Na „Tajemnicę domu Uklejów” trafiłam przede wszystkim zaintrygowana tytułem – pobrzmiewa w nim coś z klasyki grozy, jakby echa „Zagłady domu Usherów” Poego. To subtelne skojarzenie rozbudziło moją ciekawość: czy Jadowska sięgnie po podobne klimaty, czy też zupełnie mnie zaskoczy? Z tą myślą sięgnęłam po lekturę – bardziej zaintrygowana niż świadoma, czego się spodziewać.
„Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Wszystko, co szalone, kiedyś się zaczyna” – tymi słowami opisana jest opowieść, której początek jest równie burzliwy, co intrygujący. I rzeczywiście, historia Niny Rawicz nie przypomina standardowego „nowego początku” – spadek po zmarłej pracodawczyni zamiast spokojnego azylu staje się punktem wyjścia do spirali zdarzeń.
Już sam koncept – kobieta otrzymuje tajemniczy dom i w pierwszą noc trafia na zwłoki, policyjne podejrzenia oraz solidną dawkę chaosu – brzmi jak przepis na zachęcający thriller. Ale Jadowska nie poprzestaje na intrydze. Umiejętnie żongluje konwencjami, podszywając klasyczną kryminalną zagadkę czarnym humorem, dynamiczną narracją i… siłą kobiecej solidarności.
Nina nie zostaje sama. Towarzyszą jej przyjaciółki – Agata i Zuza – autorki kryminałów i romansów, które nie tylko dodają koloru całej historii, ale przede wszystkim pokazują, jak ważna potrafi być obecność lojalnych kobiet w świecie pełnym trupów (zarówno metaforycznych, jak i całkiem rzeczywistych). Te trzy „Gracje” to nie tylko śledcze z przypadku – to kobiety z krwi i kości, pełne pasji, determinacji i zdrowego dystansu do życia.
Jadowska bawi się motywem „starego domu z tajemnicą” w sposób świeży i nieoczywisty. Gdzie indziej trup w szafie byłby tylko kliszą – tu bywa początkiem zupełnie nowego rozdziału. A może i całego tomu…
*
Kompozycyjnie książka oparta jest na ciekawie zbudowanym napięciu. Zaczynamy od sceny niemal sensacyjnej – włamania i szoku – by potem, dzięki retrospekcjom, odkrywać powoli tło tej historii. Zanim więc historia zyskuje tempo, cofamy się nieco w czasie. Poznajemy Lulę – niegdyś pracodawczynię Niny, dziś nieżyjącą właścicielkę domu z sekretami. To właśnie ona zostawia Ninie w testamencie rodzinny dom, nie wiedząc (lub doskonale wiedząc?), co się tam kryje. Nina wyrusza do Słupska, by sfinalizować sprawy spadkowe. Potem już tylko pociąg do Ustki i… zaczyna się jazda. A to zaledwie pierwsza noc.
Mimo to Nina nie zamierza się wycofać. Nie po tym, ile już przeszła. Z pomocą dwóch niezawodnych przyjaciółek zaczyna rozsupływać wątki tajemniczej historii. Z każdym kolejnym dniem napięcie rośnie: kolejne ślady, zwłoki, seria włamań, odnalezione pieniądze, prochy, broń, fałszywe paszporty. A finał to nie tylko rozwiązanie zagadki. To odkrycie przeszłości, która – przez 40 lat – czekała na swoją kolej. Szczątki z zamierzchłych czasów w końcu zostają odnalezione, a stara historia domu Uklejów dobiega końca. Albo raczej: wybrzmiewa, by Nina mogła zacząć pisać swoją.
**
„Tajemnica domu Uklejów” to powieść mocno osadzona w rzeczywistości – tej dobrze znanej, współczesnej, z wszystkimi jej absurdami, urokami i cieniami. Jadowska nie tworzy alternatywnego uniwersum ani nie ucieka w fikcyjny świat oderwany od ziemi. Przeciwnie – akcja rozgrywa się tu i teraz, w przestrzeni znajomej każdemu polskiemu czytelnikowi. Ustka, niemiecko-polskie koneksje, codzienne troski, realia zawodów pisarskich, policyjna nieudolność, a nawet kwestie remontowe – wszystko to buduje klimat nie tylko autentyczny, ale też zaskakująco swojski.
