Bywa i tak, że podczas lektury czyjejś autobiografii odnajdujemy tak wiele podobnych elementów do wydarzeń z naszego życia, że mamy wrażenie, iż ów autor to nasz kolega z dziecinnych lat. Podejrzewam, że takie właśnie przeświadczenie towarzyszyło Januszowi Pawłowskiemu podczas lektury książki Jana Parandowskiego „Zegar słoneczny”. Ten niewielki zbiór opowiadań o Lwowie z młodości autora „Mitologii” pobudził Pawłowskiego do napisania podobnej, choć innej autobiografii. Podstawowa różnica polega na tym, że „Mój zegar niesłoneczny” stworzony został nie przez światowej sławy literata, a przez debiutującego w tej dziedzinie lekarza. Autor jest jednak świadom swych niedoborów językowych, które zgrabnie ukrywa pod przemyślaną i uporządkowaną fabułą, stanowiącą opowieść o życiu jednej z wielu rodzin doświadczonych przez historię. Państwa Pawłowskich poznajemy w Mikołajkach, gdzie beztrosko upływa dzieciństwo małego Janusza. Z tego okresu pozostało jednak w pamięci autora niewiele wspomnień. Każdą wolną chwilę chłopiec spędzał w karczmie swoich rodziców, gdzie rozkwitało okoliczne życie towarzyskie. Wiemy również, że jako kilkulatek fascynował się wynalazkiem radia i kolejnymi seansami kina objazdowego, na które chodził wraz ze swoim tatą. Prawdziwe wspominanie zaczyna się jednak w miejscu, do którego Pawłowscy przeprowadzili się w 1938r., a mianowicie w Nowym Mieście. To tam nasz bohater rozpocznie swoją edukację szkolną i pozna uroki miejscowego kina. Niestety już rok później i tę rodzinę dosięgnie wojna, która zmusi ich do wysiedlenia. Następnym miejscem pobytu Pawłowskich będzie Kurzętnik, do którego rodzina nie wyruszy już w komplecie. Ojciec Janusza skazany za swą patriotyczną działalność na karny obóz pracy, opuści swoich bliskich na kilka lat, pozostawiając tym samym wszystkie obowiązki na głowie swej żony. Z Kurzętnikami łączą autora chyba najmilsze wspomnienia. Szkoła, koledzy, dziecięce zabawy, sakrament pierwszej Komunii Świętej – to wszystko składa się na obraz lat młodości Janusza Pawłowskiego. Ostatecznie to tutaj bohaterowie obserwują wycofywanie się Niemców z Polski, których miejsce bardzo szybko zajęli Rosjanie. Do Kurzętnik po latach niewoli powróci także ojciec, który na nowo wchodzi w relacje z dorastającym już synem. Wydawać by się mogło, że to koniec, ale opowieść toczy się dalej. Rodzina powraca bowiem po wojnie do Nowego Miasta, gdzie Janusz już jako nastoletni chłopak przeżywa wiele ciekawych przygód, o których nie zapomina opowiedzieć również czytelnikowi. Wszystkie one w subtelny sposób wiążą się z ówczesną sytuacją polityczną lat PRL-u i są na tyle interesujące, że bez skrępowania podczytujemy kolejne przedstawiane anegdoty. Najtrudniej jest się pogodzić z myślą, że po 202 stronach ciekawej lektury będziemy musieli rozstać się z rodziną Pawłowskich na zawsze. Sama prezentacja fabuły nie czyni jednak z tej książki pozycji wyjątkowej. Przejdźmy zatem do innych walorów. Nie będę ukrywać, że z przyjemnością czytam debiutanckie powieści i odkrywam nowe talenty, więc nie miałam oporów przed przeczytaniem „Mojego zegara niesłonecznego”. Przyznam, że trochę wątpiłam w umiejętności pisarskie lekarza, dlatego tym bardziej zdziwiły mnie próby poetyckie, którymi przetykane są kolejne strony tej książki. Trudno w to uwierzyć, ale tym zbiorem wierszy tworzonych okazjonalnie, czasem bez powodu, dla zabawy, autor po prostu uwodzi czytelnika. A jeśli dodać do tego reprinty fotografii z rodzinnego albumu państwa Pawłowskich, to nie pozostaje nic innego, jak ocenić tę pozycję bardzo wysoko. Styl pisarski, z którego autor kilka razy tłumaczy się odbiorcom, wcale nie utrudnia czytania i czyni tę powieść bardzo autentyczną. Co więcej, daje poczucie, że podobną historię życia mógłby napisać każdy z nas, gdyby oczywiście miał ochotę dzielić się swoją prywatnością z tak dużym kręgiem odbiorców. Historia rodziny Pawłowskich to tylko jedna z wielu opowieści o życiu w warunkach okupacji i późniejszej Polski Ludowej. Takich osób jak nasi bohaterowie było naprawdę wiele. Niemal każda rodzina bardziej lub mniej została wówczas doświadczona przez los i do dziś posiada ogromny bagaż nie zawsze miłych wspomnień. Cieszę się, że Janusz Pawłowski postanowił się podzielić swoją historią, zwłaszcza z młodymi czytelnikami, którzy często nie zdają sobie sprawy z dramatów, jakie przeżywali ich dziadkowie kilkadziesiąt lat temu. „Mój zegar niesłoneczny” to lektura dla wszystkich bez względu na wiek i zainteresowania. Zarówno Ci, którzy lubią poezje, jak i zwolennicy prozy znajdą w tej książce coś dla siebie.