Kiedy myślicie o Dominikanie, to co Wam przychodzi pierwsze do głowy? Plaże, palmy i przejrzysta woda? Raj na ziemi? Ja od dzisiaj, dzięki Julii Alvarez, najpierw pomyślę o Las Mariposas, czyli siostrach Mirabal, dzięki którym ten kawałek raju stał się wolnym państwem. Alvarez mieszka w Stanach Zjednoczonych, ale jest pochodzenia dominikańskiego. Jej rodzina musiała uciekać do Stanów w sierpniu 1960 roku, po tym jak Trujillo odkrył powiązania jej ojca ze spiskiem mającym obalić dyktatora. Zaledwie kilka miesięcy po ich ucieczce siostry Mirabal zostały zamordowane. Trujillo myślał, że ich śmierć zakończy jego problemy, jednak tak bardzo się mylił. Kiedy wieść o śmierci Motyli obiegła kraj, ludzie dopiero wtedy zebrali się na odwagę, żeby przeciwstawić się dyktatorowi. Tak właśnie siostry stały się bohaterkami narodowymi na Dominikanie, a dzień ich śmierci, 25 listopada, uznany Międzynarodowym Dniem Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet.
„Czas Motyli” to zbeletryzowana biografia sióstr Mirabal: Patrii, Minervy, Marii Teresy i Dede. Z czterech sióstr przeżyła tylko ta ostatnia. Dawno nie było mi tak ciężko ubrać odczuć po lekturze w słowa. Kiedy zaczynamy czytać, poznajemy cztery beztroskie dziewczęta, ich dzieciństwo, okres dojrzewania, pierwsze miłości, a potem małżeństwa. Widzimy naprawdę szczęśliwe dziewczyny, które zapragnęły dla siebie i swoich dzieci lepszego życia. A nie było ono możliwe, dopóki Trujillo był u władzy. Dlatego zaczęły z tym walczyć i koniec końców przypłaciły to życiem.
Straszne jest to, że podczas lektury obserwujemy całe ich życie, ale z tyłu głowy ciągle kołacze zakończenie. Bo może to i powieść, ale zakończenie może być tylko jedno i nie możemy sobie robić nadziei, że będzie szczęśliwe.
Julia Alvarez wybrała sobie do opisania bardzo piękną, a zarazem tragiczną historię. Cieszę się, że wydawnictwo Black postanowiło wydawać tak wartościowe powieści. Uważam, że jak najwięcej osób powinno mieć okazję poznania tej historii. Jeśli nie ze względu na samą historię dyktatury na Dominikanie, to przynajmniej ze względu na Motyle. Bo zdecydowanie na to zasługują. Całe życie poświęcały się, żeby ich ukochany kraj był wolny, i w końcu poświęciły to, co najcenniejsze. I mimo, że tego nie doczekały, to osiągnęły swój cel. Po śmierci dziewcząt obywatele poczuli taką wściekłość, że niedługo potem (pół roku po śmierci sióstr) Trujillo został zamordowany. Co prawda droga do wolnego państwa była wtedy jeszcze daleka, ale mimo wszystko dzięki siostrom, został poczyniony pierwszy krok.
Ta książka niesie ze sobą niesamowity ładunek emocjonalny. Przez te 400 stron czytelnik jest w stanie naprawdę mocno zżyć się z siostrami, więc ich śmierć równie mocno na końcu go zaboli. A możecie mi wierzyć, że każdą siostrę poznacie bardzo dobrze, a to za sprawą tego, że autorka każdą z nich uczyniła narratorem. Świat, życie, przepiękna Dominikana, widziane z czterech zupełnie różnych perspektyw, daje czytelnikowi naprawdę niezapomniane wrażenia z lektury. Piękna, napisana wspaniałym językiem opowieść o trudnych wyborach i walce, nie tylko o lepsze jutro, ale też często z samym sobą. Lektura wywołująca burzę emocji i skłaniająca do przemyśleń. Wspaniała, na długo pozostająca nie tylko w głowie, ale i w sercu czytelnika. Polecam gorąco każdemu, bo moim zdaniem każdy powinien po nią sięgnąć.