Jutro 4. Przyjaciele mroku recenzja

Ellie wraz z przyjaciółmi znowu wraca do rodzinnego miasta Wirrawee. Po pobycie w Nowej Zelandii, gdzie dochodzili do siebie, ponownie mają wkroczyć na tereny objęte działaniami wojennymi. Mieli nadzieję, że minie trochę czasu, zanim znowu do tego dojdzie, no ale nie mają wyjścia, muszą. Nadzieja jeszcze ich nie opuściła.

W naszych bohaterach jest coraz mniej życia. Mało kiedy nas zaskakują. Nie wiem czemu, ale z tą częścią już się trochę męczyłam. Nie wciągnęło mnie to tak, jak poprzednie części.

Ale mam nadzieję, że to tylko moje odczucie.

Trochę się zawiodłam. Na początku niewiele się działo, i tak było aż do końca. Mało akcji, nie zauważyliśmy nic nowego. Wszystko skupia się wokół jednego wydarzenia. Czytało się szybko, jednak czegoś mi w tej części brakowało. Można nawet stwierdzić, że ta część była zbędna.

Po "Jutro 4" powinni sięgnąć fani tej serii. Jednak obawiam się, że J. Marsden wyczerpał już najlepsze pomysły. Mam nadzieję, że tylko ta część była.. "taka", i że gdy dorwę 5 część to się nie rozczaruję.

„Czasami warto zmienić zdanie. To znaczy, że człowiek myśli.”