Irak kojarzy nam się obecnie tylko i wyłącznie z okrutną, bezlitosną wojną, gdzie nie ma już miejsca na człowieczeństwo. Ale co tak naprawdę o tym wiemy? Wszyscy potrafią wygłaszać piękne frazesy na ten temat, ale nikt z nas nigdy nie zrozumie tego jak tam jest. Cieszmy się, że nie musimy tego rozumieć. Jay Kopelman wie aż za dobrze jak było i jest w Iraku, to marine, uczestniczył w inwazji na tej kraj, służył w Faludży. W tym świecie, gdzie liczyła się tylko walka, gdzie wiedziało się, że wychodząc rano z obozu można już do niego nie wrócić, odnalazł coś co było całym jego wsparciem i nadzieją w trakcie wojny. Szczeniak.
W trakcie pierwszego tygodnia inwazji na Irak, batalion Lava Dogs w opuszczonym budynku natknął się na szczeniaka. Zagubieni marines, nie wiedząc co ze zwierzakiem zrobić, zabrali go ze sobą do obozu. Narodziło się pytanie, co teraz? Gdy przybył Jay, żołnierze nadal nie mieli na nie odpowiedzi, pozostało mu razem z innymi zaopiekować się psiakiem, którego nazwali imieniem Lava.
Na mocy rozkazu operacyjnego nr 1-A zabrania się żołnierzom posiadania żywych maskotek, przygarniania wszelkich zwierząt domowych lub dzikich, opiekowania się nimi oraz ich dokarmiania.
Wszyscy znali ten rozkaz, ale nikt nie był w stanie wyrzucić szczeniaka, skazać go na śmierć głodową, albo zastrzelić. Zbyt wiele okrucieństwa już widzieli. Lava więc został, otoczony troskliwą opieką Lava Dogs, w tym Jaya, który szczególnie się do niego przywiązał. Pomagała im też dziennikarka Anne Garrels. Wiedzieli, że Lava nie może zostać w Iraku, jeżeli ma przeżyć. Zaczęła się batalia, o wydostanie psa z kraju. Dla niektórych te jedne małe życie może być niczym, ale dla tych marines było jedynym co ich utrzymywało przy zdrowych zmysłach.
Autor opisał Irak bardzo wiernie, to nie są jakieś przekłamane wizje. On po prostu opisał wszystko tak, jak to widział, bez ogródek, często w ostrych słowach. Wypowiedział się na temat Irakijczyków, których szkolił, na temat wyborów i całej tej wojny. Nazwał ją po imieniu.
„Jeżeli ten kraj był rajem, to nie dla żołnierzy piechoty morskiej, którzy poszliby o zakład, że tak właśnie wygląda piekło[…] Każdy poniewierający się drut budził podejrzenia, a wszystkie mury pokrywały napisy: ”DŻIHAD, DŻIHAD, DŻIHAD…”
Piękne jest to, że podczas czytania widzimy, że nawet marines nie są ze stali, to zwyczajni ludzie.
Ppłk Kopelman otwarcie pisał o swoich strachu, radościach, obawach, miłości do Lavy, trosce o kolegów. Opisywał koszmary senne jakie go dręczyły i ciągłe wybuchy, do których człowiek w końcu się przyzwyczajał. Nie krył nawet łez. Był szczery w tym co pisał. Nie robił z siebie bohatera, a człowieka, który po prostu bardzo chciał ocalić Lave.
„Kiedy czytam e-mail od Anne z Bagdadu, wiem, że nawet obecność Pattona nie zdołałaby powstrzymać łez napływających mi do oczu.
Czy jestem tchórzliwym mięczakiem?
Może.
Czy właśnie przyniosłem wstyd całemu Korpusowi Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych?
Być może.
Mam to gdzieś”
W ratowanie psa było zaangażowanych wiele osób, nawet osobista ochrona generała, koordynowanie wywozu odbywało się także na terenie USA. Ba, w Bagdadzie, na prośbę Anne Garrels zaopiekował się nim Irakijczyk, pomimo tego, że ci ludzie boją się psów, uważają je za nieczyste. Początkowo Sam (prawdziwe imię jest utajnione, by Irakijczyk nie został rozpoznany) miał tylko Lavę karmić, ale szybko zaczął też go kąpać, bawić się z nim, załatwiać dla niego lewe dokumenty. Gdyby nie jego starania psiak nigdy nie miałby szans na opuszczenie Iraku i to jemu jest ta książka zadedykowana.
„Samowi, obyś żył w wolnym i spokojnym kraju.”
Książka wzbogacona jest także zdjęciami Lavy, wraz z osobami, które się nim zajmowały. One tylko bardziej czytelnikowi uświadamiają, że ta historia nie jest fikcją literacką, a czymś co zdarzyło się naprawdę.
Rzadko sięgam po literaturę faktu, ale ta jest wyjątkowa. To poruszająca relacja z Iraku, w której ratując szczeniaka, marines pokazują, że wojna nie pozbawiła ich ludzkiej wrażliwości, że człowiek zawsze pozostaje człowiekiem, bez względu na okoliczności.
Pan Kopelman pisze we wciągający sposób, ale lepiej dawkować ją sobie, bo niektóre treści mogą wstrząsnąć czytelnikiem, gdy autor odziera je z pozorów. Jego okrutna szczerość względem tego co widzi, to jeden z największych atutów jej książki. Polecam każdemu, kto jest gotów zapoznać się z tego typu historią.