało, że nie jestem w stanie polecić tej książki innym czytelnikom. Dla mnie jest to przeciętna pozycja i taka też będzie jej końcowa ocena. A zapowiadało się tak dobrze...
"Dzień dobry upiorni chłopcy i koszmarne dziewczynki, witamy w Zaułku Potworów (...) Historia na dziś (...) opowiada o tym, jak stworzyliśmy ludzi, czyli nasze małe potworki, abyśmy mogli ich straszyć, a im tak bardzo się to spodobało, że zaczęli pisać na ten temat książki i kręcić o tym filmy, w błędnym przekonaniu, że to my jesteśmy tylko wytworem ich wyobraźni! (...) Aż nagle (...) w pewnym momencie wszystko wymknęło się spod kontroli..." [5]
[1] "Zaułek potworów", wyd. G+J, tłum. zbiorowe, 2012 r, s. 387-8
[2] Tamże, s. 14
[3] Tamże, s. 12
[4] Tamże, s. 152
[5] Tamże, s. 414
Moja ocena: 3/6