Ciekawym zabiegiem, na który warto zwrócić uwagę, jest sama gra w tytule. Choć budzi on skojarzenia z klasyką, szybko okazuje się, że mamy do czynienia z czymś zupełnie innym: lekkim, ironicznym podejściem do mrocznych schematów, podanych w wersji okraszonej kobiecym humorem, literackim meta-komentarzem i dużą dawką życiowego bałaganu. I to właśnie ta mieszanka – codzienność, polskie realia, klimat nadmorskiego miasteczka i gra z konwencją – sprawia, że książka nie tylko „dzieje się” w naszej rzeczywistości, ale też z nią rozmawia.
Na plan pierwszy wysuwa się także komizm – zarówno słowny, sytuacyjny, jak i charakterologiczny. Niejednokrotnie łapałam się na tym, że uśmiecham się podczas czytania, nie z powodu żartów wymuszonych, ale błyskotliwego języka i autoironicznego tonu narracji. Nina i jej towarzyszki tworzą zgraną grupę wsparcia, nazwaną (nie bez kozery) „Gracjami”. Ich relacja to nie tylko źródło humoru, ale także prawdziwa oś emocjonalna całej opowieści. Trzy kobiety, trzy różne osobowości, a jedna wspólna siła: lojalność, wsparcie i pasja.
Właśnie pasja i zawodowe spełnienie stanowią istotny wątek tej historii. Ani Nina, ani jej przyjaciółki nie dają się zamknąć w ramy bezpiecznych karier. Każda z nich świadomie wybrała drogę pisania – pełną niepewności, ale też wolności. I choć czasem kosztuje ich to wiele (czas, energię, zdrowie psychiczne, a w tym przypadku nawet narażenie życia), żadna nie zamieniłaby tego na „etat z widełkami i wolnymi weekendami”. To cicha, ale wymowna deklaracja, że warto iść za tym, co się kocha – nawet jeśli prowadzi to przez zakurzone korytarze starego domu z ukrytym trupem.
A świat „Tajemnicy domu Uklejów” to przestrzeń gęsta od postaci, miejsc i wspomnień, ale zadziwiająco przejrzysta. Aneta Jadowska z wprawą tworzy galerię bohaterów, których łatwo zapamiętać nie tylko dzięki charakterystycznym rysom i zachowaniom, ale też dzięki żywemu, wyrazistemu językowi. Mimo mnogości postaci, ani razu nie miałam poczucia zagubienia – każdy miał swoje miejsce, swoją rolę, a nawet swój rytm mówienia i poruszania się po scenie.
Na czoło wysuwa się oczywiście Nina Rawicz – główna bohaterka i zarazem nieoczywista detektywka, która wpadła w środek kryminalnej intrygi zupełnie nie z własnej woli. Obok niej pojawia się plejada barwnych postaci: przenikliwy prawnik Albert Pilch, nieodżałowana Lula, synowie oraz wnuki Luli (wśród których Fiona i Flora zdają się nie ustępować ekscentrycznością swojej babci). Nie brak tu też funkcjonariuszy policji – jak dzielnicowy Boberek, sympatycznie nieporadny, czy duet Garstka-Straszewicz, dodający opowieści realistycznego smaczku. Do tego dochodzą jeszcze osoby z przeszłości i teraźniejszości Niny, jak Robert Janta, Aleksander Wojaczek, Gerti, czy niezastąpiony pies Fąfel. Każdy wnosi coś do tej mozaiki – humor, napięcie, wsparcie lub cień.
Miejsca akcji są równie precyzyjnie oddane – z dusznego, nieprzyjaznego pociągu PKP, przez tajemniczy, odosobniony dom Uklejów, po Słupsk i jego archiwalne zakamarki. Największe wrażenie robi jednak sam dom: ukryty w lesie, tonący w ciemnościach, odcięty od świata i cywilizacji. Droga szutrowa, brak latarni, gęstwina drzew – to wszystko tworzy atmosferę rodem z gotyckiego thrillera, gdzie mrok nie jest jedynie brakiem światła, ale metaforą tajemnic, które czekają, by zostać odkryte.
***
Książka roi się od językowych perełek i tytułów rozdziałów, które same w sobie są grą z czytelnikiem – choćby urocze „Miłość od pierwszego skrzypnięcia”, które jest nie tylko dowcipnym nawiązaniem do przysłowia, ale i trafną metaforą stanu emocjonalnego głównej bohaterki oraz... stanu technicznego odziedziczonego domu. Takich zabiegów jest tu wiele – drobnych mrugnięć okiem, które nie rozbijają fabuły, a wręcz ją wzbogacają.
