Czy tęsknię za zimą? Raczej nie. Jednak lubię książki z klimatem i cudownymi okładkami o ciekawej i interesującej scenerii. Tak właśnie jest z najnowszą powieścią Robyn Carr, z której książkami nigdy wcześniej nie miałam przyjemności się zapoznać. "Pożegnanie z przeszłością" ma właśnie taką klimatyczną i o zimowej scenerii okładkę. Widok zimy nie przeraża, wręcz przeciwnie ma się jakąś dziwną chęć na to, by odwiedzić tę chatkę pośród drzew, gdzieś z dala od miasta, a to wszystko obsypane białym puchem...
Robyn Carr stworzyła nie tylko wspaniałe widoki, piękne miejsca czy świąteczną atmosferę, ale przede wszystkim stworzyła bardzo realistyczne postaci. Jedną z nich jest Ian. Typ twardziela, którego życie nie rozpieszczało. Matka, którą kochał zmarła, ojciec dziwak od lat nie miał ciepłych uczuć dla swego potomka. Karcił, ale nigdy nie chwalił... Ian postanowił wstąpić do Marine Corps. Został żołnierzem, który służy i pomaga innym. Trafia na misję gdzie zaprzyjaźnia się z jednym ze swych podwładnych. Szybko zostają przyjaciółmi. Lecz jedno wydarzenie zmienia życie obu mężczyznom...
Marcie choć miała zaledwie 27 lat w swoim życiu wycierpiała i przeżyła wiele. Jako dziewczynka straciła rodziców. Wychowała ją siostra, która do dnia dzisiejszego nie pozostała być nadopiekuńcza. Marcie w wieku 19 lat postanawia wyjść za mąż za miłość swego życia. Jak postąpiła tak zrobiła, bo upór to jej główna cecha. Bobby był mężczyzną, którego kochała i z którym chciała dzielić życie. Jednak jego życie skończyło się wtedy kiedy został ciężko ranny w Al-Falludży. Po trzech trudnych latach Bobby umiera, a Marcie choć była na to przygotowana, nie potrafi zacząć wszystkiego od nowa. Mija rok, a ona nie zmieniła nic w swoim życiu. Postanawia odszukać Ian'a- przyjaciela jej męża. Guru, którego jej mąż szanował, cenił...
"Wierzę jednak, że każdy człowiek powinien sam, i tylko na swoich warunkach, i tylko o własnych siłach przecierać swój szlak. Po swojemu błądzić, po swojemu odnajdować drogę i docierać do celu"
Po wielu próbach, tygodniach, wykończona Marcie odnajduje w dzikiej głuszy drewnianą chatę, a w niej Ian'a, który nie chce z nią rozmawiać, czy uda się jej przekonać mężczyznę do siebie? Czy zrozumie to, że ona musi zamknąć pewien etap w życiu, by rozpocząć wszystko od nowa?
Carr opisała wspaniałą, piękną i tę pierwszą miłość. Jednak nie zawsze jest tak słodko jak się wydaje. Jeden wyjazd na misję zmienia życie wielu ludzi. Czy kiedyś ktoś zastanawiał się jak czują się żony, przyjaciele, rodzice, czy inni najbliżsi osób, które święta, czy też zwyczajne dni spędzają z dala od domu wykonując swoją pracę? Bronią i utrzymują porządek w kraju, który jest odległym krajem pełnym nienawiści? Co czują żołnierze, którzy odchodzą ze służby, ale muszą żyć z tym co widzieli tam w Iraku, Afganistanie czy innym misyjnym kraju? To pytania retoryczne, na które trudno mi odpowiedzieć, jednak Carr wiele rzeczy pozwoliła mi zrozumieć...
"Pożegnanie z przeszłością" to piękna historia, choć czasami ma w sobie wiele goryczy i żalu. Naładowana emocjami. Tę książkę czytało się szybko, ale z pewnością nie należy do takich, o których szybko się zapomina! Z pewnością do niej powrócę. Chętnie wrócę do tego uroczego i gościnnego miasteczka i gościnnych ludzi z Virgin River. Choć książka wydaje się być zwykłym czytadłem, jednak zagłębiając się w nią dostrzeżemy wiele problemów dnia codziennego, a nie tylko otaczającą ją miłość...