Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach. Popularnonaukowa dysputa o życiu, społeczeństwie i kobietach renesansowej Polski. Anna Brzezińska podjęła się próby odtworzenia szczegółowych realiów życia i funkcjonowania epoki ostatnich Jagiellonów. Czy sprostała temu wyzwaniu? Według mnie trochę ją to zadanie przerosło.
Książka podzielona jest na rozdziały, z czego każdy dotyka innej sfery życia i funkcjonowania społeczeństwa. Początkowo Brzezińska stawia na fabularyzację powieści. Zabieg ciekawy i niezbyt często spotykany w pozycjach popularnonaukowych. Tutaj autorce należy postawić bardzo duży plus. Spojrzenie na świat oczami karlicy Dosi, a w początkowych rozdziałach jej matki, pomaga dokładniej wprowadzić, zobrazować i wyjaśnić otaczający bohaterów świat. Trzeba przyznać, że fabularyzacja nie jest nachalna, autorka prowadzi ją w odpowiedni sposób, dzięki czemu książka nie traci swojego pierwotnego założenia, jakim jest napisanie książki historycznej, a nie powieści fabularnej. Jednak w pewnym momencie coś poszło nie tak. Na przestrzeni rozdziałów, gdy akcja przenosi się na dwór królewski, mnogość faktów i zdarzeń, które wydarzyły się naprawdę, w połączeniu z dodatkami fabularnymi sprawia, że można pogubić się w tym, co jest faktem historycznym, co luźnym domysłem, a co wymysłem autorki. W końcu mamy tutaj rzeczywiste postaci historyczne, które pisały listy, ich słowa są odnotowane w kronikach i dokumentach. Dodatkowe fabularyzowanie ich historii powoduje brak rozgraniczenia w tym, co jest faktem, a co zostało stworzone na potrzeby opowiedzenia np. o wystroju wnętrz, w których mieszkała arystokracja.
Początkowo rozdziały pisane są w pewnym układzie, który odpowiada porządkowi chronologicznemu życia człowieka oraz historii. Matka Dosi przyjeżdża do Krakowa – wstęp do opowieści o życiu na wsi i w mieście; rodzi się Dosia – opowieść o narodzinach i podejściu do dzieci ślubnych i nieślubnych w renesansie; dzieciństwo Dosi – charakterystyka Krakowa jako stolicy oraz jego społeczeństwa. I znowu, gdy przenosimy się na dwór, cały porządek i chronologia ucieka. Raz jesteśmy w Krakowie, żeby za chwilę być 30 lat później w Szwecji, gdzie uświadczymy retrospekcji z innego okresu. Ktoś się zgubił? Ja niejednokrotnie nie wiedziałam, gdzie i w jakim okresie znajduje się akcja. Takie przeskoki miały na celu zwrócenie uwagi na różnice wewnątrz epoki. W końcu renesans w Polsce różnił się od szwedzkiego czy węgierskiego. Dlatego autorka wprowadza postaci z innych miejsc, które w pewien sposób były historycznie połączone z ostatnimi Jagiellonami. Tych postaci jest bardzo dużo, a Brzezińska do każdej z nich podchodzi rzetelnie, opisując nam ich historię bardzo dokładnie. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby to dotyczyło tylko kilku dodatkowych bohaterów. Ale ich ogrom przytłacza, wprowadza dodatkowych chaos w, już i tak mocno zamieszanych, chronologii i porządku.
Autorka w świetny sposób przedstawia całą warstwę społeczno-kulturową epoki. Mamy przekrój całego społeczeństwa, praktycznie każdą warstwę, rozłożoną na czynniki pod względem światopoglądu, rozumowania, myślenia… W tym aspekcie ta książka jest kompletna. Język, którym posługuje się Brzezińska, jest barwny, poprawny, styl jest lekki i przyjemny. Wiedza, którą pragnie nam przekazać, jest wyłożona w wysublimowany i nienachalny sposób. Z książki dowiemy się nie tylko, jak żyli ówcześni ludzie, lecz także, dlaczego tak żyli, co nimi kierowało.
Mam ogromny problem z oceną Córek Wawelu. Jednocześnie książka jest bardzo dobra pod względem całego opisu społeczno-kulturowego, fabularyzowanego sposobu opowiadania o historii i przeciętna w kierunku słabej w warstwie dotyczącej utrzymania wątków, ciągu przyczynowo-skutkowego, spójności czasu, miejsca i akcji. Mam wrażenie, że Brzezińska chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, dokładnie mięso i słodkie ciasto. Jednocześnie napisać bardzo dobrą książkę historyczną i snuć ciekawą opowieść fabularną, która przyciągnie zwykłych czytelników. W którymś momencie się pogubiła, przez co my możemy się pogubić w całości dzieła. Moim zdaniem ten moment to przejście na dwór królewski. Pierwsza część książki jest rewelacyjna, z drugą mam problem. Z jednej strony należą się pochwały za ogrom pracy włożonej w stworzenie tak obszernej pozycji. Z drugiej, można było zrezygnować z kilku postaci, skrócić kilka wątków, bardziej lakonicznie wspomnieć o niektórych wydarzeniach i ściślej trzymać się chronologii historycznej, właśnie kosztem tych kilku drobnych niedopowiedzeń.
Do Córek Wawelu robiłam dwa podejścia, właśnie przez wyżej wymienione wady przerwałam czytanie za pierwszym razem. Liczyłam, że gdy odetchnę i podejdę do książki na świeżo, będzie mi łatwiej i przyjemniej się czytało. Niestety, drugie podejście było również spacerem przez piękne i bogate, ale potłuczone kryształowe wazony.