Chyba każdy z nas słyszał kiedyś o Odynie, Lokim, Tyrze czy Thorze. Nie tylko poprzez stricte mitologię nordycką, ale również i marvelowskie komiksy oraz filmy o superbohaterach. Dzisiaj jednak skupmy się na historii Bogów nordyckich nie przez pryzmat wykorzystania ich w sferach dzisiejszej popkultury, a bardziej opartej na pieśniach zawartych zarówno w Eddzie starszej (poetyckiej), jak i opowiadaniach zebranych przez Snorriego Sturlusona w Eddzie prozaicznej.
Mity nordyckie mają to do siebie, że pomimo licznych podobieństw do mitologii greckiej, tworzą odrębną całość. Dosyć osobliwą i specyficzną, aczkolwiek wyjątkowo interesującą.
„Słońce i księżyc biegną szybko, nigdy nie odpoczywając. Nie odważą się zatrzymać ani na chwilę, albowiem są ścigane przez dwa rozjuszone wilki, dyszące żądzą pożarcia swych ofiar — co nastąpi w dniu ostatniej wielkiej bitwy, ragnaröku.” Książka ta, jak sam autor oznajmia nam na wstępie, jest próbą scalenia zachowanych mitów staroskandynawskich w jedną opowieść, od stworzenia świata po zmierzch Bogów, czyli ragnarök. Wstęp do mitologii miałam na studiach podczas wykładów z literatury skandynawskiej, lecz nie ukrywam, że chociaż czytałam mity jak najlepszą powieść fantastyczną, tak ciężko było mi zrozumieć przebieg wydarzeń, chronologię, jak i powiązania pomiędzy bohaterami. Roger Lancelyn Green przedstawia je nam w bardzo przejrzysty sposób, nie urozmaica niepotrzebnych szczegółów dla lepszego odbioru, tylko pozostawia je tak, by zwykły czytelnik miał wstępny ogląd sytuacji, bez potrzeby odnoszenia się i sprawdzania danych w internecie. Do tego graficzne przedstawienie drzewa genealogicznego zdecydowanie ułatwia czytelnikowi poznanie relacji łączących poszczególne postaci mitologiczne.
„Po chwili blask znikł i ciemność niczym żałobny całun spowiła świat.” Język w tym zbiorze nie jest skomplikowany, aczkolwiek pragnę zaznaczyć, iż treść momentami różni się od wydania z roku 1976, które miałam okazję wypożyczyć w bibliotece miejskiej i przeczytać. Ma na to wpływ z pewnością przekład, za który w wydaniu z roku 2017 odpowiedzialny jest Zbigniew A. Królicki natomiast z roku 1976 Aldona Szpakowska. Uważam, że obie wersje warto przeczytać, jednak ta zaledwie dwuletnia jest bardziej przystępna dla czytelnika, ponieważ nie zakrawa na zbytnią poetyzację treści. A treść ta traktuje o Bogach okrutnych, podstępnych oraz żądnych krwi, lecz tak samo, jak zwykli ludzie, troszczących się o swych najbliższych, którym nieobce są ludzkie uczucia i słabości, jak i przemijanie oraz zwyczajna śmierć. I choć jest tutaj wiele rzeczy nielogicznych, rozrzut bohaterów ogromny, a historia dosyć osobliwa — powieść czyta się jak najlepszą fantastykę. I pisze to osoba, która stroni od tego gatunku ze względu na większe zainteresowanie rzeczywistością niźli wyobrażeniami o różnych stworach, światach oraz innych rzeczach tego typu. Uważam, że mity skandynawskie są naprawdę warte uwagi, a przystępny język pomoże zrozumieć ich zarys oraz przesłanie.
„Ragnarök się zbliża: widzę go w odległych dniach, które mają nadejść. Jednak dla mnie, jasnowidzącej, ten dzień jakby był dzisiaj i wszystkie przyszłe wydarzenia, które widzę, dla mnie dzieją się teraz. Widzę je i mówię ci, co widzę i słyszę, gdy dostrzegam to tak, jakby przyszłość i teraźniejszość były jednym.” Podsumowując, uważam, że „Mity skandynawskie” Rogera Lancelyn Greena to dobra lektura dla osób, które poszukują informacji na temat wierzeń ludów północy, interesują się nie tylko Skandynawią i krajami nordyckimi, ale pragną sięgnąć po dobrą literaturę fantastyczną, jak i pierwowzór oraz inspirację do powstania marvelowskiego Thora.
www.marionetkaliteracka.com