Jadowska świetnie odnajduje się też w języku narodu – pełnym ironii, narzekania i autoironicznego dystansu. Słynne „PKP – permanentne katusze piekielne” czy opisy dworcowych atrakcji są tak celne, że czytelnik nie tylko się uśmiecha, ale niemal słyszy stukot pociągu i czuje zapach dworcowej toalety. Autorka nie boi się także sięgać po popularną kulturę – czy to przywołując „Pszczółkę Maję”, czy konstruując dialogi przypominające sceny z dobrych komedii kryminalnych.
Jednocześnie powieść nie traci klimatu tajemnicy – szczególnie w partiach związanych z historią domu Uklejów i jego niepokojącymi sekretami. Czasem robi się mrocznie, niemal mafijnie, jak w sugestii, że pewien tatuaż może zdradzać rangę w przemytniczej strukturze bałkańskiego gangu. Atmosfera napięcia przeplata się z czułością – dla Bałtyku, dla literatury, dla przyjaźni. Bo choć wszystko tu jest fabułą (jak mówi jedna z bohaterek), to jest to fabuła, w której naprawdę chce się być.
„Pisarz nieustannie gromadzi materiał do następnej powieści” – to zdanie, wypowiedziane jakby mimochodem, okazuje się jednym z najbardziej znaczących motywów przewodnich całej książki. W „Tajemnicy domu Uklejów” pisanie nie jest zawodem, który można porzucić czy traktować dorywczo. Jest stanem ducha. To akt odwagi, wiary i trwania – nawet jeśli kolejne drzwi wydawnictw pozostają zamknięte, nawet jeśli trzeba czekać. Pisarka, taka jak Nina – a może też Jadowska sama – nie ustaje, nie wypuszcza z rąk długopisu (czy klawiatury), bo wie, że każda chwila może być kolejną sceną, każda rozmowa zalążkiem dialogu, każdy przypadek – początkiem fabuły.
To mocny, intymny akcent, który dodaje powieści głębi autobiograficznej. Z jednej strony śledzimy szaloną kryminalną przygodę, ale z drugiej – obserwujemy drogę osoby, która marzy, zmaga się z niepewnością, ale się nie poddaje. To także piękne przypomnienie o sile „tu i teraz”. Jadowska zdaje się mówić: „marz, ale nie przegap codzienności, bo właśnie ona tworzy najprawdziwszą literaturę”. To przesłanie może trafić do każdego – niezależnie od tego, czy pisze książki, czy buduje dom, czy wychowuje dzieci. Każdy z nas nosi w sobie jakąś opowieść – i warto dać jej szansę wybrzmieć.
****
Choć „Tajemnica domu Uklejów” najłatwiej zaszufladkować jako kryminał, jej forma i styl wymykają się sztywnym klasyfikacjom. To powieść z elementami obyczajowymi, pełna humoru, emocji i literackiego ciepła, które nieczęsto spotyka się w historiach o trupach i policyjnych dochodzeniach. Właśnie ta niejednoznaczność gatunkowa sprawia, że tak dobrze się ją czyta – i długo się pamięta.
To powieść, która porywa nie tylko intrygą, ale i stylem – lekko ironicznym, pełnym błyskotliwych komentarzy i językowych zabaw, które rozpoznają i docenią przede wszystkim polscy czytelnicy. Dlaczego warto po nią sięgnąć? Przede wszystkim dlatego, że jest to lektura, która sprawia przyjemność na wielu poziomach. Język autorki jest przyjemny i lekki, co sprawia, że książka płynie, a czytelnik nie zdaje sobie sprawy, że pochłonął już kilka rozdziałów. Aneta Jadowska ma dar do tworzenia opowieści, która wciąga od samego początku i nie pozwala się oderwać. Wraz z Niną, Agatą i Zuzą zanurzyłam się w ten ustecki świat – pełen tajemnic, śmiechu i nieoczekiwanych zwrotów akcji – i bardzo mi się to spodobało.
Warto zanurzyć się w ten świat razem z bohaterkami, bo to nie tylko kryminał, ale także piękna opowieść o przyjaźni, marzeniach i odwadze w dążeniu do celu. Jeśli ktoś szuka powieści, która daje nie tylko rozrywkę, ale i poczucie, że warto wierzyć w to, co nieoczywiste, to „Tajemnica domu Uklejów” będzie idealnym wyborem.