Świat po IV wojnie światowej. Hałaśliwy Nowy Pekin i jego mieszkańcy: ludzie, cyborgi i androidy. Wszyscy zarówno razem jak i przeciwko sobie. Cały świat walczy z zarazą letumosis, która roznosi się w mgnieniu oka i zabija coraz więcej ludzi i cyborgów na całej kuli ziemskiej. Zjednoczone Królestwo, Republika Amerykańska, Federacja Europejska, Unia Afrykańska - nikt nie potrafi wynaleźć antidotum i pozbyć się problemu. Zaraza nie ominęła również cesarza Rikana, który wchodzi w kolejne stadia choroby.
Gdzieś, w środku całego tego zamieszania, żyje sobie Cinder Linh, cyborg będący mechanikiem. Jeszcze jako dziecko przeszła operację, przez co jej noga i ręka są metalowe a przy okazji ma zdolność rozpoznawania kłamstw. Mieszka z prawną opiekunką i jej dwoma córkami. Jedną z nich naprawdę kocha i mogłaby zrobić dla niej wszystko. Najbliższą przyjaciółką Cinder jest Iko, która jest po prostu odpowiednio zaprogramowanym androidem. Pewnego dnia, na targ, na którym znajduje się stoisko Cinder, przychodzi książę Kai, następca cesarza, z zamiarem naprawienia swojego androida. I tak właśnie zaczyna się nasza bajka o księciu i cyborgu, którzy chcieliby żyć długo i szczęśliwie, ale...
Niestety, zawsze jest jakieś ale... Tak, książka opiera się na bardzo dobrze znanej każdemu baśni o Kopciuszku (z angielskiego: Cindrella), ale podobieństw wcale nie jest aż tak wiele, jakby mogło się wydawać. Cinder jako cyborg, jest po prostu obywatelem drugiej kategorii. W dodatku, po odkryciu swojej przeszłości, wie że nie ma żadnego sposobu na szczęśliwe zakończenie z księciem, w którym zakochuje się coraz bardziej. Dziewczyna, która dotychczas była tylko szarą myszką i pomagała ludziom w ich problemach z technologią, nagle staje w samym centrum międzygalaktycznej walki pomiędzy Ziemią a Księżycem. Książę Kai kontra bezlitosna królowa Luny.
Muszę przyznać, że książka ma ogromną liczbę plusów. Zaczynając od samej historii, którą tak naprawdę już znamy z baśni z dzieciństwa, przez kreacje bohaterów, aż po całą technologię. Ciężko mi stwierdzić, czy roboty i nowoczesne technologie to częsty temat w książkach, bo w moim przypadku pojawił się po raz pierwszy, ale naprawdę załapał i zachwycił. Na pewno będę szukać innych tytułów z podobnymi wątkami, bo bardzo mi się to spodobało. Czytając, zastanawiałam się, czy to właśnie w tym kierunku pójdzie nasz świat i czy rzeczywiście za ileś tam lat moje prawnuki będą żyć w taki sposób. Niezmiernie mnie to zafascynowało.
Co do kreacji bohaterów. Każdy ma swoje miejsce. Jest Cinder, która pozornie dla świata nic nie znaczy, jest książę, do którego wzdychają miliony dziewczyn i za jakiś czas, podziwiać będą miliony poddanych, jest Adri, prawna opiekunka czy zwyczajniej po prostu macocha i są wszelkiego rodzaju roboty, wokół których obraca się życie w przyszłości. Wszystko jest tak barwne i porywające, że nie potrafiłam oderwać się od tej lektury. Na szczęście nie musiałam robić tego zbyt często i w przeciągu dwóch dni skończyłam pierwszą księgę.
Serdecznie polecam tę powieść każdemu! Nie można się przy niej nudzić. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, coś co go pochłonie i sprawi, że nie będziecie mógł się od tej lektury oderwać. Dużym jej atutem jest miejsce akcji czyli Nowy Pekin. Akcja książek tego typu zazwyczaj ma miejsce w USA ewentualnie w Europie, pierwszy raz spotykam się z tak orientalnym kierunkiem, co mnie naprawdę zaskoczyło. Z czystym sercem ją polecam i muszę przyznać, że premierom tej jesieni stawia poprzeczkę naprawdę wysoko!