Czekoladki dla sąsiadki recenzja

"To jest blok,
a w bloku klatka.
Żółte drzwi,
na drzwiach kołatka.
Zastukajmy w drzwi kołatką
i poznajmy się z sąsiadką."

Nie ma u nas w domu nikogo, kto nie zachwyciłby się tą książką. Od czterolatki po jej babcie. I nic dziwnego, bo jest rewelacyjna!

Wierszowane teksty Doroty Gellner czyta się szybko i tak naprawdę trudno się od nich oderwać. Książka opowiada o sąsiadce i jej przygodach. Psotnym pudelku i kotku w bure łatki. Czytałyśmy z Alą tę książkę już wiele razy i naprawdę bardzo nam się podoba!

Opowiadań jest 17 i wszystkie są bardzo krótkie. Pisane są wierszem więc łatwo wpadają w ucho. Są to historyjki o sąsiadce i jej bardzo psotnych zwierzakach. Pudelek wraz z kotkiem żyją w wielkiej przyjaźni i nie ma dnia by czegoś razem nie zmalowały.

Czytamy zatem o tym jak kradną sąsiadce czekoladki, lub kość z rondelka w którym gotuje obiad dla gości, bawiąc się szmatką rwą ją na strzępy, atakują sweter sąsiada również strasznie go niszcząc lub wylewając herbatkę na obrus. Zwierzaki ciągle wymyślają nowe figle ku niezadowoleniu naszej bohaterki, a jednocześnie sprawiają, że nasze dzieciaczki słuchając książki śmieją się w głos.

A przy tym książka jest przepięknie wydana. Piękne wesołe ilustracje Macieja Szymanowicza aż chce się oglądać całymi godzinami.

Ta książka to ostatnio numer jeden w naszym domu. Moje dziecko uwielbia słuchać tych opowiadań, a ja z ogromną przyjemnością je czytam. Zabawna i ciekawa. W sam raz dla maluchów choć nie tylko. Bo babcia i tatuś również regularnie podsłuchują, gdy wspólnie z Alicją na nowo przeżywamy przygody sąsiadki :)