Mazury to region bogaty w historię. Wszechobecne cuda przyrody na co dzień przenikają się ze światem pradawnych legend. Jak głosi jedna - Czarodziejka Jezior z dawnej pruskiej legendy pływa po mazurskich jeziorach w łódeczce z liścia olchy i tka cienkie pajęcze nitki. Oplątuje nimi serca przybyszy, aby pamiętali o tym wyjątkowym zakątku Polski i ciągle tu wracali…
Zbiór opowiadań Katarzyny Enerlich „Oplątami Mazurami” mocno kotwiczy w historii Mazur, ale i w pruskich legendach tego regionu. W dużej mierze powstały one dzięki współpracy autorki z mieszkańcami Mrągowa, to materiały dotyczące dalszej i bliższej przeszłości mieszkańców Mazur (Enerlich również pochodzi z tych rejonów). Opowiadania są krótkie, historie raczej proste i wzbudzające nostalgiczne emocje. Autorka nawiązuje w nich do dawnych nazw miejscowości, do zasłużonych i znanych ludzi którzy dawniej zamieszkiwali te tereny. Poszczególne opowiadania łączy wspólny mianownik - historia dawnych Prus Wschodnich, która jest głęboko zakorzeniona w świadomości bohaterów, a często wyznacza postrzeganie całego życia i świata. Enerlich w wielu miejscach odnosi się do natury, do miłości ziemi, nieuchronności życia i śmierci. Zdarza się, że bohater opowiastki wraca wspomnieniami do miejsc, w których przebywał, do czasów dzieciństwa czy pierwszych miłości. Czasem ich zachowania determinuje przypadek, czasem wojenna zawierucha. Przedstawiane są tutaj zwyczaje i obyczaje ludności zamieszkującej Prusy Wschodnie oraz legendy związane z tym miejscem.
Bohaterowie opowiadań są różnorodni. Przede wszystkim są to jednak ludzie prości, którzy z pokorą i oddaniem uczą się zrozumienia dla wyroków losu. To ludzie, których źródłem jest mazurska ziemia, którzy są zależni od pór roku, którzy wierzą w gusła i podania ludowe, leczą się herbatą z lipy i sokiem z malin. Ludzie, którzy wyjechali: bo musieli, bo chcieli, po latach wracają i często muszą stawić czoła nowej rzeczywistości. „Oplątami Mazurami” żyją przeszłością. Nie tylko za sprawą podróży w czasie pokazującej jak kiedyś wyglądały mazurskie miejscowości. Wspomniane czasy minione to nie jedynie miejsca, ale w głównej mierze dzieciństwo i młodość, pogoń za marzeniami. Sporo miejsca poświęcono relacjom międzyludzkim, zarówno tym między kobietą a mężczyzną, jak i tymi w rodzinie.
Te krótkie formy opierają się na prostych, ale uniwersalnych prawdach. Mówią o nieuchronności losu, o tym że nie można wygrać z przeznaczeniem. O tym, że los potrafi nagrodzić, ale i ukarać i zadrwić. Przypomina, że można uciekać i powracać, można kochać i nienawidzić, ale ziemia zawsze będzie. I często stanowi miejsce, gdzie można wrócić.
Rzadko sięgam po opowiadania, na co dzień preferuje dłuższe formy. Nie ma co ukrywać, że do opowiadań podchodzę z dystansem, muszą mieć w sobie to „coś”, żeby mnie zaczarować. Ze zbiorem Enerlich było zupełnie inaczej. Świat dawnych Mazur pochłonął mnie od pierwszej strony. Przed wszystkim jest to zasługa samej pisarki, która świetnie oddała klimat mazurskiej ziemi z czasu przedwojennych i powojennych. Choć nie jest to proza wybitna, choć styl pisarki jest mocno specyficzny. Sporo brakuje – choćby realizmu, choćby dopracowania, czasem razi naiwność historyjek i powtarzalny schemat. To trochę takie dyrdymałki i banialuki, zabarwione lokalnym patriotyzmem, ale mimo wszystko przyjemne. Poziom mocno nierówny, niektóre dopracowane z dbałością o szczegóły niektóre pisane na przysłowiowym kolanie. „Oplątani Mazurami” to lektura na jednej wieczór, serwowałam ją sobie w podzielonych dawkach, jako dodatek do popołudniowej kawy.