Wiecie jak wygląda dziecko, które otrzyma kolorowego lizaka, o którego wcześniej prosiło? Na jego twarzy pojawia się ogromny - zazwyczaj - szczerbaty uśmiech, a oczy nabierają dziwnego blasku. Tak jeż było ze mną (pomijając szczerby w uzębieniu), gdy w końcu dostałam tą książkę w swoje ręce od koleżanki z klasy.
"Szeptem" było książką, która być może wydawała się taka jak wszystkie - w końcu fabuła dotyczyła istot, które w dzisiejszych czasach są aż zanadto sławne - jednak miała w sobie, to "coś" co wciągało potencjalnego czytelnika od pierwszych stron - przynajmniej tak było ze mną. Jednak zawiodłam się, bo jak dla mnie, za szybko się skończyła i pozostawiła po sobie wielki niedosyt, jednak nie umiem określić czego mi tam dokładnie brakowało. Zabierając się za "Crescendo" nie oczekiwałam zbyt wiele; liczyłam na dobrą i przyjemną odskocznię od rzeczywistości.
"Crescendo" opowiada o dalszych losach głównej bohaterki - Nory, która jest bardzo szczęśliwa, gdyż jest w związku ze swoim aniołem stróżem, który mimo swej tajemniczej natury i bardzo przystojnej twarzy, napawa bohaterkę pożądaniem. Bardzo go kocha, a z dnia na dzień, to uczucie się pogłębia, jednak... No właśnie - zawsze musi być jakieś "jednak" i nie wszystko idzie zgodnie z wymarzonym scenariuszem bohaterki, i w końcu Nora zaczyna nabierać wątpliwości czy jej ukochany nie jest zamieszany w tajemnicze morderstwo jej ojca, no i... Co robi w ramionach innej?
Muszę przyznać, że książka zrobiła na mnie wrażenie. Zacznijmy od okładki, która przez swą tajemniczość i mroczność nie jest może zbyt oryginalna, jednak okładki w tym stylu kojarzą mi się z tą serią no i są miłe dla oka. Biorąc pod uwagę kolejne elementy książki zacznę od papieru, który jest moim ulubionym typem. Dotykając czcionki tusz się nie rozmazuje, dzięki czemu nie trzeba z ostrożnością zabierać się za czytanie. Jeżeli chodzi o styl pisania autorki, to uległ on znacznej poprawie i można, to zauważyć już od pierwszych stron. Akcja jest wartka i płynna, w wielu momentach wstrzymywałam oddech. Mimo, że wydawało mi się, że wiem jak postąpi bohaterka, to jednak wciąż mnie czymś zaskakiwała.
Jednak tak jak wspominałam: zawsze jest jakieś "ale" i krytyka nie obeszła również tej pozycji. Nora bardzo często denerwowała mnie swoim zachowaniem tak jak jej obiekt westchnień. Patch był zbyt tajemniczy. Niby dba o jej dobro, a jednak pozwala żeby spotkała ją krzywda, sam ją krzywdzi, a ta wciąż przy nim mięknie. W "Crescendo" pojawia się również dawny znajomy bohaterki, który nie zdobył już na początku mojej sympatii. Byłam pewna, że autorka stworzy miłosny trójkąt, który można spotkać w większości książkach, jednak spotkało mnie miłe zaskoczenie - Becca Fitzpatrick poszła inną drogą, co bardzo mnie cieszy.
Czytając tą pozycję, szybko można sobie wykreować odpowiednie zdanie o bohaterach, którzy są bardzo dokładnie przedstawieni. Jeżeli chodzi o fabułę, to była ona według mnie o wiele lepsza od pierwszej części i o wiele lepiej napisana. Jest na tyle ciekawa przez co myślę, że osoby, które zawiodły się na pierwszej części, mogą spróbować sięgnąć i po tą część. Książka strasznie wciąga i zanim się obejrzałam, byłam już przy końcowych stronach.
Książką polecam wszystkim, jednak jest ona skierowana przede wszystkim dla młodzieży i nie każdemu może przypaść do gustu. Osoba, która ma już dosyć czytania o upadłych aniołach, nefilach itp., nie ma co zabierać się za tą serię - myślę, że tym bardziej nie przypadnie takiemu czytelnikowi do gustu.