Każdy czytelnik ma swoje własne kryteria, którymi kieruje się przy ocenie przeczytanych książek. Właśnie z tego powodu oceny danego dzieła są często niesamowicie skrajne. W moim przypadku dużą rolę grają emocję, które towarzyszą mi podczas czytania, a w przypadku najnowszej książki Joanny Balickiej wykraczały one zdecydowanie ponad skalę.
"Co wyszeptał nam deszcz" to historia dwójki przyjaciół z dzieciństwa, których drogi rozeszły się, gdy Rain otrzymał szansę, aby zaistnieć w branży muzycznej i postanowił spełnić swoje marzenia. Chłopak wyjechał, nie wiedząc, że Olivia właśnie dowiedziała się o tym, że ma nowotwór płuc.
Z powodu choroby dziewczyna musiała zrezygnować ze swoich marzeń związanych z baletem. Jednak mimo to jest pełna wiary i nadziei, że uda jej się pokonać chorobę, więc stara się cieszyć z nawet najdrobniejszych rzeczy. Po pewnym czasie okazuje się, że mimo wdrożonego leczenia, jej stan z dnia na dzień tylko się pogarsza, a jedyne co szpital może jej jeszcze zaoferować to leczenie paliatywne. Wtedy za namową jednego z lekarzy Olivia postanawia zwrócić do fundacji, która spełnia marzenia terminalnie chorych pacjentów. Dziewczyna marzy o tym, by spotkać się ze swoim przyjacielem z dzieciństwa.
W tym samym czasie Rain rozpoczyna swoją karierę muzyczną. Mimo że jest jeszcze bardzo młody, szybko staje się znanym i lubianym na całym świecie raperem. Jednak sława w połączeniu z traumą z dzieciństwa, sprawia, że chłopak sięga po leki psychotropowe. Gdy przez omdlenie podczas jednego z koncertów sprawa wychodzi na jaw, jego kariera dosłownie staje na włosku i pewnie, gdyby nie pomoc członków jego ekipy, chłopak zmarnowałby sobie życie.
I właśnie wtedy drogi głównych bohaterów ponownie się splatają, co wywołuje lawinę wspomnień oraz przywołuje uczucia, które skrycie do siebie żywili. I dopiero podczas tego spotkania Rain dowiaduje się o chorobie Olivii i postanawia dosłownie stanąć na głowie, by uratować życie dziewczyny.
Twórczość Joanny Balickiej nie jest mi obca. Jednak ta publikacja jest wyjątkowa i zdecydowanie inna niż jej poprzednie dzieła. Autorka stworzyła tak emocjonującą książkę, że właściwie płakałam przez wszystkie trzysta siedem stron, które napisała, włączając podziękowania, wyjaśniające motywy jej powstania.
Jest to niezwykle piękna, chociaż niesamowicie smutna historia o miłości, która rozkwita pomimo przeciwności losu. I chociaż mamy świadomość, że życie nie jest wieczne, to jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nigdy nie jesteśmy w stanie przygotować się na śmierć. A strata kogoś bliskiego zawsze pozostawia ból i pewnego rodzaju wyrwę w naszym sercu.
Nie będę nikogo namawiać do przeczytania tej książki, ponieważ wiem, że dla niektórych czytelników tematy, które zostają w niej poruszone, są zdecydowanie zbyt bolesne i nie do przejścia. Jednak muszę też nadmienić, że zdecydowanie była to najpiękniejsza historia, jaką do tej pory przeczytałam i mimo że strasznie rozwaliła mnie emocjonalnie, nie pozostaje mi nic innego, jak przyznać jej zasłużone dziesięć gwiazdek.