Stephena Kinga zna większość moli książkowych, albo kiedyś o nim słyszała. Mówią o nim: "Król horroru", po którego powieści chętnie sięgają reżyserzy. Dawno temu, po obejrzeniu genialnego filmu "Zielona Mila" musiałam przeczytać dzieło, na podstawie którego powstał. Tak poznałam Kinga, a do dziś (niestety) przeczytałam na razie jedynie dwie jego książki, ale cieszę się, że w końcu mogłam zapoznać się z jakimś dreszczowcem, który polecali internauci pisząc o nim, że naprawdę przeraża. Cóż... mieli rację.
Na świecie istnieją dobre i złe miejsca. Nowy dom rodziny Creedów w Ludlow był niewątpliwie dobrym miejscem - przytulną, przyjazną wiejską przystanią po zgiełku i chaosie Chicago. Cudowne otoczenie Nowej Anglii, łąki, las; idealna siedziba dla młodego lekarza, jego żony, dwójki dzieci i kota. Wspaniała praca, mili sąsiedzi - i droga, po której nieustannie przetaczają się ciężarówki. Droga i miejsce za domem, w lesie, pełne wzniesionych dziecięcymi rękami nagrobków, z napisem na bramie: CMĘTARZ ZWIEŻĄT (cóż, nie wszystkie dzieci znają dobrze ortografię...).
Na początku zbytnio nie miałam ochoty na twórczość tego pisarza, ponieważ słyszałam od kumpeli, że sama nie mogła przebrnąć przez jedną z jego książek. W końcu zobaczywszy stare wydanie (którego nie znalazłam w internecie - jedynie na jakiś blogach) wydawnictwa Dama z 1994, postanowiłam przeczytać. Okazało się, że ta szestastoletnia, poniszczona, poplamiona i ogólnie w niezbyt dobrym stanie książka pod dziwnym tytułem: "Smętarz dla zwierzaków" jest świetnym horrorem i doskonałym przykładem tego, że Stephen King wielkim pisarzem jest.
Zdecydowałam, że horrory (a nie mam zbytniego doświadczenia z tym gatunkiem, zwłaszcza w literaturze) powinno się czytać w nocy, przy księżycu, kiedy wszyscy domownicy już śpią, a pies z radością chrapie na swoim legowisku. Z jednej strony okazało się, że to był fantastyczny pomysł, ponieważ 'klimacik', który sobie urządziłam strasznie podziałał na moją wyobraźnię i niemal miałam wrażenie, że zaraz zza drzwi wyjdzie ten przeklęty kocur, albo przerażający chłopczyk! Z drugiej jednak strony byłam przerażona, ponieważ nigdy w życiu żadna książka jeszcze mnie tak nie przestraszyła jak ta! Było to ciekawe doświadczenie i zarazem dołujące, ale mam nadzieję, że trafię chociaż jeszcze na jedną taką powieść.
"Smętarz dla zwierzaków" to dobrze napisana książka. Język jest barwny, prosty, ale jednocześnie interesujący i powodujący, że nie możesz oderwać się od lektury. Na samym początku wydawało mi się, że ta historia będzie kompletną klapą, a ja obejdę się smakiem, jednka Stephen King potrafi wytworzyć wokół swojej powieści aurę tajemniczości i strachu. Czekałam z niecierpliwością aż coś się wydarzy, zawsze gotowa i przygotowana na 'przewrót', jednak pisarz za każym razem mnie zaskakiwał i doprowadzał do tego, że po pewnym czasie przestałam się zastanawiać nad tym, co będzie i co czeka wszystkich bohaterów, tylko dałam się 'ponieść' tej fantastycznej książce.
Ostatnie 150 stron czytałam z wielkim zapałem i łaknęłam każdego zdania, pamiętający przy tym o oddychaniu. King całkowicie mnie przeraził i skołował. Czytając opis, chociaż niemal niewyraźny, na odwrocie myślałam, że ta historia jest nieco naciągana i naiwna, jednak z powodu braku jakiejkolwiek dostępnej na obecny czas książki tego autora, byłam zmuszona wziąć ją pod pachę i wypożyczyć. Nie żałuję i "Smętarz dla zwiaerzaków" zajmuje obecnie wysoką pozycję na liście moich ulubionych książek. Chyba będę musiała zapoznać się z obszerną twórczością tego znakomitego Króla Horroru...