John Ellis żył w Anglii na przełomie XIX i XX wieku, z zawodu był fryzjerem. Jednak ta profesja go nie zadowalała i został … katem. Pracował przez 23 lata, uczestnicząc w tym czasie w 203 egzekucjach. Jakim był człowiekiem? Kim trzeba być by dobrowolnie wybrać profesję egzekutora? Dziennik stanowi swoiste studium przypadku dając nam, co prawda nie bezpośrednio, wgląd w jego psychikę.
Książka jest napisana w formie dziennika, choć nie zawiera szczegółowych dat, a rozdziały są wyróżniane sprawami morderców prowadzonych na szafot. Jednak forma pamiętnika jest zachowana i dzięki temu opowieść czyta się szybko. Mimo, że to dziennik i zawiera dużo elementów biograficznych, to nie poznajemy postaci Johna Ellisa dosadnie, więcej jest tutaj opowieści o jego profesji i wykonanych wyrokach, niż o nim samym.
Język jest prosty, przystępny i adekwatny do czasów w których żył Ellis. Nie dostajemy informacji, kto zredagował te szczegółowe wspomnienia, czego mi odrobinę brakuje, ale mimo to na każdej karcie obrazuje się postać naszego głównego narratora - kata.
Czytając książkę, zastanawiałam się jaki na prawdę był Ellis, który nie lubił krwawych jatek, jego usposobienie było spokojne, łagodne, daleko mu było do masochisty. Nie czerpał przyjemności z wykonywania wyroków, robił to co do niego zależało jako trybik wymiaru sprawiedliwości. Był szybki, konsekwentny, bardzo dokładny, humanitarny. Jego działania miały na celu przeprowadzić skazańca na tamten świat jak najszybciej, obarczyć go najmniejszym cierpieniem, zarówno fizycznym jak i psychicznym. Wprowadził sporo innowacji, działał profesjonalnie, skrupulatnie. Był obserwatorem, z dokładnością wyliczał długość liny, spadu ze względu na wagę i wzrost osadzonych. Ale czy faktycznie nie odcisnęło to na nim żadnego piętna?
W połowie lektury zaczęło mnie drażnić jego usposobienie. Ten człowiek pod pozorem profesjonalizmu był pedantem i wykazywał irytujące zachowania. Osobiście bardzo cenię dokładność w pracy, ale on do niektórych rzeczy podchodził wręcz obsesyjnie. Kilkakrotnie sprawdzając działanie (sprawnej) szubienicy, irytował się gdy ktoś zwracał mu uwagę, nie działał zgodnie z przepisami Home Office. Te cechy mi się nie spodobały. Wywoływały dysonans.
We wspomnieniach mamy opisy chwil przepełnionych emocjami, których podczas czytania nie czułam. Tego też mi zabrakło: emocji, pazura, kat ten był aż nadto spokojny i z tyłu głowy wciąż kołatało mi się czy w końcu jego opowieść ulegnie zmianie. Czy tak się stało musicie koniecznie przeczytać...
Bo na prawdę warto! W porównaniu do pierwszej książki cyklu, jaką była "Spowiedź polskiego kata" nie znajdziecie tutaj krwawych szczegółów, makabrycznych opisów, rozmów z oprawcami. Ta książka, jak przystało wspomnieniom jest płynną opowieścią o przebiegu zabójstw, (których opisy okazały się nader szczegółowe) o procesach, zachowaniach osadzonych, oczekujących w celach śmierci. Jest w niej sporo wskazówek dotyczących całego procesu i przebiegu kary śmierci oraz przygotowaniu do egzekucji. Mamy wgląd w całe spektrum zachowań oczekujących na wykonanie wyroku: od spokoju, poprzez omdlenia, śmiech, histerię a nawet próby walki o wolności.
Tym co mnie jeszcze drażniło był chaos całej historii. Rozdziały są dosyć długie, a w nich pojawia się opis morderstw i drogi na szafot trzech, czterech a nawet większej ilości zbrodniarzy. Jest to nie do końca uporządkowane, ponieważ podczas omawiania jednej zbrodni, nagle dostajemy spojrzenie na zdarzenie sprzed kilku lat wstecz... ale widocznie tak przebiegał spis wspomnień Ellisa. Ciekawe jest to (jak już wspomniałam), z jakimi szczegółami nawiązano do każdej omawianej sprawy. Kat wieszał młodych i starców, a nawet kobiety, co przeżywał osobiście bardzo mocno.
Opisane jest kilka głośnych spraw, które czytelnik śledzący więzienną literaturę faktu skojarzy, jak chociażby te dotyczące Edith Thompson, czy Georga Smitha.
Tym co zwróciło moją uwagę najbardziej były dwie skrajne sytuacje... Po pierwsze szacunek jaki okazywano więźniom. Strażnicy więzienni, sędziowie, wszyscy odnosili się do zbrodniarzy z godnością, nie poniżano ich, oczekiwali na śmierć w na prawdę humanitarnych warunkach. Dziś traktowanie więźniów jest adekwatne do ich zachowania. Nie oceniam tego, każdy ma swoje granice tolerancji, a wiadomym jest, że im cięższe winy, tym takiego więźnia każdy z nas potraktowałby po prostu źle. W książce widać jednak, że w tamtych czasach, mimo nieustannego wykonywania wyroków więźniowie byli godnie traktowani. Ale tutaj wysuwa się drugi aspekt, a mianowicie skazywanie na śmierć samo w sobie. Zaledwie 100 lat temu bardzo łatwo przychodziło skazywać niewinnych na karę śmierci. Często decydowały poszlaki i taki człowiek żegnał się z życiem. Było to druzgocące doświadczenie, zarówno dla kata jak i dla mnie - czytelnika.
Dużym plusem książki są załączone czarno-białe fotografie przedstawiające Ellisa, jego rodzinę a także więźniów. Dzięki temu zabiegowi, można niejako dotknąć historii, zwłaszcza, kiedy mamy świadomość, że wszystko co zawarte na kartach dziennika się wydarzyło.
Przyciąga stonowana, szara okładka, i możliwość spojrzenia w oczy kata. Całość sprawia bardzo ciekawe wrażenie.
Poza wspomnianym wcześniej brakiem uporządkowania treści, tym co odrobinę przeszkadzało mi w lekturze była sprawa... techniczna. Sztywna okładka powodowała łamanie się grzbietu. Ale to jedyny mankament. Treść zasługuje na pochwałę.
Dziennik czyta się szybko, z zaciekawieniem. A tym co zaskakuje nas najbardziej jest epilog. Kilka stron, które całkowicie zmieniają obraz kata i odbiór całej historii. Przyznaję, że kilka dni po lekturze, wciąż jestem zaskoczona zakończeniem. Decyzjami podjętymi przez kata, i tym jak dokonał żywota. Epilog, jest świetną odpowiedzią na pytanie, czy kat udźwignął swoją niechlubną rolę. Jak sobie poradził z pracą, którą sam wybrał. Ale nic więcej Wam nie powiem.
Nie będę też roztrząsała słuszności kary śmierci, tego czy jest potrzebna czy nie bo każdy powinien to ocenić w swoim sumieniu, jednak książka ta, jak każda o podobnej tematyce, powoduje, że się zastanawiamy, snujemy refleksję nad losem oprawcy i ofiary, a także niechlubnej roli egzekutora. Dlatego uważam, że książka ta powinna trafić do jak największej liczby czytelników. Zresztą nie tylko ta część, ale cała seria.