Ależ to była czytelnicza uczta! Mimo, iż unikam typowych obyczajówek jak ognia, tutaj przy namowie wielu czytelników skusiłam się na sagę rodzinną i nie żałuję. Po „Matki i córki” wróciłam do wydanej jakiś czas temu książki, a historia rodziny Winnych sprawia, że ciężko oderwać się od lektury, by z uciechą nie brnąć dalej w trudne wielopokoleniowe losy.
Trylogia zawiera: „Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli”, „Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli” oraz „Stulecie Winnych. Ci, którzy wierzyli”. Każdy tytuł poszczególnych tomów oddaje namiastkę tego, z czym wraz z Winnymi przyjdzie nam się zmierzyć. Przeżycie, walka, wiara – trzy nieodłączne elementy, które staną się mieczem w rękach całej rodziny. Familia wobec wydarzeń historycznych, jakie nawiedzają Polskę od 1914 roku aż po czasy współczesne pragnie tylko przetrwać. Niejednokrotnie solidarność wobec bliskich, jak i całkowite oddanie oraz łany niezobowiązującej miłości zapewnią siłę do przetrwania. Nie obejdzie się bez narodzin, śmierci, brutalnych ataków podczas pierwszej czy drugiej wojny światowej, lecz na szali stanie siła rodzinnej miłości, wsparcia, troski i ciepła, jakie jest bez wątpienia mianownikiem szczęśliwej rodziny. Historia winnych pokazuje jak na dłoni, iż nie zawsze przyjemne koleje losu muszą wieścić nieszczęście już do końca życia. Jedni się rodzą, drudzy odchodzą, a jednak rodzina mocno trwa w swoich okowach. Każdy jest inny, odznacza się odmiennym charakterem, ale każdy z członków tej familii przykłada cegiełkę do budowania wspólnego domu, spokoju i szczęśliwego , nie zawsze usłanego różami życia.
Saga „Stulecia Winnych” to książka, po przeczytaniu której nie przechodzi się obojętnie do dnia teraźniejszego. Ta fikcyjna historia długo siedzi w głowie, nie dając czytelnikowi o sobie zapomnieć. Autorkę natomiast cechuje zamiłowanie do detali, poprowadzenie każdego budzącego wątpliwości wątku do końca, mocne realne mury, w których obsadzona jest akcja, a niejednokrotnie czujemy, jakbyśmy byli niemymi uczestnikami poszczególnych wydarzeń. Mimo mnogości wątków autorka w ładnym stylu umie z tego wybrnąć i stara się pomóc czytelnikowi nie pogubić się w trylogii. Olbrzymim talentem wykazała się Ałbena, która pokazuje, że czuje się świetnie zarówno w czasach przeszłych, jak i obecnie, co potwierdza tylko doskonałe i wciągające pióro zarówno w „Stuleciu…”, jak i jednej z lepszych książek 2019 r. czyli „Marki i córki”. W moim egzemplarzu na końcu książki jest rys drzewa genealogicznego całej rodziny Winnych: z jednej trony było to pomocne, z drugiej stało się ogromną pokusą, by sprawdzić, w którym momencie poszczególni bohaterowie opuszczą padół zwany życiem. Winni stawiają na tradycję z mocnymi wątkami religii i wsparcia Boga, niejednokrotnie pokazują, że dla rodziny są w stanie poświęcić wszystko, a nawet oddać życie i chociaż ta historia trzech pokoleń Winnych jest fikcją literacką opartą o fakty historyczne oraz o nazwiska prawdziwych ludzi, zastanawia mnie, ilu takich Winnych żyło i odeszło bez echa chociażby w naszych rodzinach, w naszych przodkach.
Ogromną sympatią zapałałam do babci Bronisławy oraz bliźniaczek Anny i Marii. Przyznaję otwarcie, że pierwszy tom i tamte, mało znane mi czasy przypadły mi szczególnie do gustu. Serialu zapewne nie oglądnę, ponieważ nie chcę psuć sobie swojej „wizji” historii Winnych.
Jeśli lubisz nieprzerysowane i niewyidealizowane sagi rodzinne, które przez wiele dni nie dadzą o sobie zapomnieć – koniecznie musisz sięgnąć po Stulecie Winnych.