Nie ukrywam, że moim ulubionym gatunkiem literackim są wszelkiej maści sensacje i kryminały, które pochłaniam w ekspresowym tempie.
Dlaczego to piszę? Otóż trafiła w moje ręce ostatnimi czasy dosyć ciekawa pozycja z tego właśnie nurtu a mianowicie "Biblioteka umarłych" Glenna Coopera. Książka jest debiutem autora, który posiada wykształcenie medyczne oraz... archeologiczne. Przez kilka lat pracował jako internista w szpitalu, później otworzył własną praktykę i założył firmę farmaceutyczną, którą prowadził przez 16 lat. W wolnych chwilach pisał scenariusze, a w 2009 roku wydał swoją debiutancką książkę. Jego dorobek pisarski na chwile obecną to wspomniana już "Biblioteka umarłych", "Księga dusz" (sequel "Biblioteki..."), której polska premiera zaplanowana jest na połowę grudnia b.r. oraz "The Tenth Chamber", która nie ma jak na razie polskiego wydania.
Głównymi bohaterami powieści jest para agentów FBI.Will Piper, specjalista od seryjnych zabójców, z różnych powodów w konflikcie z przełożonymi, zdegradowany za złamanie regulaminu stara się dociągnąć do emerytury, do której brakuje mu 14 miesięcy. Nancy Lipiński to "świeża krew" w Firmie, tyle co skończyła studia - razem z agentem Muellerem prowadzi sprawę tzw. "Dnia sądu" - jakiś szaleniec wysyła kartki pocztowe do przypadkowych osób, na których znajduje się tylko rysunek trumny i data śmierci adresata. Mueller ulega udarowi mózgu i do sprawy zostaje włączony Will Piper. Zarówno Will, jak i Nancy nie przepadają za sobą, ale kilka wiosennych dni 2009 roku zmusi ich do podjęcia współpracy i zaufania sobie nawzajem. Ślady bowiem prowadzą do Las Vegas i znajdującej się na pustyni Nevada najbardziej chyba tajemniczej amerykańskiej "instytucji", tzw. "Strefy 51".
Pewnie większość o tej strefie słyszała - ponoć ma to być jakiś super tajny poligon wojskowy, inne plotki głoszą o laboratoriach opracowujących nowe rodzaje broni czy samolot hipersoniczny (może osiągać kilkukrotną prędkość dźwięku) czy jeszcze inna wersja (szczególnie spopularyzowana przez przemysł filmowy), że prowadzi się tam badania szczątków UFO, które miało się rozbić w Roswell.
Coper podaje jeszcze inną teorię co do przeznaczenia pustynnego obiektu - jego powstanie powiązał z pewnym odkryciem archeologicznym dokonanym przez grupkę brytyjskich uczonych w 1947 roku na leżącej u wybrzeży Wielkiej Brytanii wyspie Wright.
Na wyspie tej powstało w VIII wieku opactwo, do budowy którego zatrudniono włoskich budowniczych wśród których jest kamieniarz Ubertus. Ubertus jest siódmym synem swojego ojca, sam ma już sześciu synów a jego żona lada dzień spodziewa się rozwiązania. Fakt ten kładzie się cieniem na całą społeczność, bo ogólnie znany przesąd głosił, że siódmy syn siódmego syna to dziecko przeklęte, w które wciela się diabeł...
Jakby tego było mało nadchodzi dzień 7 lipca 777 roku...
Książka wciąga od pierwszej kartki i trzyma w napięciu przez około 400 stron i niestety kilkadziesiąt kartek przed końcem bez większego problemu rozwiązujemy zagadkę. I to jest największy mankament tej powieści - za wcześnie wszystko staje się jasne.
Ale pochwalić trzeba autora, że stworzył wciągającą historię, ciekawych bohaterów i pomysłową intrygę. Jak na debiut poziom jest dosyć wysoki - pozostaje mieć nadzieję, że autor będzie się dalej rozwijał, a kolejne książki będą trzymały w napięciu do samego końca.