Literatura fińska? To może być ciekawa przygoda. Ta myśl przyświecała mi, gdy tylko usłyszałam o trylogii „Strażnicy Sampo” Timo Parveli. Uwielbiam książki, które oprócz tego, że wciągają mnie swoją fabułą, sprawiają, że dowiaduję się z nich o rzeczach, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Tak właśnie było w przypadku powieści „Miecz”, czyli pierwszego tomu „Strażników…” Książka ta przybliżyła mi nieco mitologię fińską, równie interesującą, co najbardziej znane w naszym rejonie, mitologie grecka i rzymska. A być może i ciekawszą. Była to niezapomniana wycieczka po dawnych fińskich wierzeniach.
Timo Parvela, to niezwykle popularny w swoim kraju autor, piszący książki skierowane przede wszystkim do dzieci i młodzieży. Szczególną popularność przyniosły mu opowieści o Elli, czyli historie grupki uczniów szkoły podstawowej, znane i polskiemu czytelnikowi. Jak bardzo cenionym jest autorem, niech świadczy fakt otrzymania przez niego nagrody H. Ch. Andersena. Parvela tworzy również książki dla dorosłych, jest autorem książek edukacyjnych, scenariuszy radiowych i telewizyjnych.
„Miecz”, jest jak już wspominałam pierwszą częścią trylogii „Strażnicy Sampo”. To powieść fantasy mocno nawiązująca do Kalevali, czyli fińskiego eposu, składającego się z pieśni ludowych (run) i legend z rejonów Finlandii, Estonii, Karelii. Waga Kalevali jest niezwykła, nazywana jest fińskim eposem narodowym, miała wpływ na budzenie się świadomości narodowej Finów. „Miecz” łączy ze sobą elementy mitologii z rzeczywistością nam znaną oraz z problemami nękającymi świat. Można nawet stwierdzić, że chwilami powieść ta łączy fantasy z elementami kryminału.
Główni bohaterowie powieści, to dwaj chłopcy Ilmari i Ahti. Podczas szkolnego koncertu i wykonywania utworu na kantelach (dla niezorientowanych: kantele to fiński instrument ludowy, przeżywający dziś renesans popularności), dochodzi do dziwnych zdarzeń. Gra Ahtiego nieomal hipnotyzuje słuchaczy, wprowadzając olbrzymie zamieszanie i wywołując niewytłumaczalne zjawiska. Wkrótce chłopcy stają się obiektem zainteresowania wielu ludzi, którzy pragną przywłaszczyć kantele. Jako że chłopcy w zasadzie wychowują się sami (ich ojcowie zaginęli jakiś czas temu w niewyjaśnionych okolicznościach), istnieje duże ryzyko, że zarówno młodzi bohaterowie, jak i sam instrument wpadną w niepowołane ręce. Na skutek wielu skomplikowanych wydarzeń, obrońcą instrumentu, a zarazem cudownego przedmiotu Sampo, stają się dwaj chłopcy. Mity zaczynają przeplatać się z rzeczywistością, to co nieprawdopodobne staje się możliwe, a chłopcy muszą szybko dorosnąć, by stawić czoła złu tego świata.
„Miecz”, to książka magiczna. Nie jest to z mojej strony nadużycie, bo sposób w jaki autor opisuje świat, jest pełen wdzięku, nieuchwytnej magii słowa, delikatności i lekkości. Widać to zwłaszcza w chwilach, gdy opisuje on grane na kantelach melodie, obrazując dźwięki w sposób chwytający za serce. Sztuką jest to nie lada! Jak pięknie można to zrobić, zobaczycie u Parveli. Niewątpliwie oddać tu trzeba i zasługi tłumacza (Bożena Kojro) za piękny przekład.
Dzięki lekturze przekonacie się również, że tytuły rozdziałów mogą brzmieć niczym niezła łamigłówka, którą zgłębić chciałby niejeden krzyżówkowicz. Lekkość pióra, sprawność z jaką włada słowem autor, absolutnie powalają na kolana.
Do tego ciekawa fabuła, która momentami przenosi w świat fantazji, chwilami wprowadza w świat grozy, sprawiają, że po zakończeniu lektury z niecierpliwością czeka się na kontynuację przygód bohaterów „Miecza”.
Książka jest również ostrzeżeniem dla osób, które nie dbają o środowisko. Już powinni omijać szerokim łukiem bojowników przyrody, którzy błyskawicznie nauczą ich rezonu i sprawią, że na zawsze zapamięta się lekcję, jak należy dbać o planetę. „Miecz” pokaże każdemu, że obrońcy przyrody to nie dziwacy przykuwający się do drzew i skandujący mniej lub bardziej chwytliwe hasła, to przede wszystkim bojownicy walczący o ład, porządek i równowagę na świecie.
Przekonajcie się o tym sami. Zachęcam.