Cud grudniowej nocy recenzja

Święta Bożego Narodzenia, kojarzą mi się z rodziną, koldowaniu przy choince i pysznej kolacji składającej się z dwunastu potraw.
Są jednak ludzie, dla których święta kojarzą się z bólem, cierpieniem i stratą.

Tak właśnie było w przypadku jednej z bohaterek tej powieści. Dla niej święta mogłyby nie istnieć. Powieść ta pokazuje losy rodziny, w której jedni cieszą się na świta i nie mogą się ich doczekać, podczas gdy inni nie mogą ich znieść.
Tym razem jednak, święta przyniosą coś więcej niż parę prezentów i rozmowę przy choince. Tegoroczne święta, przyniosą ze sobą prawdziwą moc cudów. Ta wigilia będzie inna niż wszystkie. Zdecydowanie będzie wyjątkowa.

Książka wciąga już od pierwszej strony. Czyta się ją na prawdę przyjemnie i szybko. Zdecydowanie zbyt szybko. Rozdziały, są odliczaniem do świąt. Historia rodziny kończy się na 24 grudnia, podczas wigilii. Wiedząc o tym, z zainteresowaniem i napięciem przechodzimy przez kolejne zwroty akcji. Chociaż początek, nie zapowiada takich wydarzeń, wciąga czytelnika i zachęca do czytania, nie pozwalając oderwać się, na dłużej, od książki. Z czasem wydarzenia nabierają tempa. Raz święta zapowiadają się cudownie, w miłej, rodzinnej atmosferze, by za chwilę wszystko zapowiadało wielka, świąteczną katastrofę i czas spędzany w samotności, bólu i tęsknocie. Trudno przewidzieć co wydarzy się za chwilę i jak zakończy się powstały konflikt.
Wydarzenia są nieprzewidywalne. Ciężko oderwać się od tej historii.

Chociaż "Cud grudniowej nocy" nie wprowadził mnie w nastrój świąteczny, zdecydowanie przybliżył mi go. Opisy wyraźnie obrazują zimę, którą można nawet poczuć, podczas czytania. Liczyłam na zdecydowanie więcej świąt, jednak mimo wszystko nie żałuję, że sięgnęłam po tą książkę.
Zakończenie w pewnym stopniu było dla mnie do przewidzenia, jednak pewne wydarzenia wywołały ogromne zaskoczenie i niedowierzanie. Spodziewałam się nieco innego finału, ale uważam, że to dobrze. Zakończenie powinno być zaskoczeniem i to się w pewnym stopniu udało.