Bohaterem jest bękart królewskiego rodu, dziewczyna wychowywana przez szamankę Ludu Bagien Bale. Na imię jej Jesionna, od domu z którego się wywodzi, Jesionu. Dawno temu królestwem Rendelu rządziły cztery wielkie domy: Cisu, Dębu, Jarzębiny i Jesionu. Z nich wszystkich został jeden, najpotężniejszy, Dąb. Jarzębina stała się małym państewkiem, podobnie jak Cis. A Jesion zupełnie przestał istnieć, gdyż wszyscy krewni z tego domu zginęli. Ale czy na pewno? Czy nie pozostał już żaden następca tronu? W takim razie kim jest Cudzoziemka żyjąca na bagnach? I czemu na imię jej Jesionna Córka Śmierci?
Z przykrością muszę stwierdzić, że na te wszystkie pytania da się odpowiedzieć przeczytawszy pierwszy rozdział. Książka jest przewidywalna do bólu, co niestety w niektórych miejscach staje się uciążliwe. Autor przedstawia nam historie rodem z bajki o księżniczce i księciu. Jest tam również sporo z Kopciuszka: piękna dziewczyna jest bita i upokarzana przez macochę (tu Zazar, szamanka, która mimo wszystko jakoś wychowuje dziewczynę) i przyrodnią siostrę (Kazi, skarłowaciała przybłęda, która na szczęście później umiera). Jest też Książę, próbujący mimo sprzeciwu głównej bohaterki ją poślubić. No i oczywiście biedny giermek kochający na zabój piękną następczynię tronu. Czyli, mówiąc krótko: poplątanie z pomieszaniem.
Po pierwsze, o głównej bohaterce wiemy tyle, że ma na imię Jesionna (swoją drogą chyba bym się utopiła z takim imieniem), ma 16 lat i szczupłą talię. Tak, te szczegóły z pewnością pomogą nam ujrzeć ją w swojej wyobraźni, o co zresztą chodzi w każdej książce, by przenieść czytelnika do innego świata. No ale wszędzie zdarzają się wyjątki. Autor chyba wyjątkowo nie lubi opisu postaci (choć opisu miejsca też raczej nie zamieszczał, dzięki czemu czasem trudno jest skojarzyć gdzie właśnie znajduje się bohaterka, na pustyni czy może w Himalajach). Okazuje się, że jeśli pojawiała się jakaś nowa postać, pisarz po prostu zakrywał jej głowę mgłą, dzięki czemu ani Jesionna ani my nie mogliśmy jej zobaczyć. Sprytne posunięcie.
Muszę się również przyznać, że nie czytałam książki "od deski do deski". Raczej przekartkowałam ją powierzchownie. Za dużo było momentów, które po prostu nudzą. Jest jeszcze jedna sprawa. Dotyczy Jesionny. Otóż dziewczyna na pierwszy rzut oka wydaje się wyjątkowo inteligentna. Wszystko łapie w mig, wie jak zachować się w odpowiedniej sytuacji, radzi sobie ze strachem. Tylko że już w następnym momencie staje się głupią, nieostrożną blondynką. Te dwie zupełnie inne osoby stają się jedną, która bez przerwy zmienia swój charakter. W sumie mogłabym już skończyć tę recenzję, i tak zbyt wielkiej reklamy tej książce nie zrobię, ale jest jeszcze jedna sprawa. Nie doszukałam się czarnego charakteru. Poważnie! Jest co prawda ten zły Książę, tylko że nie można jawnie określić po której jest stronie. Sprawia wrażenie jakby faktycznie kochał główną bohaterkę. Są jeszcze jego ludzie, którzy złapali i związali Jesionnę, ale zaraz wypuścili i przeprosili za ten nietakt. No i jest królowa, prawdziwa macocha dziewczyny, która pragnie władzy, choć sama jeszcze o tym nie wie, nienawidzi swojego syna, bo jest fajerem, a do bohaterki nie czuje absolutnie żadnej obrazy, ot nic nie znacząca przybłęda. I to ma być zła czarownica? Wybaczcie, ale w tym wypadku sama Jesionna wydaje się gorsza. Zważywszy, że też posługuje się magią, której w tej książce jest o wiele za dużo.
Podsumowując: tej krótkiej i niezwykle głupiej bajeczki nie polecam absolutnie nikomu, sama bowiem żałuję, że ją przeczytałam. A tę recenzję piszę jedynie po to, żeby ostrzec niczego nie świadome duszyczki sięgające po tą pozycję. Chociaż wiem jak działają antyreklamy...