Nie posiadam prawa jazdy, mam chorobę lokomocyjną, a o samochodach wiem tyle, co rolnik o konstrukcji silników odrzutowych (bez urazy). Nigdy nie interesowałem się też sportami motorowymi. Wiedziałem tyle, że Polacy odnosili w nich sukcesy. Ciężko było w ostatnich latach nie usłyszeć o takich nazwiskach jak Gollob czy Kubica. Niedawno przeczytałem jednak książkę, która sprawiła że w końcu złapałem bakcyla, choć opowiada ona o nieszczęśliwym wypadku.
Mam na myśli książkę Richarda Williamsa, brytyjskim dziennikarzem sportowym pt. „Wieczny Ayrton Senna”. Jej tematem jest nieszczęśliwy wypadek, który miał miejsce 1 maja 1994 r. podczas Grand Prix San Marino, ale także życie brazylijskiego kierowcy, zarówno prywatne jak i publiczne.
Nie mając zielonego pojęcia o F1, ani o wydarzeniu, które w pewnym stopniu odmieniło ten sport, zasiadłem do lektury. Poznałem nie tylko przebieg kariery tytułowego bohatera, ale także dowiedziałem się co nieco na temat zasad rządzących tą dyscypliną, wydarzeń mających miejsce poza kulisami wyścigów oraz mechaniki poruszających się z zawrotną prędkością bolidów. Autor w sposób przystępny dla każdego operuje profesjonalnymi pojęciami jednocześnie nie przytłaczając czytelnika, ani nie odciągając go od samego Senny.
Podczas podróży przez 11 rozdziałów poznajemy motywacje bohatera, jego zmagania ze zmianą otoczenia, znajduje się też miejsce na odrobinę informacji z jego życia prywatnego. Lwią część opracowania stanowi przede wszystkim analiza kraksy, która odesłała Sennę z tego świata. Zostaje ona rozłożona na czynniki pierwsze i przedstawiona zarówno z perspektywy najbliższych współpracowników kierowcy, jego rywali, przedstawicieli świata formuły 1 oraz jego rodziny.
Co ciekawe, autor postanowił rozpocząć przybliżenie nam sylwetki głównego bohatera od ostatnich momentów jego życia, następnie przenosząc się w czasie do różnych etapów jego kariery. Dla zupełnego laika może to wydawać się nieco dziwne, a może i denerwujące, ale ma to swój cel. Od razu dowiadujemy się bowiem, że Senna był postacią niezwykłą, a najlepiej o tym świadczą napisy zawarte na transparentach żałobników gromadzących się w dniu jego pogrzebu. „Dziękujemy Senna”, „Senna nie umarł, przecież bogowie nie umierają”, „Senna – na zawsze w naszych sercach”.
Książka została również opatrzona w fotografie prezentujące różnorakie momenty jego kariery, zarówno jej początek jak i koniec. W tym miejscu muszę także wspomnieć, że początek każdego z rozdziałów rozpoczyna się od zdjęć Senny, zamyślonego, następnym razem szczęśliwego, a jeszcze innym razem siedzącego w swoim bolidzie w pełnym skupieniu.
Senna starał się walczyć z ubóstwem, założył fundację własnego imienia, która nadal funkcjonuje i wspiera dzieci z nieuprzywilejowanych grup społecznych. Był więcej niż kierowcą, a zarazem mogłoby się wydawać, że wyścigi były całym jego życiem. Był postacią pełną sprzeczności, które doskonale zostały tu wyłożone. Richard Williams stara się nie tylko opowiedzieć nam o wielkim wpływie jaki wypadek Brazylijczyka miał na całej formule 1, ale także jak inspirował rzeszę ludzi, zarówno kierowców jak i fanów sportu, a przede wszystkim swoich rodaków.