"Miłość w zamkniętej kopercie" autorstwa VI Keeland i Penelope Ward opowiada o 29-letniej Sadie, redaktorce, która prowadzi kolumnę Świąteczne Życzenia sezonowo oraz przez cały rok umawia się na randki, które zazwyczaj okazują się totalnym niewypałem i wszystkie opisuje dla magazynu. Nieoczekiwanie w czerwcu, w jej ręce wpada jeden z listów do Mikołaja od niejakiej Birdie Maxwell, 10-letniej dziewczynki. Pomimo tego, że jest lato, kobieta postanawia go przeczytać. Wiadomość jest tak słodka i rozczulająca, że Sadie postanawia spełnić życzenie małej. Na tym jednym prezencie niestety się nie kończy, gdyż Birdie zaczyna pisać do niej coraz częściej. W pewnym momencie kobieta zdaje sobie sprawę, że wszystko wymyka jej się spod kontroli i coraz częściej zaczyna myśleć o dziewczynce, która od samego początku skradła jej serce. Jednak mimo wszystko postanawia ten ostatni raz spełnić jej prośbę i przy okazji niezauważona zobaczyć ją na własne oczy. Kilka tygodni po tym, przechodząc obok domu Birdie zauważa klamrę z motylem i postanawia podłożyć ją pod drzwi małej. Niestety te się otwierają, gdy dziewczyna już zmierza do wyjścia i od tego momentu wszystko zaczyna się komplikować. Drzwi otwiera ojciec dziewczynki i od razu najeżdża na nią, że się spóźniła. Kobieta nie ma pojęcia, o co chodzi, ale gdy już się dowiaduje, nie wiele myśląc, zaczyna się podszywać pod treserkę psów, która miała przyjść do domu Maxwellów, żeby zająć się niesfornym dogiem niemieckim o imieniu Marmaduke. Po kilku tygodniach Sebastian odkrywa, że wszystko, co dziewczyna powiedziała, było kłamstwem i wywala ją z domu. Czy mimo wszystko los złączy ze sobą tę trójkę osób, które tak naprawdę się jeszcze nie znają? Czy ta historia zasługuje na bajkowy happy end?
Od pierwszego rozdziału pokochałam tę książkę jak i dwie główne bohaterki. Oczywiście chodzi tu o Sadie i przeuroczą małą Birdie. Te listy pisane przez nią są tak rozczulające, że uśmiech sam pojawiał się na mojej twarzy. A po kilku rozdziałach dosłownie miałam wrażenie, że się zaraz popłaczę. I jednak tama co chwila puszczała, łzy mi leciały jak grochy przy każdej kolejnej linijce. Ta historia dosłownie chwyciła moje serce w garść i nie chciała wypuścić. Jak już się po nią sięgnie, ciężko ją odłożyć choćby na chwilę. A gdy u mnie się to zdarzało, nie mogłam przestać o niej myśleć i momentalnie chciałam znowu zanurzyć się w lekturze. Podczas czytania czułam, jak rozpadam się na małe kawałki, by po chwili znowu złożyć się w całość. Ten rollercoaster uczuć w książce zawładną mną. Powieść sprawiła, że z każdą minutą moje serce biło coraz szybciej i czułam silną potrzebę zaznajomienia się z jej kolejnymi stronicami, gdyż los bohaterów nie był mi obojętny, a wręcz biłam się z myślami, co będzie dalej. Zakończenie w pełni mnie usatysfakcjonowało i mogę spokojnie powiedzieć, że jestem przeszczęśliwa tym, że ta książka trafiła w moje ręce. Była to dla mnie przygoda pełna łez, radości, śmiechu i czasami aż brakło mi słów na opisanie tego, co działo się ze mną podczas czytania.
Z czystym sumieniem chciałabym ją Wam ogromnie polecić, ponieważ jest to książka, która na długo zostanie w moim sercu i mam nadzieję, że w Waszych również. Serdecznie chcę podziękować Grupie Wydawniczej Helion za udostępnienie mi tej przecudownej książki do recenzji.