Nadchodzi weekend, długi weekend. Warszawa się wyludnia. Wszyscy wyjeżdżają, spragnieni odpoczynku, relaksu, luzu i swobody. Jednak komisarz Robert Nemhauser pozostaje na służbie. I w pracy i w domu. Jego żona wylatuje do Amsterdamu na ostatni etap rekrutacji na wymarzone stanowisko, a Robert i bliźniaki, Cyryl i Metody, zostają w mieście. W stolicy zostaje także morderca lub mordercy dwóch mężczyzn. Bo najpierw zostają znalezione zwłoki znanego ekologa, działacza, wojownika o czystość przyrody, Tomasza Nerada , a niedługo potem zostaje znaleziony przez żonę Dorotę, jeszcze bardziej znany profesor archeologii, Wiktor Getz.
Nemhauser zaczyna prowadzić śledztwo, jednocześnie usiłując to pogodzić z opieką nad nieznośnymi bliźniakami i wieczorną pracą u „Czarnego Tadka”. Bo komisarz dorabia sobie jako kucharz i jest to jego wielka pasja, o której nie wie nawet jego wierny przyjaciel Mario. Też gliniarz, raptus, wciąż szukający miłości i bratniej połówki. Nemhauser i Mario zaczynają drążyć przeszłość obu zamordowanych mężczyzn, dokopując się wielu wspólnych mianowników. Wchodzą głęboko w układy, świat wielkiej polityki, a śledztwo momentalnie znajduje się pod obstrzałem najwyższych władz. Policja musi działać ostrożnie, po trop prowadzi i do milionera, budującego autostradę i do polityków, a także do uczelnianych elit. Podejrzanych jest ogrom, zdaje się ich łączyć niewidzialna sieć zależności, w której komisarz i jego przyjaciel muszą się odnaleźć. Oczywiście pojawia się główny konkurent Roberta, Albert Potocki, dla którego zainteresowanie mediów jest ważniejsze, niż dobro śledztwa. Szczery do bólu Nemhauser musi nauczyć się grać wedle narzuconych reguł i ciągle starać się pozostać sobą. A także odnaleźć winnych popełnionych zbrodni.
Książka napisana jest wciągającym językiem, akcja prężnie posuwa się do przodu, a kalejdoskop postaci wcale nie utrudnia odbioru i zrozumienia treści. Wręcz przeciwnie, wszystko idealnie do siebie pasuje i w końcu tworzy się jasny i przejrzysty obraz układanki. Układanki, która przedstawia współczesne czasy, pełne zależności, układzików, podejrzanych interesów, robionych pod płaszczykiem wyższych i szczytnych celów. To nasz świat, w którym żyjemy, który nas otacza, o którym czasami przeczytamy w porannej gazecie, ale który jest, trwa i pewnie będzie długo długo po nas.
Autor idealnie dobrał temat budowy autostrady i co za tym idzie podejrzanych interesów, łapówek, wymuszeń, propozycji nie do odrzucenia. W świetle niedawnych wydarzeń, związanych z budową wyżej wymienionej, wykazał się swego rodzaju przewidywalnością przyszłych realnych wydarzeń. Powiem szczerze, że gdy czytałam o akcjach ekologów i o tym, co za nimi tak naprawdę stoi, włos zjeżył mi się na głowie. Bo gdyby naprawdę tak było… nic już nie będzie normalne. W co zatem mamy wierzyć? Jeśli wszystko wokół nas staje na głowie? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami, najlepiej po lekturze świetnej książki Wiktora Hagena „Długi weekend”.
Dodam jeszcze, że akcję kryminalną urozmaicają sceny, w których poznajemy Nemhausera jako ojca, nie zawsze radzącego sobie z synami, jako męża, mającego czasami problem ze zrozumieniem intencji małżonki, a także jako świetnego kucharza, który potrafi zachować zimną krew, w momencie, gdy sytuacja tego wymaga. Podobnie zresztą, jak w prowadzonym przez siebie śledztwie.
Polecam kryminał Hagena, myślę że mieszkańcy Warszawy będą mieć podwójną radość z lektury, bo miło jest czytać o miejscach, które się zna i w których się bywa. Świetny kryminał, z ciekawym rysem postaci i jeszcze ciekawszym przesłaniem.
„(…) Co było prawdą?
- Prawdą? – zastanowił się. – Dziwne. Wiesz, że ty pierwsza o to pytasz?
- No więc? – spróbowała ponownie. – Co było prawdą?
Bezradnie wzruszył ramionami.
- Nie ma czegoś takiego – powiedział i zgasił światło.”
http://agnesscorpio.blogspot.com/2011/06/wiktor-hagen-dugi-weekend.html