Coldplay to jeden z moich ulubionych zespołów, którego słucham od wielu lat. Chociaż nawet w muzyce istnieją "trendy", zmieniające się jak w kalejdoskopie, oni trzymają się swojego stylu od początku i nie ulegają wpływom słuchaczy. To jeden z wielu autów tego zespołu, który cieszy się coraz większą popularnością na całym świecie. Trudno znaleźć w ich repertuarze liczącym setki utworów chociaż jeden, który można by nazwać nudnym lub po prostu brzydkim. Wszystkie ich piosenki wpadają w ucho, są melodyjne i łatwe do nucenia, teksty mówią o rzeczach ważnych, a jednocześnie są przyjemne i lekkie, często też zabawne lub wzruszające. Jednym słowem jest to grupa ludzi, którzy naprawdę kochają muzykę i potrafią zarazić swoją pasją innych, bez względu na wiek. Może właśnie dlatego mają tak wiele fanów.
"Coldplay. Życie w transie" to książka, w której narratorem jest Matt McGinn. To przyjaciel i zarazem Roadie tej kultowej grupy. Od samego początku ich powstania, stał z tyłu sceny i obserwował jak z dnia na dzień, czwórka znajomych i utalentowanych muzyków pnie się w swojej karierze aż na sam szczyt. Będąc zawsze obok, Matt także pokonywał tę drogę z nimi co nie zawsze było łatwe. Pisząc tą biografię starał się ukazać ich świat i życie zakulisowe od prawdziwej strony. To wspaniały obraz tego jak naprawdę wyglądają próby przed występami, przygotowania największych koncertów, życie w trasie, nagrywanie w studio czy nawet tworzenie nowych utworów. Do tego wszystkiego usiłował pokazać jak wygląda życie poza muzyką, tych wielkich gwiazd światowego formatu. Jednym słowem, jeśli jesteście wielbicielami Coldplay, to powinna być to pozycja obowiązkowa w waszej biblioteczce. Jednak mimo tych zapewnień ja jakoś nie przekonałam się do książki, ani do samego Matta.
Jako fanka zespołu myślałam, że biografia ukaże mi te naprawdę utajnione i niewidoczne dla postronnych osób rzeczy, które mają miejsce w życiu grupy. Kiedy przeczytałam, że biografię napisał ich przyjaciel, czyli osoba od początku uczestnicząca w ich karierze, miałam jeszcze większe nadzieje i oczekiwania. Jednak po jej przeczytaniu jestem rozczarowana, bo nie tego spodziewałam się po "...Życie w transie". Pierwszą rzeczą o jakiej myślę jest to, że książka ta nie jest wcale biografią zespołu, a człowieka, który przebywał w ich towarzystwie czyli Matta McGinn'a. Oczywiście opisuje on parę swoich wspomnień z nimi związanych, lub historii, które ich dotyczyły, jednak w większości jest to jego własna autobiografia. McGinn ukazuje swoją historię, życie z Coldplay'em, trasy koncertowe, pracę. Bardzo mało fragmentów poświęcił samej formacji, na próżno szukać tu tych "smaczków", których oczekuje się sięgając po książki o swoich idolach. Tytuł jest więc moim zdaniem naprawdę mylący, chociaż już sama okładka mnie bardzo zachwyciła. Na plus jest oczywiście sposób wydania, charakterystyczny dla wydawnictwa SQN, który bardzo lubię. Myślę, że nie da się wydać muzycznych biografii lepiej. Jak zwykle mamy porcję zdjęć, przejrzysty układ i zachwycającą szatę graficzną. Szkoda jedynie, że sam autor nie dorównał treścią do samego wydania. Mimo to, jako nieobiektywna fanka zespołu i tak z chęcią przyjęłam tę książkę na swoją półkę i innym wielbicielom radzę to samo.