"Elizabeth jest bardzo szczęśliwa, od kiedy zamieszkała w Hotelu Winterhouse. Niestety jej moce zaczynają się objawiać w nieprzewidzianych sytuacjach i do końca nie wiadomo, czy dziewczynka potrafi nad nimi zapanować. Zarówno ona jak i Freddie ponownie zostają wciągnięci w zasadzkę. Hotelowi goście dziwnie się zachowują, niezidentyfikowane siły wstrząsają fundamentami Winterhouse, a Elizabeth znowu słyszy tajemnicze nawoływanie. Czyżby ktoś w hotelu próbował pomóc jej upiornej ciotce powrócić do domu? Czy Elizabeth pozna wreszcie całą historię swojej rodziny i razem z Freddiem rozwiąże ostatnią zagadkę związaną z Winterhouse?"
Elizabeth zamieszkała w Hotelu Winterhouse, gdzie od teraz spędza czas ze swoim dziadkiem i uczęszcza do szkoły w pobliskim miasteczku. Jej życie zdaje się być cudowną sielanką, ma nowych znajomych i czeka na pojawienie się Freddiego, który ma przyjechać wraz z rodzicami na ferie wielkanocne. Widok piękny jak z obrazka, ale niestety - nic nie trwa wiecznie. Elizabeth nieoczekiwanie trafia w pobliże nieczynnej już kopalni i zdaje sobie sprawę, że znowu wyczuwa nieznaczne drgania podłoża, a w okolicy pojawiają się ślady, które wcale nie napawają optymizmem. Gdyby tego było mało, właściwie wszyscy w jej otoczeniu zaczynają nagle dziwnie się zachowywać i nie znajdują wytłumaczenia dla wielu spraw, jakie stają się ich udziałem. Nie trudno zgadnąć, że dziewczyna dość prędko zaczyna się niepokoić, ale tym razem zostaje uważnie wysłuchana. Czy to jednak cokolwiek zmieni?
"Lecz za to czas płynie szybko."
Już podczas czytania drugiego tomu serii zastanawiałam się, czy niektórzy nie dojdą do wniosku, że za dużo tych zagadek, że wszystko kręci się wokół jednego tematu, że nie ma tutaj niczego nowego i porywającego. Z przyjemnością muszę stwierdzić, że wydarzenia z "Zagadki Hotelu Winterhouse" w niczym nie ustępują historii z poprzednich części i, co najważniejsze, rozjaśniają wszelkie wątpliwości, jakich mógł wcześniej nabrać czytelnik. Akcja jest wartka, książka na tyle wciągająca, że spokojnie można by przeczytać ją w jeden dzień albo dwa wieczory, a kiedy już kolejne wydarzenia zaczynają nabierać rumieńców, trudno się tak naprawdę oderwać od opowieści.
"Zagadka Hotelu Winterhouse" wyjaśnia wszystkie sekrety, na jakie świadomie, lub całkowicie nieświadomie, natknęliśmy się w czasie lektury poprzednich tomów serii. Opowieść staje się kompletna, a elementy wielkiej układanki znajdują ostatecznie swoje miejsca, by pozostawić czytelnika z poczuciem, że chciałby dowiedzieć się czegoś więcej. To jedna z tych historii, przy której żałujemy, że dobiegła końca i nie będziemy mogli śledzić już dalszych losów bohaterów, nawet jeśli wiemy, że nie ma tutaj już nic do dodania. Opowieść pozostawia jednak niewątpliwie, całkiem spore pole do popisu wyobraźni samego czytelnika i daje poczucie, że czasami nawet rozwiązania, które z pozoru wcale nie są takie dobre, mogą nauczyć nas czegoś nowego i przydatnego.
"Wszystko okryła ciemność, a nią zawładnęła cisza."
Kończąc już, powiem jedynie, że mam nadzieję na więcej takich książek. Być może są oderwane od rzeczywistości, może niektórym będą wydawać się zbyt delikatne, ale moim zdaniem - przekazują wiele wartości, na które powinni zwrócić tak dorośli, jak i młodsi czytelnicy. Ben Guterson pod płaszczykiem fantastycznej historii, przemycił wiele prawd uniwersalnych dotyczących różnic pokoleniowych, problemów dojrzewania i zmian, jakie mogą zachodzić w życiu każdego z nas. Autorowi naprawdę dobrze udało się uchwycić tę młodszą młodzież, która dopiero wkracza w problemy dorosłości i zaczyna mieć liczne wątpliwości dotyczące własnej przyszłości. Dla kogo zatem jest właściwie seria o Hotelu Winterhouse? Sądzę, że właśnie dla młodszej młodzieży oraz ich rodziców, czy dziadków, bo sądzę, że właśnie do nich najmocniej trafi ten cichy, ukryty przekaz, na który można tam natrafić.
"To jeszcze nie koniec. Wcale. Mam wrażenie, że to dopiero początek."