Recenzję ostatniego tomu „Cukierni pod Amorem” zacznę krótkim wstępem zawierającym garstkę ciekawostek o autorce. Wszystkie te wiadomości zaczerpnęłam z dodanego do książki specjalnego wydania „Obserwatora Gutowskiego”. Oczywiście, nie muszę pisać, że jest on w całości poświęcony pani Małgorzacie. Otóż, ta niezwykle utalentowana pisarka (która o sobie woli mówić autorka) to kobieta o tysiącu twarzy. Jest matką, żoną, „psiarą” (jak to się brzydko mówi o ludziach uwielbiających pieski…), teatrologiem, nauczycielką, scenarzystką, ogrodniczką, doskonałą kucharką i cukierniczką, a co najważniejsze dla nas spragnionych dobrej liteatury, autorką fantastycznych książek. Gutowska – Adamczyk jest niezwykle pogodną osobą, pracowitą i obowiązkową. Ponoć sama piecze smakołyki na swoje wieczory autorskie. Artykułem, który szczególnie mnie zainteresowała był krótki wpis o Halinie Kolasińskiej, która okazała się prototypem Celiny Hryć. Kolasińska była matką chrzestną autorki „Cukierni”. Podobnie jak Celina, prowadziła własny sklepik z łakociami, uwielbiała egzotyczne podróże, była niezwykle przedsiębiorcza, a jej nazwisko liczyło się w mieście. Jeśli ktoś odwiedza blog Cukierni pod Amorem, na pewno zauważył pierścień, na palcu osoby otwierającej „Zajezierskich” na górnym zdjęciu. Jest to pierścionek podarowany swojej chrześnicy przez Halinę Kolasińską.
A co sama obdarowana serwuje nam w ostatniej części sagi o rodzie Zajezierskich? Druga wojna światowa pozbawia hrabiego posiadłości. Gina Weylen zostaje przechwycona i uwięziona przez wywiad niemiecki, w konsekwencji czego musi wystąpić przed samym Hitlerem. Adaś Toroszyn dzielnie walczy w Powstaniu Warszawskim, a Paweł Cieślak pracuje ponad siły, by utrzymać wielodzietną rodzinę. Niemcy organizują getta i masowo mordują ludzi. Kto ujdzie z życiem, a kto zginie w wojennej zawierusze? Jak dorosła już Celina Hryć wychowa liczne potomstwo, bez pomocy męża? Czy siła charakteru wystarczy, by nie dać się złamać szalejącemu w kraju ustrojowi komunistycznemu?
Patrząc na Celinę z roku 1995 wydaje się, że silna wola wystarczyła. Firma przeżywa rozkwit. Również Waldek Hryć, za sprawą pewnej tajemniczej kobiety, przeżywa swoją drugą młodość. Jednak czy firma ma szansę przetrwać, skoro dzieci właścicielki już planują jej pogrzeb i podział majątku? A gdzie tu miejsce na miłość? Z resztą czy to możliwe, żeby Celina w ostatnich dniach swojego życia jeszcze miała coś w tym temacie do powiedzenia?
Ostatni tom sagi obfituje w pytania. Czytelnik łapczywie przewraca kartki żeby jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego o bohaterach, z którymi dość mocno się już zżył podczas odkrywania poprzednich tomów. Jednak, niestety, jego apetyt nie zostaje do końca nasycony. Sama autorka na jednej z ostatanich stron pisze: „Nie wszystkie tajemnice dadzą się do końca rozwikłać.” Ja jednak pytam: dlaczego? Dlaczego autorka odmówiła nam odpowiedzi na pytania, którymi „dręczyła” nas od pierwszej strony „Zajezierskich”. Być może tutaj powinna się włączyć moja inwencja twórcza, a w głowie pojawić się tysiące możliwych zakończeń. Niestety, tak się nie stało, a w zamian za to pojawiła się nutka rozczarowania…
Oczywiście, po wylaniu żalu czas na pochwały. Jak zawsze, pani Małgorzata nie szczędzi szczegółów i szczególików, które dodają pikanterii. Postaci są wyraziste, charakterystyczne i jedyne w swoim rodzaju. Wcale nie zgadzam się z tymi, którzy mówią, że kobiety w książkach Gutowskiej – Adamczyk wypadają lepiej. Dla mnie zarówno prezentowana płeć żeńska jak i męska jest doskonale wykreowana i zaprezentowana. Właściwie możnaby rzec, że bohaterowie „Cukierni” tworzą barwną mozaikę i każdy może identyfikować się z wieloma z nich.
Na pochwałę zasługuje po raz kolejny kalendarium oraz indeks osób, zamieszczone na tyle książki. Czytając trzeci tom chwilami zupełnie traciłam rachubę, nie wiedząc już czy dany bohater jest matką, czy może babką lub teściową. Na szczęście indeks regularnie ratował mi skórę i wszystko zawsze udało się wyjaśnić.
Cała saga na długo zagości w mojej pamięci. Mam wrażenie, że mimo fikcji w niej zawartej, jest ona dużą dawką historii Polski, a także lekcją jak należy szanować i pielęgnować własne korzenie. Całą trzytomową, opasłą sagę polecam każdemu, kto lubi wielowątkowe powieści rozsiane po dziesięcioleciach historii Polski. Jednocześnie zapewniam, że wszystkie te skoki na osi czasu są zszyte grubą nicią pięknej polszczyzny, dbałości o język i słownictwem cudownie wpasowującym się w opisywaną epokę.