Dzienniki Virginii Wolf są niewątpliwie jednym z najważniejszych wydarzeń literackich. Artystyczne teksty autorki „Fal” nie są łatwe w odbiorze i mogą powodować u czytelnika poczucie rozdrażnienia pisarka, bowiem, stosowała chętnie technikę strumienia świadomości, co spowodowało, że jest nazywana „Joycem w spódnicy”, wspomnienia natomiast stanowią lekturę zupełnie odmienną, czytelną i prostą w odbiorze, zapraszającą odbiorcę w niesamowitą podróż intelektualną.
Podstawą polskiego wydania jest brytyjska edycja dzienników opracowana przez Annie Olivier Bell. Redaktorka w nocie końcowej wyjaśnia, że jej celem było trzymanie się autobiograficznego wątku oraz czytelne przedstawienie wyciągu z ponad dwóch tysięcy stron zapisanych przez Virginię w latach od 1915 aż do samobójczej śmierci autorki „ Własnego pokoju” w roku 1941. Polski czytelnik otrzymuje, więc mocno okrojoną wersję pamiętników, ale dzięki świetnemu opracowaniu i przemyślanym korektom książka jest spójna i czyta się ją jak świetnie skonstruowaną powieść. Bardziej wymagający sympatycy twórczości angielskiej pisarki mogą jednak odczuwać lekki niedosyt, wtedy nie pozostaje nic innego jak tylko sięgnąć po pięciotomowe wydanie dzienników, które ukazało się w 1977-1984. Niestety, na polski przekład chyba się nie doczekamy zbyt prędko.
Czytając pierwsze wpisy z roku 1915 miłośnicy prozy Virginii mogą odczuwać pewien zawód, relacje z dziennych wydarzeń są, bowiem suche i pozbawione emocji. Pisarka starała się codziennie opisywać fakty, które z czytelniczego punktu widzenia są po prostu nużące. Na szczęście po kilku miesiącach sama doszła do wniosku, że taki sposób pisania dziennika skazuje go na śmierć, więc od listopada zaczyna komentować jedynie te wydarzenia, które rzeczywiście były warte zanotowania. Od tego momentu czytelnik zostaje zaproszony nie tylko do domu Wolfów, ale również do najgłębszych zakamarków duszy tej niezwykłej kobiety. I tutaj może go spotkać kolejny zawód. Wolf, bowiem, wypracowała sobie wizerunek snobki i ekscentryczki. Poza tym uważana jest za wariatkę (przez liczne próby samobójcze zamknięto w zakładzie dla obłąkanych), homoseksualistę, ale jest też określana mianem jednej z najważniejszych postaci dla ruchu feministycznego. Tymczasem dzienniki ukazują ją jako osobę niezwykle wrażliwą, inteligentną z poczuciem humoru, ale przede wszystkim, jako świetną karykaturzystkę i poetkę tak, więc tropiciele skandalu i sensacji nie znajdą nic dla siebie na kartach tych pamiętników.
Również polityka jest tam nieco wyciszona, Virginia jedynie wspomina o licznych zebraniach Partii Pracy, na które jeździł jej mąż Leonard. Dopiero, gdy zbliża się groźba II wojny światowej pisarka zaczyna na bieżąco komentować sytuację, analizuje posunięcia premiera, opisuje zniszczony Londyn, przez co jej dzienniki stają się swoistym dokumentem z pierwszych lat wojny.
Ciekawym wątkiem są portrety przyjaciół pisarki, pisane z dużą dozą ironii i humoru. Czytelnik ma okazję poznać środowisko artystyczne związane z Bloomsbury. Przez karty spisanych wspomnień przewijają się m.in. sylwetki T.S. Eliota, Desmonda McCarthy’ego, Lyttona Strachey’a, Aldousa Huxley’a, Ethel Smith oraz wielu innych, autorka „ Pani Dalloway” bowiem prowadziła bardzo bujne życie towarzyskie. Wydawca zadbał jednak, by czytelnik nie pogubił się w tym zbiorowisku nazwisk i na końcu książki umieścił noty biograficzne ważniejszych osób, pojawiających się w książce. Brakuje jedynie fotografii.
Kolejnym atutem książki jest język. Woolf prezentuje bardzo impresjonistyczny sposób obrazowania. Notatki wypełnione są niezwykle metaforycznymi opisami pejzaży i pogody (jest nawet opis zaćmienia słońca z 1926 roku). Również stany ducha, w jakich znajdowała się pisarka podczas pisania kolejnych powieści są przepełnione zaskakującymi poetyckim porównaniami.
Dzienniki Virginii Wolf to prawdziwa intelektualna przygoda, to, jak pisze we wstępie Quentin Bell, jedna z najlepszych powieści autorki „ Do latarni morskiej”. W dziedzinie diarystyki ta książka to prawdziwe arcydzieło.