Wyobraź sobie, że razem ze swoim partnerem pragniecie mieć dziecko. Niestety, macie z tym problem i postanawiacie zwrócić się do kliniki, która się tym zajmuje. To dużo kosztuje, ale czego się nie robi dla spełnienia marzeń?
Występują komplikacje. Poroniłaś. Kolejna próba wygląda tak samo. A trzecia? Rodzisz martwe dziecko. Mimo, ze to bardzo niebezpieczne dla Twojego zdrowia, chcesz spróbować jeszcze raz. Zrobiłabyś tak, gdyby nie Twój partner, który postanawia Cię zostawić, bo nie może już tego znieść. Kto by pomyślał.. Prawie 10 lat, a tu nagle ukochana osoba Cię zostawia...
On jest byłym alkoholikiem, dlatego na początku zaczyna pić. Później odnajduje pocieszenie w kościele, gdzie nikt nie patrzy na jego błędy z przeszłości. To dla niego raj.
A Ty? Dalej wykonujesz swoją pracę. Znajdujesz przyjaciółkę, która później okazuje się być kimś więcej... Odnajdujesz w niej miłość swojego życia, która chce pomóc spełnić Twoje marzenia.
Jak dalej to się wszystko potoczy?
Nie pierwszy raz spotykam się z tą autorką, która za każdą przeczytaną książką potrafi mnie zaskoczyć jeszcze bardziej jak poprzednim razem. Tym razem poruszyła dosyć trudne tematy, ale podziwiam ją za to, że się tego nie bała! Kościół, homoseksualizm (i czy takie pary powinny mieć dzieci), stereotypy... Do tego wszystkiego dochodzi muzykoterapia. Czy podobała mi się stworzona przez autorkę całość? O tym zaraz.
Pani Picoult urodziła się w 1966 roku. Studiowała nauki humanistyczne na Uniwersytecie Princeton i pedagogikę na Uniwersytecie Harvarda. W 2003 roku otrzymała nagrodę New England Book Award za całokształt twórczości. Na swoim koncie ma już około 20 książek. Wydaje mi się, że jest najchętniej czytaną autorką.
„Wiara to droga, którą docieramy do marzeń. Uwierz, że możesz czegoś dokonać, a na pewno się spełni.”
Poznajemy Zoe i Maxa - są małżeństwem od prawie 10 lat. Od jakiegoś czasu starają się o dziecko, niestety los nie chce ich uszczęśliwić. Mają tylko siebie, od wszystkich się oddalili, głównie z powodu dziecka. Wydawałoby się, że ich małżeństwo jest szczęśliwe, jednak niedługo po tym, jak Zoe rodzi martwe dziecko, Max chce rozwodu.
„Uważajcie, czego sobie życzycie. Bo rozczarujecie się na pewno.”
Zoe pracuje jako muzykoterapeutka - próbuje dotrzeć do człowieka za pomocą muzyki. Razem z Vanessą, czyli koleżanką z pracy są moimi ulubionymi bohaterkami, i dziękuję autorce za to, że je stworzyła!
Max... Został przedstawiony w taki sposób, że aż nie chciało mu się współczuć. Jest spłukanym ogrodnikiem, który po małym wypadku 'odnalazł Jezusa' i zaczął chodzić do kościoła, chociaż wcześniej był ateistą jak Zoe.
Była żona Maxa znalazła przyjaciółkę - Vanessę Shaw. Wkrótce przekonuje się, że łączy ich coś więcej... A Vanessa myśli o Zoe w ten sam sposób co ona.
„Nie stajesz się dla kogoś wzorem, bo znasz odpowiedzi na wszystkie pytania. Stajesz się wzorem, bo zadajesz właściwe pytania.”
Powiem Wam coś. Nie mam nic przeciwko osobom homoseksualnym. Nie mam nic przeciwko wierzącym.. O ile się tym ktoś nie afiszuje ani nie próbuje wklepać do głowy swoich poglądów. Homoseksualiści moim zdaniem to też ludzie! i zasługują na takie same traktowanie jak wszyscy. Jeśli chodzi o wierzących to trudno mi coś na ten temat powiedzieć, bo jestem ateistką, a nie chcę urazić innych.
„[...] kiedy jesteś zakochana, nie zauważasz w drugiej osobie tego, co ci się nie podoba.”
Związek Vanessy i Zoe rozkwita, zamierzają wziąć ślub. Zoe dalej marzy o dziecku, a Vanessa chce je jej urodzić. Udają się do kliniki, gdzie mówią im, że żeby wykorzystać zarodki do ciąży Vanessy, potrzebna jest zgoda Maxa, który 'ma się zastanowić'. Wiecie, Zoe i Vanessa chciały być tylko i wyłącznie szczęśliwą rodziną. A co za to dostały? Pozew do sądu. Max chce co innego zrobić z zarodkami - oddać je swojemu bratu i jego żonie...
„Jeśli zakochiwaniu się towarzyszy jakiś aspekt fizyczny - motyle w brzuchu, huśtawka emocji - z odkochiwaniem się jest podobnie. Płuca zamieniają się w sita i nie możesz nabrać wystarczająco powietrza. Wnętrzności zamarzają na kamień, a serce kurczy się jak groszek.”
Nienarodzone dzieci, wytykane błędy z przeszłości, podchwytliwe pytania, wsparcie. Kto wygra sprawę w sądzie? Czy Zoe i Vanessa spełnią swoje marzenia? A może to Max będzie mógł zostać 'wujkiem'? Żeby się tego dowiedzieć, koniecznie sięgnijcie po Tam gdzie Ty!
„Nieważne, co mówią Joe Hoffman i Wade Preston: rodzina to nie płeć, tylko miłość. Nie potrzeba matki i ojca, ani na siłę dwojga rodziców. Grunt to mieć kogoś, na kim można polegać.”
Zacznijmy od tego, że według mnie to jest druga najlepsza książka tej autorki, zaraz po Karuzeli Uczuć, którą prawie całą przepłakałam. Bardzo polubiłam Zoe i Vanessę, ale jestem zła na autorkę za to, że bardziej nie rozwinęła opisy lesbijskich nocy. :P Wyszła z tego naprawdę dobra powieść, którą można się cieszyć przez dobre kilka dni. Moim zdaniem jest zaliczana do cegiełek, ale tych bardzo chętnie czytanych.
A więc czy polecam? Tam gdzie Ty czyta się lekko, szybko, przyjemnie. Ta książka jest piękna, zaskakująca - i nie ogranicza się do jednego, ciężkiego tematu. Nie ukrywam, że gdy zobaczyłam, że jest rozdział z Maxem to chwytałam się za głowę i mówiłam w myślach: "O nie, znowu się zaczyna." Ogólnie.. te rozdziały mnie trochę bawiły, przepraszam. ;) Warto wspomnieć, że do książki dołączona jest płyta z muzyką, której ja niestety nie miałam szansy posłuchać. Polecam.
„Bezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach.”