„Mężczyźni pragną zawsze być pierwszą miłością kobiety. Kobiety zawsze pragną być ostatnim romansem mężczyzny”.
Oscar Wilde
Całkiem niedawno, ukazał się czwarty tom popularnej serii Julii Quinn Bridgertonowie. Po przeczytaniu, trzech części, oraz wnikliwym zapoznaniu się z serialem, przyznam, że z niecierpliwością czekałam na perypetie kolejnego członka tej zacnej rodziny.
Szczerze mówiąc gdy ukazał się, pierwszy tom tej powieści myślałam, że to jakaś nowość. Dopiero po głębszym buszowaniu w internecie dowiedziałam się, że Wydawnictwo Zysk i S-ka, wznowiło tę pozycję. Do tytułu Mój książę podeszłam bardzo sceptycznie, lawina krytyki, która spotkała pierwszy sezon serialu, nie zachęciła mnie ani do książki, ani do filmu, jednak skusiłam się na tom drugi i kolejne. Otwarcie powiem, że zakochałam się w tej serii. Z reguły nie czytam romansów, każdy, kto śledzi, moje recenzje wie, że rzadko o nich piszę, chyba że trafię naprawdę na jakąś perełkę. Bez wątpienia tom IV o rodzinie Bridgertonów, jest takim smaczkiem wśród literatury.
W poprzednich częściach poznaliśmy już Daphne, Anthonego, oraz Benedicta, tym razem przyszedł czas na Colina. Colin Bridgerton kochający podróże młody człowiek, o niesamowicie sympatycznej osobowości po wojażach w upalnej Grecji powraca do Londynu wraz z rozpoczęciem nowego sezonu matrymonialnego. Jego matka, z całego serca pragnie ujżeć syna przy boku jakiejś młodej, miłej kobiety, marzy także o gromadzie wnuków, więc usilnie namawia mężczyznę do ożenku. Powrót Colina wywołuje szybsze bicie serca u naszej Penelopy Featherington, na pewno ją pamiętacie z serialu to ta ruda lekko pulchna młoda dama. Beznadziejnie, od lat zakochana w młodym Bridgertonie, pozostaje, starą panną marząc, że któregoś dnia stanie się dla mężczyzny kimś więcej niż tylko przyjaciółka rodziny.
Perypetie tych dwojga sprawiają, że część IV trzeba przeczytać. Suto przeplatana soczystymi ploteczkami tajemniczej, oraz niesamowicie bezpośredniej Lady Whistledown pozycja odziera socjetę ze wszystkich jej sekretów.
Bezsprzecznie wśród romansów historycznych książki Pani Quinn są publikacjami, których nie wolno przegapić. Nie tylko zabierają nas do Anglii XIX wieku, w której możemy poznać styl życia, zasady, konwenanse, ale także miłostki, tragedie i cierpienie ówczesnych młodych kobiet i mężczyzn. Książki Autorki przede wszystkim zabierają nas do świata niemal realnego romansu tamtych lat, z którym wiele kobiet chciałoby się utożsamiać.
Chciałabym tutaj odnieść się także do serialu na platformie Netflix. Po zapoznaniu się, z wszystkimi IV tomami powieści, jestem nim niesamowicie zniesmaczona. Pierwszy sezon całkowicie odarł pozycje z jej delikatności, poczucia humoru, klasy, oraz wątków historycznych. Serial jak dla mnie został przedstawiony w sposób wulgarny i naprawdę polecam najpierw zapoznać się z powieścią a dopiero później oglądać to coś, co zaserwował nam Netflix. Mam nadzieje, że drugi sezon nie będzie aż tak powierzchowny i płytki, z całą pewnością obejrzę go z ciekawości.
Mam swoje ulubione postacie w tej historii, mam również swoich ulubionych członków rodziny. Colin Bridgerton jest jednym z nich. Byłam niezmiernie ciekawa, jak potoczy się historia tego mężczyzny i uroczej Penelopy. Muszę tutaj również wspomnieć, że nasza bohaterka skrywa sekret, który być może zostanie odkryty w tej części, doczytajcie sami.
Rzadko polecam romanse, ale Miłosne tajemnice Pani Julii Quinn bezsprzecznie umilą Wam drogie Panie przedświąteczne wieczory. Jestem przekonana, że tak jak ja zachwycicie się kolejnym polowaniem na męża w nadchodzącym londyńskim sezonie. Tym razem sale balowe, piękne suknie, gorące walce i najświeższe ploteczki udowodnią Wam, że czasami na miłość warto poczekać. Nie marnujcie więc czasu, tylko koniecznie poznajcie Colina Bridgertona i zaproście go na kubek gorącej czekolady w trakcie przygotowań, do najpiękniejszych Świąt w roku.